<Dar’runon leżał spokojnie jeszcze parę dni aż w końcu zdziwiony tym całym rumorem jaki był czyniony gdzieś obok zawołał Ili’maję.

– Słuchaj Ili ja wiem, że powinienem wypoczywać i leżeć, ale ten tłum jaki słyszę ciągle pod oknami nie rozejdzie się nim mnie nie zobaczy chyba, że potraktujemy go ogniem z broni palnej na co z tego co wiem nie zasługują.

Ili’maja odpowiedziała.

– Jestem zdziwiona tym, że osoby sobie znane traktujesz ostro a te nieznane łagodnie.

Dar’runon zaraz zrozumiał w jakiej sprawie został upomniany rzekł.

– Rzeczywiście trochę przeszarżowałem. Po części to wina tego jaki charakter ma… może już tylko miała moja dzielnica. Zresztą sam nie wiedziałem czy on nie planuje czegoś niecnego względem ciebie. Wolałem więc zawczasu dać mu do zrozumienia, że jeśliby chciał uczynić coś niecnego to będzie sporo musiał zaryzykować.

Ili’maja uśmiechnąwszy się stwierdziła.

– Dobrze już dobrze. Ubierz się. Pokażemy cię ludowi.

Ili’maja zaraz wyszła przekazać zgromadzonym przed wejściem aby wykazali się cierpliwością bo Dar’runon nie jest jeszcze do końca zdrowy i nie można go męczyć. Wróciwszy poprosiła o pomoc jeszcze Agenta Tropiciela. Dar’runon w tym czasie zdołał się ubrać. Potem zszedł ubezpieczany przez Ili’maję i Włodzimierza.

Ukazanie się go w drzwiach samej klatki wywołało ogromną falę radości. Dar’runon zamiast okazywać zmęczenie wyprostował się i zrobiwszy kilka kroków tak, że stał właściwie samodzielnie nie ubezpieczany już prawie rzekł.

– Cieszę się, że moja skromna osoba wywołała tyle radości. Jeśli zaś chcecie znać moje zdanie na temat tego co zrobiłem to dokonałem tylko tego co w świetle moich obowiązków należało wykonać. Mam nadzieję, że tym samym przynajmniej nadwątliłem mur wrogości jaki powstał między wami a władzami Odrodzonego Królestwa Patronii. Jeśli zaś uważacie za rzecz właściwą obdarować mnie czymś to ćwiczcie się w prawości tak wobec Op’teona jak i wobec króla. To wszystko co mam wam do powiedzenia. Teraz jeśli moglibyście to rozejdźcie się aby nie utrudniać innym pracy i innych obowiązków. Niech żyje król Mi’runon Drugi!

Zaraz tłum odkrzyknął „Niech żyje”. Zaraz też kto miał wyciągnął broń. Ci który mieli białą tylko nią potrząsali i powtarzali „Niech żyje król Mi’runon Drugi”. Ci zaś którzy mieli broń palną zaczęli strzelać z niej na wiwat co lekko przestraszało Ili’maję, która nie była przyzwyczajona do czegoś takiego wobec tego nieco pobladła ze strachu. Na całe szczęście tłum po pewniej chwili zaczął się rozchodzić tak iż tanaja nie zemdlała do końca.

Tłum już się nie zbierał, więc książęcy lekarz mógł spokojnie wypuścić Dar’runona na dwór tak aby zażył on choćby trochę ruchu. Ili’maja zbadawszy miejsce przywołania napisała raport i jak tylko było to możliwe wyjechała. Dar’runon poproszony listownie o opinię na temat praktykantki napisał ją i wysłał. Od tamtych wydarzeń spotkało go tyle ludzkiej życzliwości i sąsiedzkiej troski, że zdrowiał nadzwyczaj szybko choć czasem tęsknota przebiegała mu przez twarz szybko zaczął leczyć ją pisaniem listów na które pierwotnie nie otrzymywał odpowiedzi, lecz po kilku miesiącach odpowiedzi zaczęły nadchodzić regularnie. Za radą ojca Edwarda z napisaniem kolejnego listu czekał do przybycia odpowiedzi.