Ili’maja z pewną nerwowością zapinała pasy helikoptera. Kamizelka kuloodporna ściśle opinała jej ciało. Bardziej przerażało ją to, że będzie musiała strzelać do żywych osób. W końcu helikopter wystartował. Lecieli za dnia. Najdziwniejsze dla młodej tanai było to jaki cicho lecieli. Widok miasta z którego pochodził jej ukochany był niezwykły. Wiele osób wywiesiło potężne banery z pocieszającymi ich napisami w stylu „Wrócicie.”, „Op’teon jest z wami”, „Niech duch naszego miasta was strzeże” i wiele innych. W końcu jednak wlecieli na teren Równiny Zaginionych Dusz. Piloci włączyli systemy wykrywające zagrożenia i trochę zwolnili.
W końcu wylądowali. Szalony Pies stwierdził.
– Idziemy.
Był to ton pewnego siebie dowódcy. Ili’maja dopiero teraz zauważyła przewieszony przez jego plecy podłużny pakunek. Poruszali się ostrożnie jedni drugich ubezpieczając. W końcu dotarli do początku ruin. Były to tak naprawdę resztki fundamentów posterunków, które otaczały cały kompleks. Dalej ciągnęły się ruiny budowli przemieszane z otwartymi otchłaniami podziemi. Ili’maja stwierdziła.
– Zachowajcie ostrożność. Możliwe, że gdzieś w tych ruinach zalęgły się jakieś potwory.
Tomasz Rybak stwierdził.
– Rozumiem.
Po tych słowach spojrzał jeszcze raz na odczyty swojego urządzenia. Podstawą tego urządzenia był jeden z cyber-rdzeni. Przebudowy zmieniły go w rodzaj czujnika wykrywającego inne cyber-rdzenie. Sygnał w słuchawkach informował zaś jak blisko się znajdują. Do ruiny wchodzili powoli. Agent Szalony Pies stwierdził.
– Zaczynam rozumieć czemu wybrali to miejsce. To naprawdę dobre miejsce na zasadzkę.
Po dłuższej chwili odezwał się agent Rybak.
– Sygnał jest już bardzo wyraźny. Ilość cyber-rdzeni w okolicy musi być duża. Niestety wygląda na to, że trzeba będzie się zanurzyć w podziemia.
Ili’maja stwierdziła gdy wchodzili do jednego z korytarzy.
– Czytałam, że układ pomieszczeń w wilczym dole był umyślnie zaprojektowany tak aby ułatwić tłumienie wszelkiego rodzaju buntów i zamieszek. W jednej z ksiąg plan jednego z pomniejszych wilczych dołów został określony jako „odwrotna forteca”.
Agentka Wróżka zapytała.
– Jak mam to rozumieć?
Agent Rybak odpowiedział.
– To proste. Normalną fortecę projektuje się tak aby uniemożliwić lub poważnie utrudnić wrogie wtargnięcie z zewnątrz. W wilczych dołach zaś główne zagrożenie było już wewnątrz i podstawowym zadaniem było uniemożliwienie mu wydostanie się na zewnątrz.
Zanurzali się coraz głębiej w ponure podziemia. W końcu, aby móc dalej iść zostali zmuszeni do zapalenia niewielkich latarek, które mieli zainstalowane przy hełmach. Ili’maja zatrzymawszy się w pierwszym większym pomieszczeniu stwierdziła.
– Jak sądzicie, co to jest?
Agent Rybak stwierdził spojrzawszy na dużą wysypaną piaskiem przestrzeń na środku odgraniczoną dość wysokim krawężnikiem z otworami.
– Osobiście obstawiałbym na arenę.
Ili’maja spojrzała na płaskorzeźbę przedstawiającą dwie rzucające się na siebie niewolnice. Były poza sznurami zwisającymi im z szyj całkowicie nagie. Za każdą z nich stała ubrana w przepaskę biodrową niewiasta. W ręku trzymała rodzaj rózgi, którą mogła siec dla rozgrzania jedną z niewolnic. Dla młodej tanai to dzieło sztuki było jednocześnie fascynujące i przerażające. Fascynująca była dokładność anatomiczna. Przerażający zaś temat. Na innych ścianach były przedstawione inne etapy walki. Naprzeciwko tej, która przedstawiała początek było odciągnięcie zwyciężczyni. Pokonana była już mocno podrapana i posiniaczona.
Pozostali również przez jakiś czas przyglądali się tym płaskorzeźbom. W końcu agent Szalony Pies stwierdził.
– Ruszamy!
Szli dalej zastanawiając się jak głęboko znajduje się ich cel. Wraz z tym jak się zagłębiali w korytarze widać było coraz gorsze ich wykonanie. Płaskorzeźby ustępowały gołym cegłom i kamieniom, aby w końcu tam gdzie najpewniej znajdowały się mieszkania niewolnic i niewolników ustąpić gołej niczym nieokrytej skale. Podłoga zaś była pokryta grubą warstwą błota pamiątce to dziesiątkach, jeśli nie setkach „diablątek”.
W końcu dotarli do ściany. Ili’maja stwierdziła.
– Ślepa uliczka. To tyle w kwestii naszych poszukiwań.
Agent Szalony Pies stwierdził.
– Nie byłbym tego tak pewny. Zauważyłaś jak świeże jest tu powietrze.
Agentka Wróżka powiedziała.
– Dobrze. Teraz pozwólcie mi działać. Jestem pewna, że któraś ze ścian to iluzja.
Wszyscy zamilkli a Klaudia Wróżka zamknąwszy oczy uniosła ręce jakby się modliła. Po długiej ciszy stwierdziła.
– Oto nastaje chwila, którą ujrzał Mistrz Apollon/ Wezwał on Wszechwidzącego Mistrza Heliosa/ Razem ducha mego stworzyli/ Wielki Mistrz Hefajstos Zręczny Rzemieślnik/ przyoblókł ducha mego w ciało/ Wiedzieli, co trzeba uczynić/ aby bractwo ocalić/ śmierć ich znalazła/ z ręki tych co żywot swój/ nad Bractwa trwanie cenili/ chwila ta jednak nastała/ O to staję u bram/ Me imię zaś to Mistrzyni Nemezis/ Nieubłagana Pani Przeznaczenia.
Po tych słowach upadła nieprzytomna. Ściana, która do tej pory broniła im drogi dalej rozpadła się jakby zdmuchnięta odsłaniając ich dalszą drogą wyłożoną metalem. Przestrzeń owa wyglądała nadzwyczaj nowocześnie. Agent Rybak został przy agentce Wróżce zaś agentka Moon i agent Szalony Pies ruszyli dalej. Prawie zaraz za wejściem spotkali samotną wojowniczkę. Agentka Moon krzyknęła.
– Stój! Poddaj się! Podaj swój numer i imię!
Ta odpowiedziała.
– Już się poddaje. Mój numer to P-06-01-01. Imię zaś Sylwia.
Agentka Moon kontynuowała.
– Czy widziałaś w ciągu ostatnich dni jakiegoś rudowłosego mężczyznę?
Sylwia odpowiedziała.
– W bazie nie… Erynie miały jakieś zadanie, ale jak tylko przybyły to raz ruszyły na misję a jak wróciły z zadania to zaraz udały się z powrotem do głównej bazy. Więcej powinna wiedzieć tymczasowa dowódczyni N-05-04-02. Jest w centrum sterowania Portalem. Najpewniej właśnie próbuje go na stałe zablokować.
Agentka Moon powiedziała.
– Agencie Graszeryto postaraj się zatrzymać tą całą N-05-04-02 przed zablokowaniem Portalu. Jeśli się nie uda to przynajmniej ją aresztuj i przygotuj do przesłuchania.
Gdy Szalony Pies zniknął w korytarzu Ili’maja stwierdziła.
– Dobrze. Teraz zdejmij pancerz.
Sylwia powoli zdjęła najpierw hełm a potem kolejne elementy pancerza. W końcu stwierdziła.
– Jak rozumiem teraz mam zdjąć kombinezon.
Ili’maja odpowiedziała cały czas trzymając ją na muszce.
– Nie. Jeszcze nie. Co wiesz to LDB?
Sylwia odpowiedziała.
– LDB to skrót od Lądowe Drony Bojowe. W bazie jest ich około trzydziestu. Wszystkie zostały dezaktywowane.
– Jakie były twoje ostatnie rozkazy?
– Moje ostatnie rozkazy. Zabezpieczyć bazę do czasu zablokowanie portalu a przeciążyć wszystkie cyber-rdzenie tak, aby zniszczyć wszystkie ślady istnienia bazy nr 15. Takie były ostatnie rozkazy Wysokiej Rady. N-05-04-02 pewnie próbuje uzyskać potwierdzenie tego rozkazu od Wysokiej Rady. Ona ciągle wierzy, że możemy wygrać to starcie. Nieprzeprogramowalna idiotka. Nawet dowódczyni Erynii P-05-13-05 uważała, że zaraz na samym początku trzeba było zniszczyć tą bazę. Wysoka Rada tym razem podjęła inną decyzję. To był błąd. Teraz to dopiero się zacznie. Najprawdopodobniej Wysoka Rada została zniszczona. To wszystko.
Ili’maja stwierdziła.
– Rozumiem. Teraz zgodnie z procedurami muszę cię skuć. Odwróć się. Powoli. Nie próbuj sztuczek.
P-06-01-01 stwierdziła obracając się.
– I tak sztuczki nic by nie dały.
Ili’maja skuwszy jeńca za ręce i nogi rozpoczęła go wyprowadzać. Cały czas trzymała odbezpieczony pistolet przy plecach jeńca.
W tym samym czasie agent Graszeryta dotarł do sterowni Portalu. Spotkał tam ubraną tylko w kombinezon kobietę która cały czasy mówiła do mikrofonu.
– Tu N-05-04-02. Proszę Wysoką Radę o potwierdzenie rozkazu zniszczenia bazy nr 15… Tu N-05-04-02. Proszę Wysoką Radę o potwierdzenie rozkazu zniszczenia bazy nr 15…
Szalony Pies wycelowawszy broń stwierdził.
– Poddaj się. Wysoka Rada została zniszczona przez „Protokół Nemezis”. Stawianie dalszego oporu jest bez sensu.
Kobieta stwierdziła.
– Ty bezsensowna kupo białek i tłuszczy. Myślisz, że jesteście w stanie nas pokonać. Bractwo Technomantów…
Szalony Pies szybko dopowiedział.
– Właśnie poniosło klęskę.
N-05-04-02 stwierdziła.
– To był tylko techniczny odwrót. Ty bezsensowna kupo białek i tłuszczy wy nie możecie wygrać. Każdy wasz ruch został już dawno temu przewidziany i podjęto odpowiednie przeciwdziałania. Zaraz Wysoka Rada potwierdzi rozkaz zniszczenia tej bazy. Jestem do tego przekonana. Nawet, jeśli uda się wam mnie powstrzymać to w głównej bazie Bractwa jest zgromadzone wystarczająco dużo sprzętu, aby was zniszczyć. To, czego doświadczyliście w tych dwóch bitwach to był zaledwie ułamek naszych możliwości. Wasz niedorozwój intelektualny sprawia, że nie jesteście w stanie nawet pojąć tego, że to wy właśnie przegraliście.
Szalony Pies spokojnie wysłuchawszy tego wszystkiego stwierdził.
– Dobrze. Poczekamy jeszcze pięć minut na odpowiedź Wysokiej Rady Bractwa Technomantów. Jeśli nie nadejdzie to poddasz się.
N-05-04-02 odpowiedziała zakładając na lewe ucho rodzaj urządzenia połączonego z małym ekranikiem zakrywającym lewe oko na którym zaraz wyświetlił się czas.
– Nastawiłam zegar. Jeśli Wysoka Rada się odezwie ty… pozwolisz mi przeciążyć rdzenie zasilające bazy nr 15.
Szalony Pies odpowiedział.
– Dobrze.
Czas mijał. Agent Graszeryta spokojnie wypatrywał się w zegar, który powoli odliczał czas. W końcu zdecydował się zapytać.
– Twój numer to N-05-04-02?
– Tak.
– Masz imię?
– Nie uważam, aby ta informacje była ci potrzebna.
– Widzisz N-05-04-02 u nas przyjęło się zwracać się do siebie albo po imieniu albo, jeśli chcemy być oficjalni po nazwisku z stopniem lub tytułem. Ja na przykład jestem Bolesław Szalony Pies Graszeryta z plemienia Topora.
– To chyba trochę więcej niż tylko imię i nazwisko.
– Tak. Trochę więcej. W dowodzie osobistym i innych tego typu dokumentach jestem tylko Bolesławem Graszerytą. Szalony Pies to tak zwane imię orkijskie. Rodzaj przydomku, który otrzymujemy, kiedy kończymy siedem lub osiem lat. Zwykle wybierają go rodzice z grupy imion, które często powtarzają się w danej rodzinie. Ja swoje imię orkijskie otrzymałem po dziadku od strony ojca. Zwykle dba się, aby połączenie imienia urzędowego i orkijskiego było unikalne. Imię orkijskie jest tak popularne, że może być używane również z stopniem lub tytułem. Jest to trochę związane z tym, że orkowie stworzyli niewiele nazwisk a są liczni. Dodatnie imienia orkijskiego do nazwiska pozwala na prawie pewną identyfikacje. Czasem trzeba jednak użyć imienia urzędowego, ale to są rzadkie sytuacje związane głównie z genealogią lub właśnie sprawami administracyjnymi.
N-05-04-02 zamilkła. Patrzyła na upływający czas i czuła się coraz bardziej załamana. Gdzie jest Wysoka Rada? Zawszę odpowiadali w krótszym czasie. Zawszę udzielała odpowiedzi. Była nieomylna. Teraz zaś milczała. O co jej chodziło? Dlaczego milczała. N-05-04-02 czuła, że cały jej świat właśnie runął. Po prostu nie była w stanie rozumieć, co się stało.
Jej umysł zapadł się w sobie. Szła, ale zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie. Jakby zdjęto z niej kombinezon i puszczono w tłum mężczyzn też by nie zareagowała. Powoli do jej świadomości docierało, że Wysoka Rada została naprawdę zniszczona. Jej życie w tym momencie straciło sens. Nie potrafiła go na nowo odnaleźć.