Zabrano mój hebanowy pancerzyk,
schowano głęboko,
gdzie wzrok nie sięga.
Moja droga straciła początek i koniec,
nie widzę nic przez to zaćmienie słońca.
Teraz już wszystko jest inne
i nic już takie samo nie będzie.
Ubywa mnie z każdą minutą,
przybywa pustych uderzeń zegara
w odcieniach szarości i czerni.
Nawet ta twoja garsonka z żorżety,
o barwie wczesnych malin,
pod tą dębową pierzyną
posiwiała zupełnie.