Spotykam ją dość często w moim autobusie linii numer 2, ciągnącej się od serca miasta, dworca kolejowego i placu dworcowego, aż do wsi, wchłoniętych jakieś trzydzieści lat temu przez miasto, z własnymi: placami, remizami ochotniczej straży pożarnej, sklepami mydło-powidło, polami, kościołami, kapliczkami, domami, drutami wysokiego napięcia…
Ma całkiem niezły, jakby lekko garbaty nos. Ale czy to jest najważniejsze? Nie. Zdaje się, że moją uwagę przyciąga cała mieszanka faktów: istnienie: czarnych kręconych włosów, kształtu twarzy, sylwetki, młodości, mimiki i pantomimiki. Przywodzi na myśl mity greckie, na przykład ten o Ariadnie, Tezeuszu i Minotaurze, to głównie przez te włosy i zarumienienie skóry. Albo tych paru Greków siedzących w przepłacanej knajpie w Saarbrücken, mających smoliste, tłuste kręcone strąki kłaków spływających na drobne ramiona.