Plecy w plecy, stykamy się każdej nocy,
grzejemy tak kręg po kręgu.
Od pasa w górę i w dół,
pozorna linia, ciepły łuk widnokręgu.

Łokieć w łokieć przepływa ciepło
wartkim potokiem, rzęsy kołysze.
Poduszki zasnęły po dłuższej chwili
wsłuchane w ciszę.

Stopa przy stopie, rozgrzane palce
witają noc, żegnają dzień.
Prostuje myśli, zabiera chęci
podwójny sen.

Ciepłe są plecy, łokcie i stopy,
grzeje pierzyna minionych lat.
A ciepła barwy twojej źrenicy
wciąż jest mi brak.