Po chwili ciszy zaczął żonglować kałamarzem jak piłeczkę. Ili’maja najpierw trochę się przestraszała, ale z każdym kolejnym obrotem coraz bardziej do niej docierało, że jej narzeczony po prostu się popisuje swoją nadzwyczajną koordynacją ruchową. W końcu stwierdziła.
– Dobrze. Teraz mógłbyś być tak miły i odłożyć kałamarz na jego miejsce.
Dar’runon położywszy go na biurku stwierdził.
– Ili chyba się na mnie nie gniewasz.
– Dari. Oczywiście, że nie. Tylko mógłbyś skończyć te popisy.
– To w tamtym barze to mnie sprowokowano.
– Powiedz mi, która nasza randka nie skończyła się taką „prowokacją”
– Ta w której uspokoiłaś muzyków.
– Chyba tylko ta. Wiesz przecież, że zdobycie drugiego takiego kałamarza jest prawie niemożliwe.
– Ili nie przesadzasz. Jest to naprawdę ładne dzieło sztuki, ale aby nie można było go zastąpić.
– Dari. Powiedziałam, że zastąpienie go jest prawie niemożliwe a nie niemożliwe. To całkowicie ręczna robota. Nie wiem czy w całej Patronii jest jeszcze choćby jeden dmuchacz szkła. Nie mówiąc o osobie która byłaby w stanie ręcznie wykonać takie okucia.
– Ili, Ili. Na pewno jakiś dmuchacz szkła jeszcze gdzieś jest. Choć rzeczywiście wydmuchanie czegoś tak małego byłoby trudne. Słuchaj najprościej byłoby poprosić warsztat w którym ten kałamarz został wykonany.
– To niemożliwe. Od zamknięcia tego konkretnego warsztatu minęło chyba już coś pod sto lat. Kałamarze odeszły do lamusa wraz z piórami. Wątpię aby gdzieś poza Wieżą z Kości Słoniowej uczono jeszcze pisania piórami. My zaś obchodzimy się z naszymi kałamarzami bardzo ostrożnie.
Dar’runon przyjrzawszy się obręczy obkucia jaka znajdowała się na szyjce kałamarza tuż pod wylotem stwierdził.
– To mi wygląda na pierścienie do mocowania rapci.
Ili’maja westchnąwszy stwierdziła.
– Tak. Po prostu kiedyś był popularny tak zwany pas pisarski, który zwierał wszystkie potrzebne przedmioty. Czasem jeszcze niektórzy z mistrzów tanaońskich stosują go jako część swojego stroju.
Dar’runon zapytał.
– Słuchaj Ili nie masz swojego pasa pisarskiego?
Ili’maja stwierdziła.
– To nie czas na podziwianie takich rzeczy. Przypominam ci, że jesteśmy proszeni na obiad do księcia.
W tym momencie do gabinetu weszła dwójka sług, mężczyzna i kobieta. Mężczyzna powiedział.
– Jego Wysokość Ma’pugolon Wilk Książę Wolnego Księstwa Wilka przysłał nas abyśmy przygotowali Wasze Dostojności do dzisiejszego obiadu.
Dar’runon stwierdził.
– Świetnie. Na obiedzie będą garnitury i to potężne. A miało być milej niż z delegatami.
Służący odpowiedział.
– Jego Wysokość uprzedził, że Wasza Dostojność może zareagować w ten sposób. Kazał przekazać Waszej Dostojności, że mimo obecności osób z Dworu Królewskiego ma Wasza Dostojność zachować nadzieję na przyjemny wieczór. Jego Wysokość prosi jednak Waszą Dostojność do godne zachowanie. Ostatnie zabójstwa w wystarczającym stopniu zatruły atmosferę i myśli Jego Wysokości.
Dar’runon odpowiedział.
– Rozumiem. Jak rozumiem obowiązuje strój galowy.
Sługa odrzekł.
– Proszę Waszą Dostojność o nie zajmowanie myśli właściwym strojem. Jego Wysokość wydał już odpowiednie polecenia. Zresztą myślę, że będziemy mieli naprawdę dużo czas na przedyskutowanie kwestii związanych ze strojem.
Dar’runon stwierdził.
– Martwi mnie tego jak zareaguje na to mój adiutant. Z tego co pamiętam bardzo źle znosi jak ktoś inny zajmuje się moją szafą.
Sługa odrzekł.
– Proszę się nie przejmować panem Bolesławem Szalonym Psem Graszerytą. Wszelkie problemy wzięła na siebie Jego Wysokość. Jestem pewny, że adiutant Waszej Wysokości zrozumie tą sytuację. W każdym bądź razie proszę pójść za mną. Moja koleżanka zajmie się Jej Tajemniczością.
Ili’maja uśmiechnęła się. Nikt już od bardzo dawna nie nazwał jej w ten sposób. Zresztą w ciągu ostatnich czterech lat nie bywała na oficjalnych przyjęciach jako tanaja. Kilka prywatnych bali zepsuła jako agenta Wydziału 15.
Dar’runon zaś szedł dalej. Sługa zaprowadził go najpierw do dużej łazienki gdzie Dar’runon umysł się bardzo dokładnie. Później zaś przeszli do pokoju w którym znajdował się rozpięty na stelażu garnitur z przypasanym mieczem Seneszala. Dar’runon ubrawszy czystą bieliznę wyciągnął ów miecz z pochwy i najpierw spojrzał na złoconą rękojeść z owijką chyba z jedwabiu i gałką w kształcie wilczej głowy. Później zaś sprawdziwszy kilka podstawowych cięć stwierdził z niechęcią.
– Broń galowa.
Sługa stwierdził rozpinając garnitur.
– Rozumiem niechęć Waszej Dostojności. Jego Wysokość wspominał Waszą Dostojność jako wielkiego wojownika i wychowanka Run’runona z Wieży z Kości Słoniowej… Najpierw koszula Wasza Dostojność.
Dar’runon ubrawszy się stwierdził.
– Cóż. Chyba teraz wyglądam należycie.
Sługa stwierdził.
– Ja też tak myślę. Normalna broń Waszej Dostojności zostanie wydana dopiero na wyraźne polecenie Jego Wysokości.
Dar’runon odpowiedział.
– Cóż. Cena Przeszłości.
Sługa odpowiedział.
– Myślę, że możemy iść do powozu.
Dar’runon stwierdził ze zdziwieniem
– Do powozu?
Sługa odrzekł.
– Tak Wasza Dostojność. Obiad ma charakter dość oficjalny dlatego też Jego Wysokość zasięgnąwszy rady najmądrzejszy ze służby uznał, że Wasza Dostojność oraz najważniejsi goście powinny przybyć powozami.
Dar’runon coraz bardziej zrezygnowawszy ruszył za tajemniczym sługą.
Powóz był zaopatrzony w lekki składany daszek. Był czteromiejscowy i zaprzężony w dwa konie. Dar’runon zasiadł na miejscu tylnym. Sługa usiadł naprzeciwko. Dar’runon dopiero teraz miał okazję mu się przyjrzeć. Był starszym już mężczyzną choć widać było, że jeszcze może żyć wiele lat i starość nie odebrała mu jeszcze sił. Ubierał się w dobrze skrojony garnitur. Lepszy niż mój pierwszy- pomyślał Dar’runon. Po sylwetce widać było, że był raczej obyty w wyższych sferach. Sługa ten stwierdził.
– Nazywam się Alfred. Byłem osobistym służącym poprzednika Waszej Dostojności. Jego Wysokość Ma’pugolon Wilk Książę Wolnego Księstwa Wilka uznał, że powinienem pełnić służbę również przy Waszej Dostojności. Myślę, że jutro jak Wasza Dostojność będzie mogła to wybierzemy się do krawca. Będę potrzebne drobne poprawki.
Dar’runon stwierdził.
– To nie wina garnituru Alfredzie. Po prostu prawie całe życie do garnituru nosiłem kaburę na szelkach.
W tym momencie do powozu, który jeszcze nie ruszył podeszła służącą na i powiedziała.
– Niech Wasza Dostojność wybaczy, ale Jej Tajemniczość Ili’maja Moon jeszcze nie skończyła się szykować. Obawiam się, że będziecie zmuszeni wyruszyć bez Jej Tajemniczości.
Alfred stwierdził.
– Nie przejmuj się Doroto. Jego Wysokość przewidział to i wyznaczył nam odpowiednią do tego godzinę przybycia.
Dar’runon przeszukawszy kieszenie odnalazł w jednej z nich zegarek na łańcuszku uśmiechnąwszy się schował go ponownie. Alfred kiedy Dorota odeszła stwierdził.
– Widzę, że Wasza Dostojność jest zadowolona z zegarka.
Dar’runon stwierdził.
– Bardziej mnie martwi co na taką rozrzutność powiedzą delegaci.
Alfred odpowiedział.
– Nic. Nawet jak się dowiedzą to myślę, że oficjalnie wybaczą Waszej Dostojności. Z tego co wiem to fundusz reprezentacyjny Wydziału 15 Spraw Niestandardowych jest zasilany z Szkatuły Królewskiej a nie Szkatuły Królestwa nie mówiąc już o Szkatule Wolnego Księstwa.
Dar’runon stwierdził.
– Spokojnie panie Alfredzie. Jaka jest między nimi różnica.
Alfred odrzekł.
– Proszę Waszą Dostojność o wybaczenie. Szkatułę Królewską zasilają dochody z osobistej własności Jego Królewskiej Wysokości. Te ziemie i przedsiębiorstwa są zwane czasem królewszyzną. Co Jego Królewska Wysokość robi z tymi pieniędzmi to jego prywatna sprawa. Szkatuła Królestwa to już całkiem inna sprawa. To są pieniądze publiczne i one są kontrolowane przez Radę Odrodzonego Królestwa Patronii. Większość podatków trafia właśnie tam. Chyba, że tak jak w przypadku Księcia Wolnego Księstwa Wilka są one płacone przez osobistych lenników Jego Królewskiej Wysokości. Szkatuła Wolnego Księstwa Wilka to też pieniądze publiczne, ale tu trafią podatki tylko z terenów Wolnego Księstwa Wilka. Moim osobistym zdaniem delegaci powinni interesować się tylko sprawami związanym z Szkatułą Wolnego Księstwa Wilka.
Dar’runon stwierdził.
– Zgodzę się z tobą Alfredzie. Cóż od czasu kiedy w zeszłym roku zaczęto pobierać podatki od dochodu w nowy sposób sprawy Szkatuły Wolnego Księstwa Wilka wyglądają nieco lepiej.
Alfred stwierdził.
– Myślę, że trzeba uwzględnić też ogromny wysiłek jak podjęła Jego Wysokość w celu uporządkowania wszystkich dokumentów. Nie będę ukrywał, że wielu moich kolegów straciło pracę, ale znaleźli ją gdzie indziej. Nie wszyscy, ale większość.
Dar’runon powiedział.
– Mnie jako seneszala martwią ci którzy pracy nie znaleźli. Trochę teraz ich się zrobiło. Dawni wysłannicy królewscy, słudzy kilku rodzin, które już teraz przepadły.
Alfred odrzekł.
– Rozumiem Waszą Dostojność. Z kilkoma moimi znajomymi nie miałem kontaktu prawie od czasu Rebelii. Z innymi straciłem kontakt później. To nie jest dla mnie niezwykłe. Mogli na przykład dołączyć do technomantów aby pomóc im dostosować się do naszego świata. Mogli też się całkiem rozpić i stoczyć na samo dno. Nie wiem czy jest smutniejszy widok niż wysokiej jakości sługa leżący pijany w jakimś rynsztoku.
Dar’runon stwierdził.
– Rozumiem co masz na myśli. Z samego szczytu na samo dno. Smutno jest patrzeć na taki upadek. Stara Patronia odchodzi w przeszłość. Bóle narodzin nowej są straszliwe.
Alfred odrzekł po dłuższej chwili ciszy.
– Tak. Wasza Dostojność ma rację. To był tylko sen, który wszyscy śniliśmy. Bez wątpienia piękny, ale tylko sen. Przebudzenie było jednak dość nieprzyjemne. Zastanawiam się ile jeszcze takich osobników jak ostatni Mistrz Cieni jeszcze swobodnie kroczy na wolności. Przecież to właśnie ich błędy pchnęły moich znajomych na samo dno.
Dar’runon również po dłuższej chwili ciszy odrzekł.
– Wielu. Stanowczo zbyt wielu. Większość to pionki. Od czasu ujawnienia zdrady Mistrza Cieni nie mogę się pozbyć wrażenia, że ktoś za nim stał. Jego samobójstwo poważnie utrudniło ustalenie kto to był… Myślę, że nawet teraz ten ktoś prowadzi swoją grę. Nie wiem co jest stawką, ale wiem jedno. Będziemy musieli wymienić ołowiano-stalowe uprzejmości.
Alfred stwierdził.
– Muszę stwierdzić, że mam nadzieje, że Wasza Dostojność znajdzie sposób na rozwiązanie rzeczonego konfliktu interesów w sposób mniej ostateczny. Przemoc zawszę rodzi przemoc.
Dar’runon zamilkł na długo. Słowa Alfreda zmusiły go do myślenia. Jak zwalczyć zło nie tworząc nowego zła. Jeśli przemoc zawszę rodzi przemoc to jak zatrzymać ten piekielny krąg nienawiści.
Dar’runon nawet nie zauważył jak jego powóz ruszał. Posiadał bowiem zdolność tak głębokiego zamyślenia się, że jego zmysły przestawały interesować się światem zewnętrznym. Popadał w takich sytuacjach w rodzaj transu.