25 dzień miesiąca Wołu roku 223 Ery Pokoju
Odrodzone Królestwo Patronii
Regolonat Serca Smoka
Księstwo Smoka
Miasto Smoczy Dwór
Nadzwyczajny Wysłannik Królewski Ma’pugolon Wilk ostrożnie pchnąwszy potężne dębowe drzwi wszedł do miejsca gdzie zbierała się Rada Królestwa Patronii. Pomieszczenie było dość duże wobec tej garstki, jaka się zebrała nawet za duże. Król Mi’runon Drugi siedział na swym tronie naprzeciwko drzwi. Był to srebrnowłosy starzec rasy elfickiej ubrany w białą szatę i purpurowy płaszcz. W prawej ręce trzymał długą włócznię praktycznie na całej długości zdobioną w plecionkowy wzór. Wzoru owego nie było tylko na samych ostrzach i w miejscu owiniętym materiałem służącym za rodzaj uchwytu lub rękojeści. Była to sławna Włócznia Króla Elfów. Głowę królewską wieńczyła zdobna czapa o półokrągłym dzwonie podbita futrem. Na owej czapie znajdowała się niska korona wykonana ze złotych płytek zdobiona na przemian w rubiny i diamenty. Czapa owa była zwana Hełmem Najwyższego Wodza Orków, Wielkim Wodzem Orków był, bowiem Regolon Morza Traw. Owa niska korona, którą nakładano na Hełm Najwyższego Wodza Orków była najstarszym insygnium i oznaczała władzę nad dawnym i prastarym Księstwem Patronii, z którego wywodzi się Stare Królestwo Patronii.
Po prawicy Króla siedział Regolon Topora. Było również srebrnowłosy elf młodszy jednak od króla. Ubrany był w prosty bitewny kaftan a w ręku miał dwuręczny topór o podwójnym ostrzy. Na powierzchniach bocznych posiadał on dwie złote płytki. Jedna ta, która była zwykle zwrócona do przodu przedstawiała wagę. Płytka zaś po drugiej stronie przedstawiała skrzyżowane ze sobą miecz i rózgę złączone u dołu sznurem. Był to sławny Święty Topór symbol dziedzicznej władzy Książąt Topora. Jak chcą dawne opowieści to niezwykłe insygnium wzięło się stąd, że Mieszko Topór nim został księciem był królewskim oprawcą. Owe dwie złote płytki miał już zawsze przypominać zgromadzonym, że król, choć jest sprawiedliwy to gniew jego jest straszny. Ma on prawo karać na gardle (co symbolizuje miecz), na ciele (co symbolizuje rózga) i na prawach ( co symbolizuje sznur)
Na prawo od Księcia Topora siedział Seneszal Królewski. Jest to rudowłosy elf w sile wieku ubrany w skórzany kaftan a u pasa mający miecz. Miecz ten był tylko lekko zdobiony tak, iż mógł spokojnie być używany, jako broń bitewna. Co prawda pochwa już była staranniej zdobiona, ale również nie były to jakieś nadmiernie obfite. Drogocenność tej oprawy raczej przejawiała się, w jakości użytych materiałów i zręczności rzemieślników niż w ozdobności.
Na prawo od Seneszala Królewskie siedział Regolon Ta’ijon Dzik. W przeciwieństwie od swego kolegi miał on lekką nadwagę. Włosy dość długie jak na mężczyznę barwy czarnej zwykł wiązać nad karkiem. Miał też raczej wesoły charakter. Smutny był chyba tylko na pogrzebach. Poważny zaś zawszę, kiedy była ku temu potrzeba. Choć żonę otrzymał w wyników rozmów między rodami to szybko obdarzyli się uczuciem. Pomogło w tym znacznie to, że on lubił dobrze zjeść a ona lubiła gotować. Z dzieci miał jednego syna i sporą gromadkę córek. Była ich taka liczba, że co niektórzy podejrzewali tego wesołka o niewierność względem żony. Ta’ijon rozumiał te plotki gdyż był Najwyższym Mistrzem Loży Cielesnych a tam brak wierności małżeńskiej jest tak dużym problem, że kapłani Op’teona zaczęli odmawiać błogosławieństwa ich związkom. Przyczyna ta martwiła Ta’ijona bardziej niż zrodzone z niej plotki, które raz znosił, raz żartem płoszył.
Czuł się bowiem za tą sprawę w jakimś zakresie odpowiedzialny. Z drugiej strony zaś niezbyt wiedział, co z tym zrobić. Regolonat Złamanych Koron, jakim władał dostarczał mu wystarczających dochodów na jego potrzeby, choć musiał ostatnim czasy się z nimi ograniczyć nie tylko ze względu na skutki ostatnich buntów, ale również, dlatego że rodzinna firma tak zwanych „Czarnych” Dzików „ Dziczy Gońcy” nie dostarczała wystarczającej daniny na spłatę długów już odziedziczonych choćby po ojcu Ta’ijona Ma’ijonie czy też po jeszcze dawniejszych przodków. Najbardziej przerażała Ta’ijona myśl, że jeśli dochody będą się tak dalej kurczyć, bo wzrostu przez przynajmniej kilka lat nie spodziewał się to będzie zmuszony wysłać swoje córki do pracy a one niezbyt się do normalnej pracy nadają.
Dalej na prawo siedzieli dwaj inni członkowie Loży Cielesnych Regoloni Morza Traw i Sokoła. Obaj byli w jeszcze większych długach od swego szefa i mieli jeszcze mniejsze możliwości uzyskania dodatkowego dochodu gdyż wszystko, co mogli na swoich terenach musieli pooddawać swoim dłużnikom a i tak groziło im ustanowienie opiekuna, więc tym bardziej nerwowo patrzyli ku Regolonowi Ma’kirolonowi Feniksowi, który tylko uśmiechał się na myśl o tym, że zgarnie jeszcze dwa regolonaty. Nikt nie wiedział o jego planach poza tym, że dążył do zdominowania Rady Odrodzonego Królestwa Patronii.
Na lewo od króla zasiadał Kapłan-Ijon Smoczego Dworu. Był on ubrany w białą szatę z kapturem a przepasany był srebrnym sznurem. Był on jak każdy kapłan-ijon zwierzchnikiem wszystkich kapłanów zamieszkujących i służących zarówno na terenie miasta jak i najbliższych okolic. Dodatkowo na Radzie Odrodzonego Królestwa Patronii zastępował Najwyższego Kapłana Op’teona, który nie miał w zwyczaju opuszczać Świętego Miasta w Kruczym Jarze. Jak tylko kapłan-ijon na chwilę zdjął swój kaptur Ma’pugolon dostrzegł, że ma on ogoloną głowę, co było dość powszechnym zwyczajem wśród kapłanów Op’teona.
Na lewo od Kapłana-Ijona Smoczego Dworu siedział Regolon Ma’kirolon Feniks. Skłonność do umartwień niezwykła nawet jak na standardy Loży Świetlistych, której był Najwyższym Mistrzem sprawiła, że był nawet nie szczupły, ale wręcz chudy nawet jak na standardy elfów, które tylko z rzadka mają masywne członki. Skóra jego zaś od nadmiernych modlitw, co wypominał mu nawet Kapłan-Ijon Smoczego Dworu, połączonych z szczególną chęcią do biczowania się nabrała szczególnie bladego koloru tak, iż wielu podejrzewało go o bycie nieumarłym. Ma’kirolon nie przejmował się tego typu plotkami. Ciała własne nawet nie tyle wstydził się, ale wręcz miał w nienawiści i to tak silnej, że ze swoją małżonką nie spłodził syna a troskę o swoje włości powierzał innym. Włości te miały znaczne, bo do Regolonatu Wschodzącego Słońca, jaki odziedziczył miał jeszcze pod sobą Regolonat Czaszki za sprawą opieki nad rodem Jastrzębi mający ten regolonat, jako rodowe włości oraz Regolonat Orła, jaki powierzono mu przed dziesięciu laty ze względu na okresowe napady szaleństwa, jakim podlegali członkowie rodu Orła, jacy władali tymi ziemiami. Pełnił jeszcze swego rodzaju opiekę nad rodem Kondora i jego regolonatem nim dwa lata temu ród ten dość gwałtownie został pchnięty na krawędź zagłady a ziemie stracone na rzecz Armii Ludowej Rewolucji.
Regolon Ma’kirolon większość dochodów z tych terenów przeznaczał na utrzymanie setek, jeśli nie tysięcy band biczowników i innych fanatyków, których trzymał w chyba tylko sobie znanym celu. Wiara jego miała charakter ponury zbudowany na świadomości własnej grzeszności i nie-świętości całego widzialnego świata. Materię, bowiem uważał za praprzyczynę wszelkiego zła. Kilka razy różni kapłani chcieli go oskarżyć o błędy w wierze, ale niedługo po tym znikali w tajemniczych okolicznościach tak, iż nawet ich ciał nie znajdywano. Sam Ma’kirolon pytany o te zgony zwykła mawiać, że musiał ich pochłonąć Niebiański Ogień za to, że chcieli prześladować człowieka sprawiedliwego. Sprawy tych zgonów były jednak cały czas badane.
Na lewo od przerażającego Regolona Feniksa siedziała Run’lija Pajda. Ubrana była w trzy tanaońskie szaty na głowie miała tanaońską maskę. Jako Przewodnicząca Rady Wieży z Kości Słoniowej w prawej ręce trzymała berło tanaońskie złożone z białego okrągłego w przekroju drzewca i zwieńczenia w formie dwóch nasuniętych na drzewiec pierścieni również barwy białej. Zwykły członek Rady Wieży z Kości Słoniowej miał tylko jeden pierścień. Dla wszystkich była najbardziej tajemnicza. Wielu podejrzewało ją o posiadanie zdolności jasnowidzenia. Nie rzadko, bowiem przewidywała zdarzenia z niezwykłą dokładnością. Wszyscy ją podziwiali za lekkość, z jaką poruszała się po trudnej materii Spraw Królów i Książąt. Wszyscy jednak również bali się gdyż potrafiła jednym wykonanym jakby od niechcenia ruchem całkowicie uniemożliwić realizację planu realizowanego od wielu lat. Nikt też nie był w stanie odgadnąć jej planów. Działania jej często na początku jawiły się, jako przypadkowe i pozbawione celu jednak po jakimś czasie od godziny do dziesięcioleci okazywały się idealnie wpasowane. Nikt rzecz jasna nie podejrzewał ją o pragnienie zdominowania króla. Faktem jednak było, że miała nadzwyczajną zdolność do wyczuwania tego, co dla Patronii było dobre.
Na lewo od Run’liji zaś siedział trzeci „demon”. Tajemnicza i orientalnie piękna Regol’lija Sita Kobra. Ubrana w bogato zdobione sari to jej rodzaj stroju kobiecego składającego się z długiego odpowiednio udrapowanego płata tkaniny i odpowiednie wymagane dla skromności dodatki takie jak rodzaj krótkiej kamizelki lub raczej koszulki. Na spotkaniach Rady miała zwyczaj bawienia się swoją biżuterią lub też czytania czegoś w jakimś języku spisanym dawnym pismem Księstwa Kobry. Z rzadka tylko okazywała zainteresowanie tematem obrad. Wszyscy jednak pamiętali, że ta znudzona wszystkim i pozornie nieobecna kobieta to przerażająca Czerwona Kobra.
Prawdą też było i to tym również pamiętano, że wielu jej przeciwników ginęło w dość tajemniczych wypadkach lub zapadało na śmiertelne choroby. Jej samej nic jednak nie udowodniono. Znaczenia nabrała również po tym jak objęła stanowisko Sekretarza Spraw Tajnych. Jej relacje z Bractwem Świątyni Nag legendarnym stowarzyszeniem doskonałych zabójców były główną częścią jej tajemnicy. Jedno tylko było pewne. Była wierna królowi.
Ma’pugolon stojąc przed tak niezwykłym zgromadzeniem rozpoczął zdawanie swojego raportu.
– Wasza Królewska Wysokość i wy Najdostojniejsi z Dostojnych stoję przed wami gdyż zostałem wezwany, aby opowiedzieć o sprawie, jaką zajmuje się Dar’runon Czerwony z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa. Sprawa ta jest do prawdy niezbyt przyjemna. Zaryzykuję nawet nazwanie ją groźną. Zaczęło się niewinnie, bo od zabójstwa robotnika budowlanego. Takie rzeczy zdarzały się już dawniej zwłaszcza na terenie nazywanym Równiną Zagubionych Dusz. Sprawa wyglądała na beznadziejną. Nie mogliśmy się wycofać z naszych planów budowlanych, ale jednocześnie kolejne zgony mogłyby na nowo rozpalić z takim trudem zgaszony ogień buntu, który jak słyszałem jeszcze w kilku miejscach żarzy się. Spodziewam się i nie jestem w tej nadziei odosobniony, że już niedługo te kilka ognisk zostanie czy to miłosierdziem czy mieczem zgaszonych i wszyscy będziemy mogli wrócić do naszych zwykłych zajęć, czego jak śmiem się domyślać wszyscy pragniemy. W toku dotychczasowego śledztwa udało się nam ustalić, że za badanymi zgonami stała zabójczyni, która prawdopodobnie nie działała sama. Tą konkretną zabójczynię zabili podczas drugiego ataku koledzy zamordowanego.
Udało się nam zabezpieczyć resztki jej sprzętu. Jest on bardzo, ale to bardzo zaawansowany pod względem technicznym. Jej kombinezon był w stanie zapewnić jej pełną niewidzialność. Nie. Nie mam na myśli kamuflażu typu „szklana postać”. Mam na myśli pełną i całkowitą niewidzialność. Sierżant Dar’runon Czerwony z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa przypomniał sobie o całym szeregu podobnych spraw pojawiających się od dłuższego czasu na tym samym terenie. To wraz z odkryciem na karku zabitej zabójczyni numeru „P-04-35-05” pozwala mi przypuszczać, że mamy do czynienia z grupą być może całym bractwem zabójczyń, które nie zostało przez nas zidentyfikowane. Sekcja zwłok ujawniła dodatkowo, że zabita została wyhodowana w sztucznych warunkach. To wszystko razem sprawiło, że uznając możliwość wystąpienia poważnego zagrożenia dla całości królestwa poprosiłem o wydanie przekazanych do Czarnej Wieży Biblioteki Wieży z Kości Słoniowej materiałów z spraw, które również mogły dotyczyć owego tajemniczego bractwa zabójczyń. Zamiast materiałów, których konieczność dostarczenia mam nadzieje wytłumaczyłem w stopniu wystarczającym otrzymałem wezwanie przez oblicze Waszej Królewskiej Wysokości i was o Najdostojniejsi z Dostojnych. Mam nadzieje, że moja mowa nie była zbyt twarda. Mam na sercu tylko dobro królestwa.
Pierwsza o głos poprosiła Sita Kobra.
– Rozumiem twoje zdenerwowanie. Chciałabym abyś zrozumiał też moje obawy, które wzbudzane są przez spore ryzyko zdrady w naszych szeregach. Zdradził nawet Mistrz Cieni ulegając tak małostkowej skłonności do spiskowania. Muszę przyznać, że choć wiele widziałam ta słabość ktoś tak szlachetnego i wysoko urodzonego była dla mnie jak i dla nas wszystkich wielkim i bardzo bolesnym ciosem, który zdał nam ranę, która nawet teraz po upływie ponad roku goi się nadzwyczaj niechętnie. Dlatego też porozumiawszy się z Tajemniczą Run’liją Pajdą Przewodniczącą Rady Wieży z Kości Słoniowej zakazałam do czasu pełnego wyjaśnienia rozmiaru tego spisku i ukarania wszystkich spiskowców wydawania jakichkolwiek dokumentów z Czarnej Wieży Biblioteki Wieży z Kości Słoniowej. Rozważałam nawet nakaz spalenia zgromadzonego tam księgozbioru. Widzę jednak, że te zbiory są ciągle potrzebne. Sprawa, nad jaką pracuje sierżant Dar’runon Czerwony z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa już teraz jawi się, jako poważna.
Zbiory Czarnej Wieży Biblioteki Wieży z Kości Słoniowej są tak niebezpieczne, że dostęp do nich nie powinny mieć osoby, co, do których jest cień podejrzeń. Myślę, że do rozwiązywania przyszłych równie delikatnych i skomplikowanych spraw, jakie jak mogę przypuszczać, jeszcze się pojawią będzie potrzebny nowy wydział Policji Królewskiej, w której będą pracować osoby, których wiedza i umiejętności będą pozwalały im odnosić sukcesy tam gdzie pozostałe czternaście wydziałów ze swoimi standardowymi procedurami działania poniosą klęski. Wydział ten musi być równy w uprawnieniach Wysłannikom Królewskimi.
Ma’kirolon Feniks słuchając tych ostatnich słów poruszył się jakby był tknięty rozżarzonym żelazem. Może nawet sam się dotknął rozżarzonym żelazem, aby nie przysnąć. Miał, bowiem w zwyczaju modlić się długo zarówno wieczorem jak i rano urywając sobie cenne godziny snu. W końcu przemówił.
– Dostojna Sito. Osobiście uważam, że tworzenie nowego wydziału dla jednej sprawy jest rozrzutnością graniczącą z głupotą. Myślę, że wystarczy przekazać tą sprawę Wysłannikom Królewskim.
Sita wysłuchawszy tych słów w spokoju przypominającym innym zgromadzonym spokój szykującej się do zabójczego uderzenia kobry odpowiedziała.
– Jak wiesz Dostojny Ma’kirolonie obejmując urząd Sekretarza Spraw Tajnych rozpoczęłam sprawdzanie wartości zasobów osobowych zarówno Wysłanników Królewskich jak i Bractwa Cieni. Dotychczasowe wyniki tej kontroli są wstrząsające. W zależności od bazy wierny królowi w sposób niebudzący wątpliwości jest, od co piąty, do co dziesiąty agent. Pozostali w różnym stopniu uczestniczą w lokalnych układach i układzikach. Utworzenie nowego wydziału ma zabezpieczyć to ważne śledztwo przed jakimikolwiek możliwościami użycia wyników tegoż śledztwa do lokalnych gierek. Nie chcę nawet sugerować możliwości sabotowania ich przez osoby, którym mogłoby zależeć na nie ujawnieniu pełni prawdy. Myślę jednak, że z taką możliwością należy się liczyć.
Ma’kirolon tym razem nieco mocniej zacisnął dłonie na nałokietnikach swojego fotela. Po krótkiej chwili opanował się i rzekł.
– Muszę przyznać Dostojna Sito, że te wyniki są dla mnie wstrząsające. Doradzałbym jednak zachować szczególną ostrożność ze względu na poważne problemy z uzupełnianiem strat i związanymi z tym zagrożeniami. Nie mam zamiaru jednak wstrzymywać dalszych prac nad utworzeniem tego dodatkowego wydziału.
Księżna Kobry stwierdziła.
– Cieszę się, że udało się nam dojść do porozumienia. Myślę, że jedyną stosowną osobą do przewodzenia tej jednostce jest obecny tu nadzwyczajny wysłannik królewski Ma’pugolon Wilk.
Na te słowa odezwał się sam król.
– Znam ja jego niewzruszoną wierność. Podzielam twoje zdanie dostojna Sito. Martwi mnie jednak jeden z jego podwładnych. Mam tu na myśli sierżanta Dar’runona Czerwonego z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa. Nie zaprzeczę, że jego zasługi w dziele stłumienia ostatniej fali buntów są znaczne, ale z tego, co mi wiadomo o rzeczonym policjancie wykazuje on znaczną skłonność do zachowań agresywnych. W opinii swojego poprzedniego przełożonego wykazuje równie wybitną pogardę do regulaminu i niepokojący brak szacunku do starszych stopniem. Gdyby nie jego udział w Projekcie Psi zostałby on wydalony z policji już cztery lata temu
Ma’pugolon Wilk odezwał się.
– Dostojna Sito wybacz mi, że przemówię zamiast ciebie, ale chciałbym zauważyć, że moje dwa lata życia z sierżantem Dar’runonem Czerwonym z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa rysują obraz może nie skrajnie odmienny, ale inny. Na tyle inny, aby uznać, że jego przeniesienie do nowego wydziału jest wręcz wskazane. Sierżant Czerwony, jakiego przez te dwa lata poznałem jawi się, jako dumny i niezależny pugolon, który pogardza tchórzami i karierowiczami. Tak Wasza Królewska Wysokość u niego na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Rzeczony Komendant Miejski odpowiada zaś za ogromną tragedię znaną, jako „krwawe negocjacje”. Nie wspominając o tym, że jest to osobnik przywiązujący nadmierną i szkodliwą dla królestwa wagę do rozmów. Skłonność ta omal nie doprowadziła do odwołania rozkazu poniesienie chorągwi tuż przed rozpoczęciem ostatniej serii buntów. Wokół niego gromadzili się zwolennicy zachowania poprzedniej metody działania policji. Metody, która jeśliby była stosowana dalej doprowadziłaby do tego, że wybuch buntu zaskoczyłby nas zupełnie nieprzygotowanych.
W tym momencie odezwał się nabrawszy odwagi Ma’kirolon Feniks
– Widzę, że przyjdzie mi bronić rozsądku. Chcecie, bowiem dać praktycznie nieograniczone uprawnienia grupce osobników, których jedyną siłą łączącą jest dziwaczna i niezrozumiała uznaniowość w szanowaniu osób. Chciałbym ci zwrócić uwagę, że nie zostało udowodnione, aby metoda działania, jaką stosował Ta’igon Kielich aż w tak znacznym stopniu wpłynęłaby choćby na przebieg wspominanego incydentu nie mówiąc o stanie gotowości innych obszarów Odrodzonego Królestwa Patronii.
Ma’pugolon dał znak ręką Sicie, aby zostawiła ten pojedynek jemu samemu.
– Widzę dostojny książę, że nie są tobie znane szczegóły z raportu po tym incydencie. Pozwolę sobie przytoczyć kilka z nich z pamięci. Jest on, jeśli nie spłoną dostępny dla każdego z was dostojni regoloni. Jeśli zaś spłoną to wskazania wynikłe z tego raportu powinny być w każdej akademii policyjnej. Po pierwsze większość zakładników zginęła w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin przed akcją zabita przez samego przestępcę. Tak dokładnie w tym okresie, w którym prowadzono rozmowy, chociaż na samej taśmie stwierdzono wyraźne odgłosy, co najmniej trzech strzałów. Dwie zaś z nagranych wypowiedzi wskazują, że tuż przed kolejną rundą rozmów doszło do śmiertelnych strzałów. Regulamin policji królewskiej zaś wyraźnie mówi, że likwidacja zakładników stanowi silną przesłankę do rozpoczęcia szturmu chyba, że istnieją podejrzenia zaminowania terenu. W takim przypadku należy podjąć decyzję o wprowadzeniu strzelca wyborowego. Tu chciałbym wprowadzić drugą kwestię. Zgodnie z rozkazem Komendanta Miejskiego Ta’igona Kielicha liczbę nabojów treningowych dla strzelców wyborowych zmniejszono do pięciu na miesiąc. Czym to się skończyło raczej nie muszę mówić.
W końcu odezwał się Ta’ijon Dzik.
– Moi dostojni koledzy i dostojne koleżanki. Skończmy te nieprzyjemne kłótnie. Prawda jest taka, że winni jesteśmy wszyscy. Wszyscy, bowiem śniliśmy ten piękny sen o świecie bez wojen. O świecie, który raz na zawszę utrwali strukturę społeczną, w której jedni będą cieszyć się swoim uzbieranym przez pokolenia bogactwem, które już nigdy nie stopnieje, podczas gdy drudzy będą swymi nadzwyczaj brutalnymi praktykami pokutnymi osłaniać tych pierwszych. To miało już trwać na zawszę. Pamiętaliśmy, jaką potęgą byliśmy i myśleliśmy, że zawszę tą potęgą będziemy. Pokonanie Królestwa Czaszki miało nam otworzyć nową erę pokoju i dobrobytu. Niestety Op’teon nigdy nie dawał niczego na zawszę. Powinniśmy zrozumieć to patrząc na ruiny Wzgórza Strachu, które znaleźliśmy dopiero po naprawdę dokładnych poszukiwaniach. Oni też śnili ten sam sen, który my śniliśmy. Obudzeni gwałtownie dwa lata temu pragniemy znowu wrócić do tego snu. Ja zaś chyba najbardziej tego pragnę. Obawiam się jednak, że jeśli nie zastanowimy się nad dokładnymi przyczynami tego przebudzenia to następna pobudka może być o wiele gwałtowniejsze. Skupienie wszystkich resztek grup buntowniczych było naprawdę dobrą decyzją. W razie problemów będziemy w stanie ich z łatwością odizolować i zniszczyć. Jeśli rzecz jasna następna fala buntów nas nie zniszczy. Musimy odbudować zaufanie do nas u stanów niższych. Może nawet przyjdzie nam podzielić się z nimi władzą.
Zresztą robimy to zwykle, kiedy wstrząsy społeczne są zbyt silne. Utworzenie tego nowego wydziału nawet z takimi szaleńcami jak sierżant Dar’runon Czerwony z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa na pewno pomoże nam odbudować to stracone zaufanie. Powtarzam. Następny wstrząs prawie na pewno będzie oznaczał dla nas zagładę. Większość kompanii dostępnych z miejsca to kompanie karne. W sumie jest ich ponad sto. Jedyne pewne wojsko to towarzysze królewscy, których jest tylko dziewięć kompanii. Myślę, że nie muszę nikomu tłumaczyć jak niekorzystne są to proporcje.
Ma’kirolon ochłonąwszy stwierdził.
– Nie musisz dostojny kolego.