Jak się wydaje, epistemologię można sprowadzić do psychologii procesów poznawczych.

Domyślam się, że rzeczy same w sobie są czymś nieatrakcyjnym, obdartym ze wszelkich przymiotów, czyli tego, co powstaje i istnieje tylko za pomocą organów percepcji i donośników informacji stanowiących zbiór rozłączny z przedmiotem, a będącymi promieniami tworzącymi wizerunek w podmiocie.

Zatem[,] co jest kochane? Obraz czegoś w nas? Jak wygląda twoja kobieta – czy wiesz, jak ona wygląda od wewnętrznej strony kiszek; czy wiesz, jak prezentowałaby się przenicowana jej skóra? Albo cała ona całkowicie przenicowana??? Czy kochałbyś ten przenicowany obraz?

Skoro tak jest, z filozofii pozostaje tylko ontologia; wszelkie wartościowania oparte na psychologii zmysłów nie są już filozofią.