Dar’runon westchnąwszy wrócił do samochodu. Siedząca na miejscu pierwszego pasażera Ili’maja przeczesawszy swoje kasztanowe włosy stwierdziła.

– To jest właśnie jeden z tych dni kiedy cieszę się, że jestem tanają.

Była bowiem ubrana w biały garnitur, który miał stanowić modyfikację właściwego munduru Wydziału 15 Sprawy Niestandardowe dostępną tylko dla tanaonów kiedy wytarła ręce chustą Dar’runon stwierdził.

– Teraz to dziennikarze nie dadzą nam spokoju.

Ili’maja odpowiedziała podając mu bilon z wodą.

– Nie przesadzaj.

Dar’runon uruchomiwszy silnik podważył zabezpieczenie i upiwszy łyk wody powiedział.

– Nie przesadzam. Daron Kielich skarżył się na to, że jest przez kogoś obserwowany już pół roku temu.

Ili’maja sama upiwszy trochę wody powiedziała.

– Wiesz jakie są przepisy.

– Wiem i to mi nie poprawia humoru. Naprawdę sprawdzaliśmy ten teren. Nie znaleźliśmy podstaw aby przydzielić mu ochronę. Teraz zaś on nie żyje.

– Sprawa już teraz nie wygląda dobrze. Masz jakiś podejrzanych?

– Nie. To wygląda na robotę zawodowców. Co gorsza z tego co mówił agent Graszeryta co najmniej jeden z napastników umie zatrzymywać kule.

– Daron Kielich raczej nie miał wrogów wśród technomantów.

– Tak. Ja też nie widzę motywu dla którego Kapitan Wilczek mogłaby zlecać zabójstwo Darona Kielicha wraz z całą rodziną i służbą. Będziemy musieli porozmawiać z Kapitan Wilczek. Ciągle jednak uważam, że śledztwo toczy się w sprawie. Nie mamy podejrzanego. Trzeba będzie ustalić wszystkich wrogów ofiar i sprawdzić ich możliwości.

– To jednak jest chyba zadanie na później.

Dar’runon ruszając z miejsca stwierdził.

– Tak. Najpierw doktor Nożowski będzie musiał ustalić narzędzie zbrodni. Przynajmniej w przybliżeniu.

Ili’maja po dłuższej chwili ciszy powiedziała.

– Nie mogę sobie przypomnieć innego sposobu na zatrzymanie kuli niż pole ochronne technomantów. Zresztą bez zbadania kuli nie ma co spekulować nad naturą napastników.

Dar’runon zapytał.

– Czemu odrzuciłaś jakąś formę magicznej bariery?

– Cóż znane mi formy bariery działają inaczej. To mocno zagęszczone powietrze. Zwiększony opór bardziej delikatne oddziaływania. Wiem, że nie powinnam tego mówić bez zbadania pocisku. Poza tym zwykle pocisk zostaje w ranie. Na przykład wilkołaki lub trolle mają po prostu bardzo wysokie tempo regeneracji tkanek. Ghule to zupełnie inna sprawa. Podobnie jak inne formy nieumarłych materialnych.

Dar’runon zapytał.

– Jeśli wilkołaki mają tak dobre tempo regeneracji to czemu srebrne kule na nie działają tak dobrze?

Ili’maja odpowiedziała.

– Srebro w zwalczaniu wilkołaków jest stosowane bardzo rzadko. Głównie ze względu na cenę, ale też na to, że wilkołaki w dość znacznym stopniu wyrobiły sobie na nie wrażliwość. Nie wszystkie odmiany, ale większość. Tak zwane srebrne kule są tylko powlekane srebrem. W momencie zetknięcia się z tkankami wilkołaka dochodziło do bardzo silnej reakcji alergicznej, która w znacznym stopniu blokowała regenerację oraz powodowała powstawanie antykoagulantów. Niestety jeśli wilkołak przeżył coś takiego to istniała realna szansa, że alergia minie. Nie wspominając o tym, że zawszę z bólu wpadał w szał.

– Dorzućmy jeszcze te wszystkie ruchy ochrony zwierząt i Op’teon jeden wie jeszcze jakich degeneratów i mamy przepis na rezygnacje z metody… Rzeczywiście ogień jest skuteczniejszą metodą. Zwłaszcza dobrze rzucony granat zapalający. Jak takie przyjemniaczki są w stadzie to raczej nie ma problemu z resztą.

– Przez jakiś czas. Potem wracają żądne twojej śmierci.

– Ili wilkołaki myślą jak zwierzęta. Wujek tak uważa. Zabijesz przywódcę stada i zajmą się swoimi sprawami. Ty pójdziesz w swoją stronę one w swoją.

– Dari.

– Co?

Ili’maja zamyśliła się. Do miasta wjeżdżali od południa. Przez Nowe Zarzecze. Dar’runon Momentalnie skręcił aby wjechać przez Most Niebian do Dzielnicy Świątynnej a przez nią do Nowego Dworu gdzie jako Seneszalowi i Kapitanowi Wydziału 15 do Spraw Niestandardowych wyznaczono tymczasowo mieszkanie. Zresztą w okolicy rozlokowano większość członków Wydziału 15 łącznie z kilkunastoma przydzielonymi im kadetami. Dar’runon spokojnie zaparkował u wejścia do Dworu Seneszala, który był zbudowany wokół pojedynczego dziedzińca z fontanną. Wyszedł jako pierwszy aby otworzyć drzwi Ili’maji i pomóc jej wyjść. Tanaja stwierdziła.

– Widzę, że czegoś się zdołałeś nauczyć.

Dar’runon tylko się uśmiechnął. Samochód choć był służbowy został zaraz przechwycony przez jakiegoś służącego, który odjechał nim na parking. Dar’runon zaś wszedł z Ili’mają na dziedziniec po czym stwierdził.

– Aż boję się co się stanie jak wyłączą tą fontannę z powodu „diablątka”.

Ili’maja zanurzywszy chustę w zbiorniku odrzekła.

– Przyzwyczajasz się do dobrego.

Po tych słowach zdjąwszy kapelusz zarzuciła sobie chustę na głowę. Jej kasztanowe włosy przez te lata tak urosły, że dla wygody związała je w niewielki warkoczyk spływający z tyłu głowy. Dar’runon chwyciwszy warkocz z wielką delikatnością powiedział.

– Tak. Nie mogę sobie już ciebie wyobrazić z krótkimi włosami.

Nim cokolwiek powiedziała ostrożnie pociągnął ją za warkocz i kiedy ustępując odchyliła głowę pocałował ją w usta. Ili’maja już po chwili przybrała wygodniejszą dla siebie pozycję. Szybko jednak przerwała pocałunek mówiąc.

– Już ci ktoś mówił, że całujesz jak inkub?

– Nie. Ty Ili zaś całujesz jak sukub.

– Jeśli tak to musimy uważać z pocałunkami.

– Przynajmniej jeszcze jakiś czas moja pani.

Ili’maja usiadłszy na krawędzi fontanny spytała.

– Co chcesz powiedzieć?

Dar’runon uklęknąwszy obok rzekł.

– To na co już najwyższy czas. Czy wyjdziesz za mnie?

Ili’maja nic nie odpowiedziała przez dłuższy czas. W końcu jakby wyczuwając to co miało się zdarzyć rzekła.

– Po tej sprawie.

Dar’runon nasuwając jej pierścionek na palec powiedział.

– Tak moja pani.

Chwila ta trwała jeszcze jakiś czas kiedy do Dar’runona podszedł jeden z służących i powiedział.

– Proszę o wybaczenie dostojny paniczu, ale Książę Ma’pugolon Wilk chciałby zaprosić cię na obiad być może połączony z kolacją. Panna Ili’maja Moon jest również zaproszona.

Dar’runon westchnąwszy wstał i rzekł.

– Znowu będzie trzeba niańczyć delegatów.

Sługa odrzekł.

– Nie dostojny paniczu. Tym razem książę chce się spotkać w o wiele mniejszym i jak śmie sądzić przyjemniejszy gronie.

Dar’runon stwierdził.

– Ciężko mi sobie wyobrazić jakie grono może być i mniejsze i przyjemniejsze.

Sługa odpowiedział.

– Myślę, że takie grono istnieje. Dwadzieścia osób to naprawdę dużo.

Dar’runon odrzekł.

– Tak. Dużo ich. Wątpię jednak aby grono mniejsze niż ta dwudziestka było przyjemniejsze. Kilka osób z którymi miło byłoby się zobaczyć niestety nie są puszczane same a razem z orszakami jest dużo więcej niż dwadzieścia osób.

Sługa odrzekł.

– Nic więcej powiedzieć nie mogę.

Dar’runon wyciągnąwszy z kieszeni swoich spodni staromodny zegarek stwierdził.

– Jeszcze pół godziny do piętnastej. Idę do swojego biura. Może jeszcze jakieś papiery będą do przeczytania. Zawszę coś jest. Kapitan Julia Wilczek jeszcze nie zakończyła formowania Kompanii Kolonialnej, więc co chwila trzeba podpisywać kolejne nominacje.

Ili’maja odrzekła.

– Kompania Kolonialna musi być gotowa do przerzucenia w dowolny obszar królestwa. Z edyktu formacyjnego wynika też, że musi wykazywać się pełną samodzielnością organizacyjną. Trochę różnego rodzaju oficerów i podoficerów jest tam potrzebne. Porucznik Kornelia Erynia zajmuje się na przykład nowicjuszkami.

Dar’runon już kierując się do swojego biura stwierdził.

– Ciekawe co książę planuje?