Rozdział 5. Bezgłowy.

14.20 10 miesiąca Wołu roku 223 Ery Pokoju
Odrodzone Królestwo Patronii
Regolonat Kobry
Księstwo Wilka
Miasto Wilczy Dwór

Jesteśmy na jednym z rozlicznych placów budowlanych nowego osiedla w Wilczym Dworze. Miasto to po buncie, jaki wybuchł tu dwa lata temu zostało uznane przez Króla Mi’runona Drugiego za świetne miejsce do zebrania w jednym miejscu tych wszystkich którzy uczestniczyli w innych buntach, które wybuchły w owym czasie a którzy bądź zostali pochwyceni bądź to sami się poddali widząc bezsens dalszej walki. Skutkiem tego był gwałtowny rozwój budowlany zasilany podatkami, które można było nałożyć wreszcie na całość populacji miejskiej. Prace jednak zostały wstrzymane przed godziną gdyż doszło tam do dość tajemniczego zabójstwa.

Policjanci, których masywna budowa ciała zdradzała orkijskie pochodzenie, kończyli już wraz z technikami oględziny miejsca przestępstwa kiedy przyjechał jeszcze jeden radiowóz, z którego wysiadł policjant o delikatniejszej budowie ciała i rudych włosach. Jeden z już obecnych podszedł do niego i powiedział.
– Dzień dobry panie sierżancie.
Ten zdjąwszy policyjną czapkę powiedział.
– Dzień dobry panie posterunkowy. Co my tu mamy?

Posterunkowy odrzekł.
– Rzecz niezwykłą. Zabity to Mieczysław Potężny Tur Kowalski. Był robotnikiem pracującym w tutejszej firmie budowlanej „Wilcza Cegła”. Zdecydowali się budować w tym miejscu bo wszystkie inne działki są już zajęte. Nawet miejscy robotnicy z ledwością nadążają z podciąganiem mediów. Pracujący tutaj żądają podwójnej pensji ze względu na zwiększone ryzyko. Jak widać dopiero zaczęli budować a tu już takie rzeczy. Wracając jednak do sprawy. Ofierze obcięto głowę. Jedyny świadek Mieszko Sprytna Wydra Kowalski był kuzynem ofiary. Twierdzi, że chciał o coś spytać kuzyna gdy temu jak to się wyraził powietrze obcięło głowę. Wszystkie kable są w porządku. Moim zdaniem sierżancie Czerwony facet albo zwariował albo zabił kuzyna i teraz próbuje sprzedać nam tą bajeczkę aby wykorzystując tą całą miejską legendę ukryć swój udział w zabójstwie.

Sierżant Czerwony założył z powrotem czapkę stwierdził.
– Panie posterunkowy. Proszę spojrzeć. Tych dwóch tutaj z braku lepszych narzędzi pracowali tu łopatami. Zostały one zabezpieczone?
– Tak jest panie sierżancie Czerwony.
– Dobrze. Nie jest pan tutejszy?
– Nie panie sierżancie Czerwony. Pochodzę z Księstwa Lwa.
– To na północ. Posłuchaj mnie panie sierżancie. Słyszał pan o „Diablątku”?
– Trochę słyszałem, ale zawszę uważałem to za miejską legendę, próbę wytłumaczenia tego charakterystycznego wzrostu ilości i jakości przestępstw.

– To posłuchaj mnie posterunkowy. „Diablątko” to zjawisko jak najbardziej prawdziwe. Sam jedno przeżyłem. Zaczyna się on zwykle w miesiącu Wilka, czasem Sowy1. Śnieg już wtedy ustępuje i robi się wczesna wiosna. Wszystko tu zakwita bardzo szybko wiedząc, że zaraz rozpoczną się straszliwe upały. Temperatura już w miesiącu Jeźdźca2 potrafi sięgnąć 30 stopni, a potem jest jeszcze gorzej. Deszczu nie ma w ogóle. Woda bowiem za sprawą temperatur zostaje uwięziona w chmurach. Próbuje padać czasem są nawet burze ale nic z tej wody nie dociera do nas. Z tego upału ludzie robią się nadzwyczaj nerwowi i wzrasta liczba przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu. W końcu kiedy każdy z nas myśli już tylko o wodzie i cieniu nadciąga wielka ulewa.

Dzieje się to zwykle w okolicach miesiąca Wołu3 lub Tkacza4. Deszcz wtedy pada i pada w takiej ilości, że zdarzają się krótkotrwałe powodzie gdyż spękana ziemia nie jest w stanie przyjąć takich ilości wody. Nie mówię ci o tym w całości ze słyszenia, ale bo jedno „Diablątko” już przeżyłem. Z Równiną Zagubionych Dusz jest podobnie. Wszyscy pragniemy, żeby to była taka sobie opowiastka, ale niestety każdy kto żyje w tym mieście od urodzenia wie, że coś jest na rzeczy.
Policjant odpowiedział.
– Rozumiem sierżancie. Wolałbym aby pan sprawdził moją wersję wydarzeń.
Sierżant Czerwony orzekł.
– Dobrze panie posterunkowy. Sprawdzę ją, ale nie sądzę aby to potrwało długo. Technicy jak rozumiem przeszukali miejsce przestępstwa bardzo dokładnie.
– Tak jest panie sierżancie. Oskarżony czy też jak pan woli świadek został też „zabezpieczony”
Sierżant powiedział.
– Dobrze. Teraz pojadę porozmawiać z szefem ofiary. Może on coś sensownego nam powie.

Dar’runon bo on był owym Sierżantem Czerwonym awansował bowiem przez te dwa lata. Wszedł do biurka przedsiębiorstwa budowlanego „Wilcza Cegła”. Jego rozmówca już na niego czekał. Był to pół-ork i sądząc po dość delikatnej budowie twarzy pół-elf ubrany w schludny garnitur który jednak należał jednak do niższej półki w swojej kategorii. Włosy kasztanowe miał krótko ostrzyżone. Dar’runon powiedział.
– Dzień dobry. Nazywam się Dar’runon Czerwony z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa.
Dyrektor odpowiedział.
– Witam. Proszę usiąść. Nazywam się Eryk Dumny Orzeł Starzecki z plemienia Topora. Szczerze mówiąc trochę się o pana sierżanta martwiłem… Zaraz czy pan nie jest nazywany Cieniem Śmierci?
Dar’runon usiadłszy powiedział.
– Tak. Choć wolę aby się do mnie zwracali po stopniu a nie po tym przydomku.
Dumny Orzeł stwierdził.
– To muszę panu sierżantowi pogratulować zabicia Krwawego Topora Zwiastuna Zagłady. Dwa strzały w nocy i to jeszcze właściwie pod światło. Byle strzelec czegoś takiego by nie dokonał. Cieszę się, że pana spotkałem. Naprawdę. Spotkać tak wybitną postać to wielki zaszczyt. Nawet nie wyobraża pan sobie mojej radości…

Dar’runon dał tylko znak ręką i przedsiębiorca zamilkł. Policjanta denerwowało to jak to mawiał jego kolega Włodzimierz Kieł „elfickie gadanie”. Po prostu był już zmęczony tym, że gdziekolwiek wejdzie to zaraz znajdzie się przynajmniej jeden osobnik, który zaraz będzie chciał mu coś postawić albo przynajmniej pogratulować tego jednego niezwykłego czynu. To było tylko uciążliwe. Czasem zdarzało się, że do jego stolika przysiadywały się jakieś dziewczęta delikatnie mówiąc lubiące oszczędzać na ubraniach.

Totalną katastrofą było zaś jak komuś udało się przekonać miejscowych grajków do tego aby zagrali któryś z utworów opiewających jego zwycięstwo nad Krwawym Toporem. Zwykle były to już same w sobie utwory dość marnej wartości a to w połączeniu z marnym talentem lub wręcz brakiem talentu grajków tworzyło mieszankę tak piorunującą, że Dar’runonowi raczej zdawało się być to wyciem na bliżej nieokreślony temat.

Przedsiębiorca powiedział.
– Jestem gotów udzielić wszelkiej potrzebnej panu sierżantowi pomocy
Po tych słowach usiadł na swoim fotelu naprzeciw Dar’runona. Policjant zapytał.
– Czy między ofiarą a pracującym z nią kuzynem były jakieś zatargi?
Dumny Orzeł odpowiedział.
– Nic mi na ten temat nie wiadomo, ale nawet jeśliby były to raczej nic ponad to co się zdarza w orkijskich rodzinach.
Dar’runon zapytał wobec tego.
– Jak wygląda ogólna sytuacja pańskiego przedsiębiorstwa?
Dumny Orzeł odpowiedział.
– Finansowa jest jeszcze dobra, ale o robotników jest trudno. Wszyscy boją się Równiny Zaginionych Dusz a nie ma już gdzie indziej budować jak w jej okolicy. Co prawda rozwiązałem częściowo ten problem podwajając pensję, ale ten „incydent” na tak wczesnym etapie budowy powoduje, że zagrożona jest płynność finansowa. To naprawdę robi się nieprzyjemna sytuacja. Wygląda na to, że będę zmuszony wynająć jeszcze ochroniarza do pilnowania budowy.

Dar’runon zadał wobec tego pytanie.
– Buduje pan jeszcze coś w tym osiedlu?
Przedsiębiorca odrzekł.

– Chwilowo nic. Tak właśnie umówiłem się z księciem. Ja skończę budować ten blok to on mi zapłaci za niego. Jeśli będę dobry to da mi zlecenie na kolejny blok albo sklep. Zbuduję to zapłaci mi. Wziąłem pożyczkę na tą budowę u żelaznych orków bo chyba już tylko oni mają jeszcze jakieś wolne pieniądze. Dobrze, że spłatę udało mi się odwlec i jesteśmy umówieni na część zysków z realizacji zlecenia. Tak naprawdę obie strony są zainteresowane zakończeniem tej budowy.
Nagle do biura wszedł rudowłosy ork najpewniej pełnej krwi i powiedział.

– Szefie. Udało się nam zatrudnić na miejsce tego zabitego nowego i jeszcze trzech innych. Wszyscy wiedzą, że to będą nowe mieszkania, więc zaraz się pozgłaszali. W ich oczach widziałem jednak coś nieprzyjemnie ponurego. Jakby zatrudnienie się na tym placu budowy miało dla nich jeszcze jeden cel. Pieniądze się skończą szybciej, ale i budowa pójdzie szybciej.

Dumny Orzeł powiedział.
– Dobrze. Zatrudnij wszystkich, którzy tego chcą. Pilnuj ich jednak jak to tylko jest możliwe.

Kiedy ork wyszedł przedsiębiorca kontynuował.

– To był mój kuzyn i szef robotników w mojej firmie. Jest moim jedynym wykształconym robotnikiem. Książę obiecał pomóc jeśli tylko jego kompetencje okażą się za małe. To będzie naprawdę skromny bloczek raptem parter i cztery piętra. Muszę się przyznać, że ciężko o obecnie jakichkolwiek majstrów nie mówiąc o majstrach budowlanych. Nawet jeśli uwzględnimy tych którzy zdobyli swoje wykształcenie nie do końca legalną drogą to nasze potrzeby są tysiąc razy większe od tego co można zdobyć.
Dar’runon stwierdził.
– Rozumiem. To na chwilę obecną wszystko.
Dumny Orzeł kiedy Dar’runon wstawał rzekł.
– Jestem cały czas gotowy udzielić dalszych informacji.
Dar’runon odrzekł.
– Jestem wdzięczny za taką postawę i trzymam pana za słowo. Do widzenia.
Przedsiębiorca odrzekł.
– Do widzenia. Mam nadzieję, że w przyjemniejszych okolicznościach.
Dar’runon opowiedział.
– Ja też mam taką nadzieję.