Sala Portalu była naprawdę duża.

Wykuto ją w rodzaj prostopadłościanu. Sam Portal był zbudowany z pierścienia, który ograniczał szczelinę nadprzestrzenną oraz potężnych bloków stabilizujących ów pierścień. Cała ta struktura znajdowała się po środku długości pomieszczenia. Do niej zaś prowadziły ścieżki z metalowej kratownicy posiadające w pewnym oddaleniu od samego Portalu niewielkie boczne platformy.

Szalony Pies ubrany w kamizelkę kuloodporną i hełm powoli podchodził do Portalu. Był on nadzwyczaj wielki. W środku Pierścienia jak szacował mógł się bez większych problemów zmieścić transporter opancerzony wraz z flankującymi go żołnierzami. Poprawiwszy pasek mocujący do jego pleców miecz Dar’runona owinięty tkaniną stwierdził do żołnierzy jacy stali przy nim.

– Dobra panowie. Wszyscy muszą być gotowi. Naprawdę nie wiem, co nasz po drugiej stronie czeka. Wiem, że wszyscy zdeponowaliście testamenty. Wiem też, że wiecie, co to oznacza. Nasza śmierć jest więcej niż prawdopodobna. Jakieś pięć minut po nas z tej drugiej bazy, którą zajęliśmy powinna przybyć druga drużyna. Czas ładowania Portalu to naprawdę długie dwie godziny. Znaczy się, że przez godzinę i pięćdziesiąt minut będziemy musieli walczyć mając za wsparcie tylko jeszcze jedną drużynę. Odwagi! Jeśli polegniemy to kolejna fala będzie miała ułatwione zadanie. Dobrze. Koniec gadania. Zaczynamy!

N-05-04-02 spojrzała na zgromadzonych siedemnastu żołnierzy. Jakimś cudem udało się jej przed pięcioma dniami wrócić do przytomności. Chyba po prostu chciała zobaczyć czy rzeczywiście temu mądrali udało się uruchomić Portal. Skończywszy sprawdzanie systemów powiedziała.

– Dobrze. Wygląda na to, że wszystko działa jak należy… Nazywam się Zofia… Zaczynam. Osłony Horyzontu Zdarzeń… Podniesione… System Wybierania Celu… włączony… Rdzenie Zasilające… Stabilne… Wybieram kod Portalu Docelowego… 02-01-01-01. Rozpoczynam formowanie tunelu nadprzestrzennego… Osłony Horyzontu Zdarzeń… Opuszczone… Tunel Nadprzestrzenny… Stabilny.

Szalony Pies szedł powoli. Rozbłysk osłon, jaki towarzyszył formowaniu się tunelu uświadomił go jak potężne siły zostały uaktywnione. Tkanka rzeczywistości została rozerwana i dwa odległe punkty zostały do siebie zbliżone. Żołnierze nie mieli czasu na podziwianie czegoś tak niezwykłego. Ruszyli biegiem. Mieli rozkaz do wykonania. Szalony Pies zaraz ruszył za nimi.

Podróż zajęła im tylko chwilę. Znajdowali się oni w drugim bardzo podobnym pomieszczeniu. Naprzeciwko nich zaś jakby nigdy nic stał Dar’runon Czerwony. Choć był ubrany w kombinezon podobny do tych używanych przez wojowniczki technomantów to był bez wątpienia on. Dla Szalonego Psa niepokojące były wojowniczki, jakie go otaczały. Bez wątpienia były to te same wojowniczki, które go porwały. Ich hełmy miały o wiele większe zajmujące praktycznie cały przód czarne szkła. Żołnierze zaraz podnieśli karabiny do strzału. Dar’runon stwierdził.

– Spokojnie panowie. Tylko bez niepotrzebnych nerwów… Dobra dziewczyny zdejmijcie hełmy to może ich uspokoi. Jeśli nie podnieście ręce. Muszę widzieć wasze dłonie… Mistrzyni Kornelio to nasz sposób mówienia „Jestem niegroźny”

Wojowniczki ostrożnie jedna po drugiej zdejmowały hełmy. Robiły to pojedynczo cały czas obserwując napiętych żołnierzy. W końcu gdy podniosły ręce Szalony Pies stwierdził.

– Opuście broń chłopcy. I zabezpieczcie ją. Wygląda na to, że sierżant Dar’runon Czerwony z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa zrobił za nas kawał roboty.

– Ale…

– Kto tu jest starszy stopniem sierżancie Niedźwiedziu?

– Tak jest!

Sytuacja momentalnie się uspokoiła. Szalony Pies stwierdził.

– Dobra. Musimy poczekać około dziesięć minut nim przybędzie druga drużyna. Nie spodziewaliśmy się tak łatwego podejścia.… Szefie oddaję ci twój miecz. Gdzieś w płótnie powinna być kopia listu jaki otrzymaliśmy od Regolona Feniksa. Powinieneś się z tym zapoznać. Martwi mnie czy nie próbował czegoś zrobić na własną rękę. Chyba wypadałoby zawrzeć pokój.

Jedna z wojowniczek, którą Dar’runon określił mianem „Mistrzyni Kornelii” stwierdziła.

– Myślę, że możemy mówić nawet o przymierzu. Potrzebujemy tylko Mistrzyni Nemezis, którą wy znacie, jako Klaudię Wróżkę, aby dokończyć odbudowę Wysokiej Rady Bractwa Technomantów. Wtedy będziemy mogli zająć się odbudową Bractwa. Przez upór Wysokiej Rady straciliśmy wszystkich Mistrzów poza Mistrzynią Afrodytą i moją skromną osobą. Potrzebujemy jeszcze jednej osoby tej rangi.

Szalony Pies odrzekł.

– O formie ewentualnej współpracy nie mi decydować. Od tego jest król i Rada Odrodzonego Królestwa Patronii. Jak uda się nam przechwycić drużynę z Wodospadu Apsar wrócimy i poinformujemy o sytuacji najpierw naszego dowódcę a on przekażę sprawę dalej.

Mistrzyni Kornelia odrzekła.

– Rozumiem. My jednak, aby funkcjonować potrzebujemy Wysokiej Rady.

Dar’runon się wtrącił.

– Musimy przestrzegać Prawa. Rozumiem wasze potrzeby, ale obowiązują nas pewne procedury. Sama przecież wiesz, co się zwykle dzieje, gdy ktoś podejmuje decyzje przekraczające jego kompetencje.

Mistrzyni Kornelia odpowiedziała.

– Tak jest.

Druga drużyna przybyła dokładnie zgodnie z ustaleniami. Po dłuższej rozmowie udało się ich przekonać i Szalony Pies mógł przekazać wstępne ustalenia kapitanowi Ma’pugolonowi Wilkowi, który najszybciej jak tylko mógł połączył się z królem i zaraz po otrzymaniu potrzebnych pełnomocnictw przekazał agentkę Klaudię Wróżkę do Wysokiej Rady Bractwa Technomantów. Ta zaś rozpoczęła powolny proces rekonstrukcji struktury dowodzenie awansując najbardziej odpowiednich szeregowych technomantów do rangi Mistrzów i przyjmując kolejne typy N do właściwego Bractwa Technomantów. Dodatkowo dla usprawnienia kontaktów i zabezpieczenia interesów Odrodzonego Królestwa Patronii Kapitan Ma’pugolon Wilk podjął decyzję o wysłaniu do Wysokiej Rady Bractwa Technomantów dodatkowo agenta Tomasza Rybaka. Wysoka Rada przyjęła go w swoje szeregi bez większych problemów. Dar’runon wróciwszy przez dobry miesiąc musiał bywać na różnego rodzaju mniej lub bardziej oficjalnych przyjęciach z okazji zwycięstwa.

Po tym czasie przyszedł dekret królewski porządkujący kilka spraw. Po pierwsze w porozumieniu z Regol’liją Sitą Kobrą podniesiono Księstwo Wilka do nowo utworzonej rangi „Wolnego Księstwa Wilka” rządzonego zasadniczo przez lud pod przewodnictwem księcia, którego głównym zadaniem miało być troska o zachowanie najważniejszych interesów Królestwa. Ten nowy rodzaj księstwa miał być zależny bezpośrednio od króla. Pierwszym Księciem Wolnego Księstwa Wilka został w tym samym dekrecie mianowany Ma’pugolon Wilk. Dekret ten mianował na opróżnione wcześniejszą nominacją stanowisko Kapitana Wydziału 15 Dar’runona Czerwonego z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa. Ogłoszenie tego dekretu wywołało znaczną radość w mieście. Tak oto zakończyło się pierwsze śledztwo Wydziału 15 do Sprawy Niestandardowych. Wydział ten w pewnie sposób okazał się przydatny do swoich zadań, ale stworzył sobie również potężnych wrogów.