Ili’maja gwałtownie się obudziła. Była w jakimś łóżku z baldachimem. Obok w tym samym pomieszczeniu siedziała na staromodnym krześle porucznik Kornelia Erynia.

– Wybacz mi to dość brutalne działanie, ale stan twojego organizmu dość jednoznacznie wskazywał na to, że potrzebujesz snu. Rozumiem, że chciałaś cały czas czuwać przy Dar’runonie, ale efektywność twoich działań była już znacznie obniżona. Znaczy się mówiłaś jeszcze dość dobrze, ale obawiam się, że gdybyś naprawdę była potrzebna to czas reakcji byłby za długi. Mam nadzieję, że nie będę zmuszona używać więcej środków przymusu bezpośredniego.

Ili’maja przyjrzała się swojej rozmówczyni ubrana była w czarny szlafrok bez kaptura. W kilku miejscach było widać, że pod szlafrokiem ma jeszcze kombinezon barwy czarnej. Przypatrywała się jej tak długi czas, że Kornelia stwierdziła.

– Moja droga to z troski o skromność.

– Jesteśmy przecież same.

– Może w tej chwili, ale w każdym momencie należy się spodziewać, że wpadnie tu jeden z tych postrzelonych sług twojego narzeczonego.

– Szalony Pies jest w niezbyt dobrej kondycji. Jak ostatnio go widziałam to zamartwiał się, że mój narzeczony jest w takim stanie przez to, że on stchórzył i nie dopełnił obowiązków.

– Na Wysoką Radę! On jest niemożliwy! Jest ostatnią osobą tu i w Sferze Technomantów, którą można byłoby oskarżyć o niedopełnienie obowiązków. Nie dziwię się, że jego żona przybyła tutaj lękając się aby nie nastawał na swoje życie. Nigdy nie zrozumiem tego chłopaka. Uskoczył za ścianę aby uniknąć fali uderzeniowej i w przytomności móc zaraz wyciągnąć swego pana na bezpieczną odległość lub też udzielić mu pierwszej pomocy. Nie wierzę. Co do ran kapitana Czerwonego to powiem, że miał on niezwykłe szczęście, że przeżył.

– Proszę nie szarp mojego serca.

– Klnę się na Wysoką Radę, że nie miałam takiego zamiaru. Prawda jest taka, że mój pancerz i kombinezon jak mnie wyciągnęli nie nadawał się do niczego. Pancerze moich dziewczynek zaś nadawały się do generalnego remontu. Siły jakie tam w samym środku zostały wyzwolone… Nawet nie próbuję obliczać ich. On zaś przeżył to wszystko ledwo co w garniturze. Nie ma co mówić, że ktoś nie dopełnił obowiązków. Ta siła była zbyt straszliwa aby jakakolwiek pomoc mogłaby uchronić kapitana Czerwonego przed tymi ranami. Z resztą ratownicy z tego co mi mówili najpierw trafili na Szalonego Psa a potem widząc go i znając jego wierność zawęzili krąg poszukiwań i znaleźli kapitana Czerwonego.

Ili’maja ostrożnie się podciągnęła tak aby łatwiej było jej rozmawiać. Dopiero podczas tej czynności dostrzegła, że jest naga. Porucznik Kornelia rzekła.

– Wybacz mi, że tak cię zostawiłam, ale miałam na względzie twoje zdrowie. Wszystkie twoje ubrania były brudne, że uznałam je za źródło patogenów i oddałam do prania na dwa cykle. Nie mając właściwych parametrów zostawiłam sprawy tak jak zauważyłaś.

Nagle do sypialni wpadł jakiś mężczyzna w garniturze i rzekł.

– Wasza Dostojność. Przybyłem jak tylko usłyszałem, że Jego Dostojności zdarzyła się krzywda. Przybywam pomagać Jego Dostojności w dojściu do zdrowia i służyć Waszej Dostojności w sprawach codziennej posługi. Proszę o wybaczenie, że przybywam sam, ale cały Nowy Dwór żyje już przygotowaniami do ślubu Waszych Dostojności. To będzie niezwykłe wydarzenia jak słyszałem sama Jego Wysokość Ta’ijon Dzik zaproponował usługi swojej żony i córek w sprawach kuchni. Nie wiem jakich argumentów Jej Tajemniczość Run’lija Pajda Przewodnicząca Rady Wieży z Kości Słoniowej użyła aby przekonać Jego Wysokość Ta’ijona Dzika aby raczył wyrazić zgodę.

Ili’maja od razu po głosie poznała kto to przybył i rzekła.

– Alfredzie. Cieszę się, że przybyłeś. Mam nadzieję, że masz choć kilka sztuk mojej bielizny.

Alfred odrzekł klękają.

– Wasza Dostojność ma o mnie dobre mniemanie. Już wyjeżdżając z Wolnego Księstwa Wilka kazałem pannie Dorocie wyjechać zaraz po mnie przygotowawszy do zabrania wszystkie potrzebne drobiazgi. Jestem zdziwiony, że Wasza Dostojność można spakować raptem w trzy kufry jeśli nie weźmie się biblioteczki Waszej Dostojności.

Ili’maja dopiero do dłuższej chwili stwierdziła.

– Dziękuję ci Alfredzie za troskę. Mam rozumieć, że trzy kufry to mało?

Alfred nie wstając odrzekł.

– Zwykle narzeczona bliskiego przyjaciela kogoś tak ważnego jak Strażnik Tronu Królewskiego potrzebuje na przewóz tylko tych najpotrzebniejszych rzeczy przynajmniej dziesięciu kufrów.

W tym momencie odezwała się porucznik Kornelia Erynia.

– Dziesięć kufrów na tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Teraz zaczynam rozumieć dlaczego był taki problem z nowicjuszkami. Ciężko mi wierzyć ile one mogły ze sobą przywiedź rzeczy. Przecież każdej z nich wyraźnie pisałam co może mieć a czego nie może mieć. Choćby na przykład napisałam, że nie wolno im zabierać biżuterii i butów na szpikach. Jak przyjeżdżały to na sobie miały chyba z pół pudełka biżuterii. Łańcuszki, diademiki, pierścienie, kolczyki i co tam tylko sztuka jubilerska wymyśliła. A to co miały w bagażu to już całkiem inna historia. Za ich same najpotrzebniejsze drobiazgi to ja myślę, że byłabym w stanie wystawić z dwie albo trzy Kompanię Kolonialne z wszystkimi potrzebnymi służbami.

Alfred powstawszy stwierdził.

– Z tymi Kompaniami Kolonialnymi to panna Erynia trochę chyba przesadza.

Kornelia odpowiedziała.

– Wątpię. Sama widziałam jak jedna z nich w naszyjniku miała kamień ozdobny chyba diament tak duży, że wraz z oprawą łączył dwie części łańcuszka.

Alfred rzekł na to.

– Rzecz niezwykła aby diament był tak wielkich rozmiarów aby stosować ten sposób oprawy. Jeśli był to diament naturalny w co wątpię to rzeczywiście można było całkiem ładny oddział za taki kamień wystawić.

– Czemu uważasz, że to nie mógł być diament?

– Rzecz to prosta panno Erynio. Diamenty naturalne to takich rozmiarach jak ten wspominany przez pannę jeśli występują są nadzwyczaj rzadkie i drogie, więc raczej nie byłyby wydawane jakieś pannicy aby nimi świeciła. Żonie do stroju galowego to może, ale córce do codziennego wątpię. Zresztą taki naszyjnik nawet jeśliby został wykonany nie dawno to zaraz wywołałby zainteresowanie i każdy z zainteresowanych wiedziałby o tym. To po pierwsze. Po drugie zaś diamentów nie szlifuje się w sposób umożliwiający takie jego zastosowanie. Dla diamentów stosuje się zwykle szlif brylantowy. Ten szlif jest dość często spotykany, ale nie z taką metodą oprawy. Dla takiej oprawy stosuje się zwykle szlif kaboszonowy. On jest zaś stosowany zwykle w przypadku dość specyficznej grupy kamieni do których diament nie jest zaliczany. W każdym bądź razie z słów panny Erynii mogą wnioskować, że Kompania Kolonialna weszła w posiadanie dość specyficznej kolekcji biżuterii.

– Nie tylko biżuterii panie Alfredzie. Proponowałabym jednak przenieść naszą rozmowę na korytarz ze względu na skromność.

– Rozumiem, panno Erynio.