Rozdział 14. Baza nr 1

14.16 26 dzień miesiąca Gęślarza roku 223 Ery Pokoju

Odrodzone Królestwo Patronii

Regolonat Kobry

Księstwo Wilka

Miasto Wilczy Dwór

Kapitan Ma’pugolon Wilk spojrzawszy na zgromadzonych w jednej z pomniejszych jadalni członków Wydziału 15 do Spraw Niestandardowych stwierdził.

– Dobrze. Dziesięć dni temu przejęliśmy drugą wrogą bazę. Obyło się bez większych problemu. Udało się nam uzyskać wyraźne potwierdzenia, że „Protokół Nemezis” zadziałał tak jak przewidywaliśmy. Jak wygląda sytuacja na dzień dzisiejszy?

Pierwszy odezwał się agent Bolesław Szalony Pies Graszeryta.

– Działania wyznaczonych drużyn z 36 Kompanii Piechoty pozwoliły nam zabezpieczyć znaczne ilości wrogiego sprzętu. Od żandarmerii wypłynęły do mnie raporty o pewnych incydentach w okolicach tego pałacu oraz zabezpieczonej wrogiej bazy. Udało się przesłuchać P-06-01-01. Potwierdziła swoje imię Sylwia. Otrzymała również nazwisko Cisza na cześć Moona Milczącego założyciela rodu Moonitów. Została umieszczona w Więzieniu Książęcym dla rozpoczęcia procedury adaptacji do naszych warunków. Dalej nie udało się uzyskać kontaktu z N-05-04-02. Jej funkcje biologiczne zdają się być w normie, ale wydaję się, że psychika doznała bardzo poważnego uszczerbku. Została ona umieszczona w szpitalu do dalszej obserwacji. Ze względu wczorajszy incydent, o którym zdążyłem już napisać raport zdecydowałem się na przydzielenie jej ochrony drużyny żandarmerii.

Kapitan Ma’pugolon Wilk stwierdził.

– Raport do mnie już dotarł. Zdążyłem już przeczytać zaledwie pierwszą stronę. Nie wygląda to na coś szczególnie dziwnego. Agencie Tomaszu Rybaku jak to wygląda od twojej strony?

Agent Tomasz Rybak wstał. Przez moment kapitan Wilk zastanawiał się czy dobrze zrobił sadzając go naprzeciwko agentki Ili’maji Moon, która była w pewnej relacji pozasłużbowej z zaginionym agentem Dar’runonem Czerwonym z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa. Myśli te jednak się szybko rozbiegły. Agent Rybak zaś zebrawszy się w sobie rozpoczął zdawanie raportu.

– Wroga technologia komputerowa jest w najwyższym stopniu skomplikowana. Dotychczasowe sukcesy zawdzięczam raczej przypadkowi niż moim umiejętnościom. Trudno mi to przyznać, ale tak wygląda rzeczywistość. Próbując najpierw uruchomić bazę a potem Portal jestem zmuszony praktycznie błądzić we mgle. Pracy nie ułatwiają mi zdarzające się coraz częściej incydenty z udziałem mieszkańców tego pięknego miasta. Udało mi się mniej więcej rozpracować systemy odpowiadające za… jakby to powiedzieć… podstawowe systemy bazy, dzięki czemu możliwa jest praca bezpośrednio na miejscu, co trochę ułatwia działania, ale nie zmienia to faktu, że pracuję na oślep. Poziom rozwoju ich technologii jest znaczny. Muszę się właściwie uczyć od początku całej sztuki programowania. Tu wszystko jest nowe i niezrozumiałe. Naprawdę chciałbym zająć się sprawą uruchomienia Portalu, ale najpierw muszę zrozumieć sprzęt, na którym pracuje.

Ili’maja w tym momencie najpierw oparła się mocniej o stół, aby następnie z całą gwałtownością wstać i krzyknąć.

– Dziesięć dni! Wiesz ile to czasu! Mogą Go w każdej chwili zabić! Umyślnie lub nie! Mają przecież potężny powód! Czy ty sobie zdajesz sprawę ile on tam cierpi! Ile my wszyscy cierpimy drążąc o Jego los! Ty zaś próbujesz znaleźć sobie jakieś wymówki! Czy ty siebie słyszysz! On zaryzykował własne życie, aby zagwarantować tobie możliwość wykonania najważniejszego ruchu a ty szukasz wymówek!

Panna Moon stała zdenerwowana na nieudolność kolegi. Spod jej dłoni unosił się dym. Błoniaste skrzydła do tej pory skrywane rozłożyły się szeroko od tego gniewu. Sam stolik zaś zdawał się powoli uginać się i trzeszczeć jakby był dociskany do podłogi przez jakąś ogromną i ciągle rosnącą siłę. Tomasz zaś powiedział ze znacznym trudem.

– Ro… Ro… Ro…Robię…w… w… w… wszy… wszy… wszy… wszystko… co… co… co… je… je… je…jest… w… w… w… w mo… mo… mo… mojej… mo… mo… mo… mocy… a… a… a…aby… o… o…o… ot…ot…ot…otwo… otwo…otwo… otworzyć… te… te… te… ten… Po… Po… Po… Por…Por…Por… Porta…Porta…Porta… Portal.

Widać było po nim, że jest całkiem przerażony tym co widział. Przez dłuższą chwilę nim ze strachu przewrócił krzesło na którym siedział patrzył jej prosto w oczy. Po przewróceniu krzesła po mimo upadku nie uspokoił się. Za sprawą strachu wycofał się aż pod ścianę powtarzając swoje oświadczenie coraz bardziej przerażonym głosem.

Do przytomności jako pierwszy wrócił kapitan Wilk. Zaraz stwierdził.

– Panno Moon proszę się natychmiast uspokoić. Wszyscy zdajemy sobie sprawę o sile relacji łączącą cię z agentem Czerwonym ale to nie usprawiedliwia twojego wysoce nagannego zachowania..

W tym momencie Ili’maja przerzuciła swoją uwagę na kapitana Wilka, który mimo wszystko zachował spokój. Nogi stołu zaraz roztrzaskały się od siły jaką do tej pory dzielnie wytrzymywały. Ma’pugolon spokojnie wstał z krzesła. Reszta zaś nadal przerażona tym co widzi przysunęła się do ścian. Ili’maja zaś stanęła na leżącym na podłodze blacie stołu tak iż teraz stali na wprost siebie. Gniew młodej tanai zdawał się coraz bardziej odczuwalny w powietrzu. Jeśli poprzednim razem dopiero dłuższe przystawienie wyżarzyło ślad dłoni to teraz każdy jej krok wypalał ślad. W końcu jakby dymiąca linia połączyła Ili’maję i Ma’pugolona. Ten jednak stał zupełnie spokojny wobec tego co się wokół jego działo.

Patrzyli sobie w oczy. On był zupełnie niewzruszony. Ona zaś kipiała gniewem. Dym w końcu zaczął się kłaść w kierunku kapitana jakby czymś przyciskany.

Druga do przytomności wróciła Aiko. Widząc co się dzieje ostrożnie zaczęła wyprowadzać resztę zespołu. Przy Tomaszu Rybaku, którego zostawiła na koniec mając na względzie jego przerażenie zauważyła, że spomiędzy dymu przebłyskują już pojedyncze języki ognia. Gdy wyszli kapitan Wilk stwierdził.

– Panno Moon dwie rzeczy, których obawiał się Dar’runon Czerwony.

Ili’maja w tym momencie zrozumiała co się z nią dzieje. Upadła na kolana a wszystkie zjawiska powoli zaczęły ustępować. Kapitan Wilk otworzywszy jedno z okien aby przewietrzyć pomieszczenie stwierdził.

– Myślę, że ten stół zostanie z nami na dłużej.

Ili’maja ciężko oddychała jeszcze dłuższą chwilę gdyż dym otaczał ją najbardziej. Kapitan Wilk zapytał.

– Posłać po czysty tlen?

Ili’maja nic nie odpowiedziała. Czuła się jednak dość słabo. Była zła na siebie, że tak po prostu zdenerwowała się aż tak bardzo. Tak, że omal nie przeszła na drugą mroczną stronę. Dodatkowo stojąc przez pewien czas w słupie dymu doznała pewnego podduszenia. Podeszła więc do kolejnego okna i otworzywszy je stwierdziła.

– Myślę, że nie będzie to konieczne. Mistrzyni będzie na mnie zła.

Ma’pugolon powiedział widząc, że służba już ostrożnie spryskuje wodną mgiełką wyżarzone miejsca.

– Nie zaprzeczalnie. Nie sądzę jednak, aby dołożyła jakąś dodatkową karę.

– Dodatkową. To, co będzie tą pierwszą.

– Świadomość tego, że odwlekłaś nasz ratunek dla agenta Dar’runona Czerwonego z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa.

– Odwlekłam? Mogłam się przyczynić do jego śmierci?

– Tak. Teraz agent Rybak będzie przynajmniej przez dwa dni dochodził do siebie po tym co zobaczył.

– Dwa dni… To bardzo dużo.

– Nie zaprzeczalnie. Słuchaj agentko Moon. Ja też martwię się o agenta Czerwonego.

– Ciężko mi w to uwierzyć.

– Wiem. Po prostu staram się nie myśleć o tym na co nie mam wpływu. Skupiam się zaś na tym na co mam wpływ.

Przez jakiś czas trwali w milczeniu kiedy do pokoju weszła agentka Klaudia Wróżka i stwierdziła.

– Panie kapitanie. Jeśli mogę to chciałabym poprosić o przydzielenie mi zadania agenta Rybaka do czasu aż on dojdzie do siebie. Myślę, że opieką nad pochwyconymi jeńcami i koordynacją ich adaptacji do naszego społeczeństwa może się bezpiecznie zajmować agentka Moon.

Kapitan Wilk przez jakiś czas milczał analizując argumenty za i przeciw w końcu stwierdził.

– To pewne ryzyko. Obciążenie psychiczne może być znaczne. Myślę jednak, że mogę się zgodzić. Jakbyś zobaczyła agenta Kła to przekaż mu aby zajął się pracą nad zmniejszeniem ilości przeszkadzających nam incydentów. Siły żandarmerii jakimi dysponujemy są wybitnie nie wystarczające. Wątpię czy jakiekolwiek siły żandarmerii byłyby wystarczające aby ujarzmić to miasto. Zwłaszcza teraz kiedy nie ma rozstrzygniętych spraw związanych z lokalną sukcesją. Słuchają mnie tylko jako wysłannika królewskiego.

Ili’maja stwierdziła po dłuższym milczeniu.

– To jest bardzo dobra pozycja. Jeśli oczywiście radzą sobie z rządzeniem. Myślę, że trzeba im powoli oddawać kolejne obszary aż dla kolejnych książąt wilka zostanie tylko strzeżenie porządku prawnego.

Zaraz do pokoju weszła agentka Wilczek i powiedziała.

– Panie Kapitanie, delegaci żądają widzenie z tobą.

– Wiesz z jaką sprawą przychodzą?

– Tak. Żądają publicznego odczytania listu jaki przybył od Dostojnego Regolona Ma’kirolona Feniksa.

– Masz przy sobie ten list.

– Tak.

Agentka Wilczek podała kapitanowi list. Ten go otworzył i przeczytał. Trwało to dłuższą chwilę. W końcu stwierdził.

– To nie wygląda dobrze.

Ili’maja zapytała.

– Co jest w tym liście?

Kapitan odpowiedział.

– Cóż wygląda na to, że Dostojny Regolon Ma’kirolon Feniks zlokalizował kolejną bazę technomantów. Proponuje też pomoc biczowników z Bractwa Oczyszczającego Bólu… panno Wilczek. Proszę mnie prowadzić do delegatów. Myślę, że udzielimy wspólnej odpowiedzi przy okazji sprawdzając intencje tego starego pająka. W każdym bądź razie spodziewam się odpowiedzi raczej negatywnej choć pewnie pierwszą propozycję trzeba będzie najpewniej ułagodzić pod względem formalnym. Co do ciebie agentko Moon to i tak napiszę raport bo to mój obowiązek. Agentko Wróżko, proszę przejąć zadanie agenta Rybaka. Zalecam jednak ostrożność przy wyborze metod. Nie chcielibyśmy cię stracić.

I Ili’maja i Julia Wróżka odpowiedziały gromkim.

– Tak jest!