Dar’runon już miał zabierać się do przeglądania dokumentów kiedy usłyszał stukanie najpewniej pojedynczej kuli. Po chwili do gabinetu wszedł Szalony Pies i powiedział.

– Wybacz szefie, że przerywam, ale agent Hermesowicz pilnie wzywa do siebie. Mówi, że sprawa jest zbyt pilna aby mogła poczekać do jutrzejszej odprawy.

Dar’runon odrzekł.

– Jeśli ten binarny mądrala uważa, że istnieje taka konieczność to najwyraźniej tak jest. Pomóż mi z tymi moimi kulami.

Szalony Pies stwierdził.

– Z całym szacunkiem ale na taką odległość zalecałbym raczej wózek.

Dar’runon odrzekł.

– Wózka będę używał tylko w ostateczności.

Szalony Pies nic już nie mówiąc pomógł z całą ostrożnością i starannością Dar’runonowi wstać i chwycić kule. Szli ostrożnie. Szalony Pies choć sam trzymał się nie najlepiej cały czas ubezpieczał swego szefa. Agenci, którzy to widzieli patrzyli z niemym zachwytem. Co prawda Dar’runon musiał ciągle robić dość duże przerwy między poszczególnymi krokami, ale w końcu dotarł do pracowni agenta Diogenesa Hermesowicza. Ten spojrzawszy na przybyłych stwierdził.

– Cieszę się, że pan kapitan przybył. Sprawa jest dość ciekawa. W któryś zeznaniu było wspominane o tajemniczej niebiance, która mocno podsyciła płomień ambicji Ma’kirolona Feniksa. W dzienniku badań jest również wspominane o niebiance. Wygląda jednak, że osoba prowadząca zapiski jest niezbyt przekonana do tego czy rzeczywiście mają do czynienia z tą istotą… Proszę spójrzcie na to miejsce. Charakter pisma wcześniejszego jest tu dość wyraźnie inny. Dodatkowo pierwszy wpis nowym charakterem pisma głosi „Mój poprzednik zaginął. Nie możemy znaleźć jego ciała. Jego Świetlistość mówi, że to Ognisty Gniew Op’teona go spalił. Ja nie jestem przekonany czy to prawda. Wielu z naszych jest podobnego zdania. Właściwie powinienem napisać Wielu z naszych było podobnego zdania. Szeregi Poszukiwaczy Prawdy mocno się przerzedziły. Nigdy wcześniej to się nie zdarzało”. Myślę, że ta tajemnicza niebianka jest bardzo ważnym śladem. Trzeba ją znaleźć.

Dar’runon zastanowiwszy się stwierdził.

– Masz rację. Rejestracją niebian zajmuje się obecnie Wydział Czystości Wiary.

Diogenes odrzekł.

– Dziękuje panie kapitanie. To wszystko.

Dar’runon westchnąwszy stwierdził.

– Dobrze. Teraz znowu trzeba ruszać w drogę.

Po tych słowach ścisnąwszy mocniej uchwyty kul ruszył do swojego gabinetu.

***

Rozdział 22

Strażnik Tronu Królewskiego

14.00 22 dzień miesiąca Wołu roku 226 Ery Pokoju

Odrodzone Królestwo Patronii

Wolne Księstwo Wilka

Miasto Wilczy Dwór.

Dar’runon przeglądał i niemal odruchowo zatwierdzał kolejne dokumenty kiedy usłyszał nikły dźwięk, jakby bicie dzwonów. Poczuł jak ciarki przebiegły mu po grzebiecie. Powstawszy podszedł do okna aby je otworzyć. Okna były bowiem tak wykonane, że w znacznym stopniu tłumiły dźwięk. Nim zdołał je otworzyć do gabinetu wbiegł Szalony Pies. Ledwo co ledwo uspokoiwszy oddech powiedział.

– Jego Wysokość Ma’pugolon Wilk Książę Wolnego Księstwa Wilka wyzywa Waszą Dostojność do siebie na pilne spotkanie.

Dar’runon nic nie zdołał powiedzieć bowiem Szalony Pies dalej czymś przejęty jakby na potwierdzenie tych słów pochwycił wózek i właściwie przy jego pomocy tak powalił swojego przełożonego, że ten usiadł na nim. Dar’runon coraz bardziej zaniepokojony tym co się dzieje zacisnął mocno dłonie na poręczach wózka. Był do tego zmuszony bowiem Szalony Pies prowadził jego wózek dość gwałtownie.

Wszystko zdawało się być przeprowadzone sprawnie. Ledwo Szalony Pies zjechał do garażu to zaraz rozstawiono specjalnie przygotowany samochód do transportu osób na wózkach. Dar’runon cały czas był w lekkim szoku i pod wpływem złych przeczuć, więc milczał. Zresztą wszystko działo się tak szybko, że sprawiało wrażenie, że było już wiele razy ćwiczone.

Gdy wrota garażu zostały otwarte Dar’runon mógł już stwierdzić co to był za dźwięk, który go wcześniej zaniepokoił. To było bicie dzwonów. To odkrycie zmieniło jego dotychczasowe zaniepokojenie w strach. Dzwony biły tylko w naprawdę ważnych sytuacjach. W tej chwili Dar’runonowi przychodziła do głowy tylko jedna tak sytuacja.

Zresztą to co się działo na ulicach jeszcze bardziej go umocniło w tych przypuszczeniach. Ludzie wychodzili z domów łkając. Widać było, że ci którzy pochodzili z Regolonatu Wschodzącego Słońca odpalają całe sznury petard. Hałas jaki czynili mieszał się z biciem dzwonów i miarowym biciem bębnów. Dar’runon rozumiał co się stało. To wszystko mogło oznaczać tylko jedno. Śmierć Króla. Dar’runon po prostu rozpłakał się. Wył tak jakby umarł jego ojciec. Może nawet bardziej. Nie wiedział bowiem co się będzie dalej działo.