Ma’pugolon czekał na niego w innym saloniku z kominkiem.
Stół o lwich nogach był zawalono różnego rodzaju dokumentami. W jednym z foteli siedział agent Biały Kapelusz pracując nad czymś na laptopie lub innym podobnym urządzeniu. Agent Tropiciel patrzył na płonący w kominku ogień a agentka Ili’maja Moon stała przy stole patrząc na dokumenty, które przeglądał kapitan Ma’pugolon Wilk. Dar’runon zasalutował po czym stwierdził.
– Melduje się na wezwanie.
Ma’pugolon na chwilę podniósł głowę z nad dokumentów aby stwierdzić.
– Spocznij sierżancie Czerwony. Podejrzewam, że tobie też to nie daje spokoju.
Dar’runon usiadłszy na wskazanym fotelu będącym w zestawie z stołem odpowiedział.
– Jeśli pan kapitan ma na myśli tą anomalię w zachowaniu się technomantów to tak.
Kapitan Wilk rzekł.
– Tak. Zbadałem tą sprawę trochę uważniej. Wygląda na to, że przy Portalu była jedna baza technomantów, którą zdecydowali się zlikwidować. Drugą bazę zlikwidowali niedługo przed znalezieniem agentki Wróżki… Czytam właśnie raport z badania bazy technomantów przy Wodospadzie Apsar. To dość gruby dokument, ale zdaje się potwierdzać, że tamte dwie tajemnicze struktury były bazami technomantów. Pytanie brzmi, dlaczego wtedy zdecydowali się te bazy zlikwidować a teraz ruszyli na wojnę.
Dar’runon odrzekł.
– Coś musiało się zmienić. Jak idą badania „Protokołu Nemezis”?
Zaraz odezwał się Agent Biały Kapelusz uznając, że pytanie było do niego skierowane.
– Dobrze. Jedyne co mnie martwi to jest to, że burza Matrycy ustała. Właściwie podzieliła się na szereg małych burz. Udało mi się ustalić, że problem nie jest w wielości wiadomości.
Dar’runon stwierdził.
– To nie jest zombi-atak.
Biały Kapelusz kontynuował.
– Tak. Udało mi się ustalić przynajmniej kilka adresów. Z kilkunastu tysięcy. W każdym bądź razie głównym generatorem problemów nie jest szczególnie silna aktywność, któregokolwiek z adresów. Na chwilę obecną główną tezą jest to, że stanowi raczej spora ilość wiadomości-śmieci.
Dar’runon zapytał.
– Czyli reklamówek?
Biały Kapelusz odrzekł.
– Nie. Ciężko ci to wytłumaczyć. Spójrz sam to zrozumiesz?
Dar’runon podszedł do agenta Białego Kapelusza. Ten pokazał mu wiadomość zawierającą ciąg znaków „!&#)!&%(%?}:”$*)” powtórzony kilkukrotnie. Dar’runon stwierdził
– To zupełnie nie ma sensu. Jaki ma z tym związek „Protokół Nemezis”?
Agent Biały Kapelusz.
– Jeszcze nie wiem. Podejrzewam jednak, że wraz z tym jak będę w stanie odszyfrować to co się kryje za poszczególnymi adresami uda mi się również to ustalić. Aktualnie trochę z pomocą ludzi Regol’liji Sity obserwujemy dość specyficzny rodzaj adresów czy raczej programów kryjących się za tymi adresami. Ja wziąłem jeden taki adres a oni dwa.
Ma’pugolon zapytał
– Co jest w tych adresach szczególnego?
Agent Biały Kapelusz odpowiedział.
– Cóż. Po pierwsze tylko one z tych zidentyfikowanych adresów generują wiadomości-śmieci. To po pierwsze. Po drugie nie generują ciągów wiadomości technicznych.
Dar’runon zapytał.
– Co to są te wiadomości techniczne?
Agent Biały Kapelusz odpowiedział.
– Cóż to różnego rodzaju informacje o funkcjonowaniu poszczególnych podzespołów. Technomanci zdają się regularnie przesyłać tego rodzaju informacje w celach kontrolnych. Sprawdzają czy wszystko funkcjonuje jak należy. Większość komunikatów przebiegających po Matrycy to właśnie wiadomości techniczne. Może to być też swego rodzaju system kontroli.
Dar’runon zapytał.
– Jak działający?
Agent Biały Kapelusz odpowiedział.
– Proste. Wszystko, co robisz wpływa na twoje parametry życiowe. Jeśli robisz coś, czego nie powinieneś twoje parametry życiowe dają o tym znać. Co ciekawe udało mi się odnaleźć zapis parametrów P-05-31-01. Nawet całkiem aktualny. Uznano ją za straconą dopiero dobę po tym jak ją aresztowaliśmy. Dane te zostały utajnione.
Ma’pugolon stwierdził.
– Wracając do naszych baranów. Co ciekawego udało ci się ustalić w sprawie tych adresów, które nie generują wiadomości technicznych.
Agent Biały Kapelusz odpowiedział.
– Daj mi chwilę szefie… Właśnie próbuję się włamać do wnętrz tego programu… Na wszystkie serwery Sieci!… Na moje najlepsze włamania!… Na mój kapelusz!… Święty Op’teonie i wszyscy niebianie!… Na święte tajemnice!… To jest niemożliwe!… Na siedem niebios!… To jest szaleństwo!
Agent Biały Kapelusz natychmiast odłączył swój laptop z sieci i rzucił go na podłogę. Potem zaś siedział blady z przerażenia długą chwilę. Dar’runon spojrzał na kapitana Wilka w nadziei na uczepienie się jego spokoju. Kapitan jednak też był przerażony.
W końcu jednak wszyscy powoli do siebie dochodzili. Do pomieszczenia weszła Julia Wilczek i zapytała.
– Panie Wilku czy coś podać do picia?
Kapitan Wilk odpowiedział.
– Tak. Poczwórną melisę.
Agent Biały Kapelusz również znowu zaczął kontaktować, ale miał kłopoty z mówieniem
– Dla… mnie… moje… zwykłe… proszki… na… uspokojenie… W… moim… przypadku… melisa… nawet… poczwórna… może… nie… pomóc.
Dar’runon zapytał.
– Czy dowiem się, co się stało?
Agent Biały Kapelusz odpowiedział patrząc na szczątki laptopa.
– Ten… program, … który… próbowałem… zrozumieć… to… bardzo… zaawansowana… stymulacja… osoby, … która… najprawdopodobniej… już… nie… żyje.
Kapitan Wilk odpowiedział.
– To znaczy mamy pierwszy przypadek cybernekromancji.
– Tak szefie. Tak to można zakwalifikować. Wydaję mi się, że to będzie najlepsze określenie Później przejrzę jeszcze raz „Protokół Nemezis”. Wydaję mi się, że kilka kolejnych komend będzie jasnych w świetle tego co udało mi się zaobserwować. Dane oczywiście są do odzyskania Szkoda, że zniszczyłem taki dobry laptop, ale działałem w dość dużym szoku.
Kapitan Wilk stwierdził.
– Dobrze. Weź przynajmniej dzień urlopu. Wrócisz do pracy jak będzie w stanie spokojnie pracować.
Agent Biały Kapelusz stwierdził.
– Dziękuje szefie poczekam na swoje proszki i pójdę. Ułożę kilka pasjansów, poczytam kilka specjalistycznych książek.
Po dłuższej chwili przyszła Julia Wilczek z melisą i jakimś naparem. Agent Biały Kapelusz wypiwszy napar wstał i ciągle zdradzając oznaki szoku wyszedł z saloniku. Kapitan Wilk zapytał.
– Panno Wilczek czy wiesz coś o… jakby to określić… próbach podejmowania utrwalenia czyjeś osobowości po śmierci ciała?
Julia Wilczek odrzekła.
– Coś tam słyszałem podczas rozmowy typów N. Nazywają to „odciskiem”. Tylko tyle wiem. Może jakiś typ N będzie wiedział coś więcej. Lub Erynia. Je pytajcie. Ja nic więcej nie wiem.
Dar’runon stwierdził.
– Nie dobrze akurat teraz wiedza agenta Białego Kapelusza byłaby nam najbardziej potrzebna. Nie wiem jak ty szefie, ale ja miałem wrażenie, że ten „program” powiedział coś naszemu biedakowi co go całkiem jak to mówimy u nas „strzaskało”.
Ma’pugolon odrzekł upiwszy łyk melisy.
– Tak. Bez wątpienia agent Biały Kapelusz doświadczył dość silnego szoku. To bardzo poważny problem. Jutro będziemy mieli raport z nasłuchu. Tego prowadzonego z bazy przy Wodospadzie Apsar. Ta baza na Płaskowyżu Zagubionych Dusz jest chyba spalona.
Dar’runon stwierdził.
– Tak. Ja też myślę, że przynajmniej przez kilka dni nie będziemy mieli raportów od agenta Białego Kapelusza. A ty, co o tym sądzisz agentko Moon?
Ili’maja jakby otrząsnąwszy się z zamyślenia odpowiedziała.
– Czymkolwiek są te „odbicia” obawiają się „Protokołu Nemezis”. Chcą go zniszczyć. Myślę, że wiedzą coś, czego my nie wiemy… Przynajmniej tak im się zdaje.
Dar’runon stwierdził.
– Mówisz jakbyś była wyrocznią agentko Moon.
Ili’maja odrzekła.
– Nie potwierdzam, ani zaprzeczam, ale daje znaki. Tak to szło. Myślę, że oni chcą zniszczyć tą bombę. Agencie Czerwony ponoć umiesz dopisać to, co jest ci potrzebne.
Dar’runon przez dłuższy czas układał wszystko w głowie. W końcu stwierdził.
– Na razie nic pewnego nie wiem szefie, ale mam pewną trudną propozycje.
Ma’pugolon powiedział.
– Mów.
Dar’runon odrzekł.
– Jeszcze nic nie ułożyłem do końca, ale jeśliby coś mi się stało postaraj się umieścić „Protokół Nemezis” w Matrycy. Domyślam się, że przynajmniej Wysoka Rada obawia się tego ruchu.
Ili’maja stwierdziła.
– To jest szaleństwo.
Dar’runon powiedział.
– Obetnij Głowę, Człowiek umrze/zabij Króla, Królestwo upadnie.
– Nawet jeśli uda się nam przesłać „Protokół Nemezis” do Matrycy to jaką mamy szansę, że cios trafi prosto w Wysoką Radę? Jeśli nie trafi śmiertelnie to wyjdą wzmocnieni jak nigdy.
Dar’runon przez dłuższą chwilę milczał. W końcu stwierdził.
– Tylko przy założeniu, że „Protokół Nemezis” zagraża Wysokiej Radzie Technomantów jej decyzje są zrozumiałe. W każdym bądź razie zaraz po wszczepieniu „Protokołu Nemezis” do Matrycy siły konwencjonalne powinny wykonać szturm na wrogą bazę.
Kapitan Ma’pugolon stwierdził.
– Istnieje ryzyko, że przeniosą cię do innej bazy lub zabiją. Jeśli nie zginiesz wcześniej. Zresztą mam wątpliwości czy ktokolwiek poza tobą będzie w stanie ich poderwać do tak ryzykownego ataku. Nasze oddziały potrzebują, co najmniej czterech dni, aby osiągnąć pełną gotowość bojową. Problemem jest zaopatrzenie w amunicje. Nie mówiąc już o kwestii woli walki. Jeśli wrogie uderzenie będzie równie silne jak tamto to należy spodziewać się masowych dezercji.
Agent Tropiciel stwierdził.
– Z całym szacunkiem szefie, ale dla wywołania dezercji wystarczy połowa tych sił, co poprzednio. Porwanie lub zabójstwo sierżanta Czerwonego na pewno spowoduje poważny upadek ducha. Idąc przez miasto odniosłem wrażenie, że tylko ty sierżancie Czerwony trzymasz to wszystko razem. Jesteś widocznym dla wszystkich znakiem. Znakiem nadziei na lepszą przyszłość. Mieszkańcy tego miasta psychicznie włożyli ci na ramiona wszystkie swoje marzenia, które nie mają szans się spełnić. Jeśli znikniesz oni stracą nadzieje i będziemy mieli poważny problem. Zabiłeś samodzielnie Krwawego Topora Zwiastuna Zagłady. Zostałeś Seneszalem Księstwa Wilka w Regolonacie Kobry.
Dar’runon zamilkł. Dopiero teraz mu to uświadomiono. Na oczach wielu rzucał się do walki z „pająkami” i przeżywał. Jeśli przegra to, kto inny może wygrać. Zaczął być bohaterem. Musi nim pozostać do końca.
– Kapitanie. Jeśli coś mi się stanie to proszę zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze wysłać „Protokół Nemezis”. Po drugie na mojego tymczasowego zastępcę mianować agenta Szalonego Psa. Oczywiście napiszę przy was kilka słów do moich podwładnych. Kilka słów, które jak mam nadzieje odmienią klęskę w zwycięstwo. Teraz zaś, jeśli można chciałbym udać się do pałacowej kaplicy.
Ma’pugolon zapytał.
– Czemu?
– Szukać spokoju i natchnienia.
Zaraz za nim ruszyła Ili’maja. Dogoniwszy go zapytała.
– Co z nami?
Dar’runon odpowiedział.
– Wszystko po staremu Ili
– Obiecałeś nie ryzykować.
– Obiecałem nie ryzykować zbytnio Ili. To jest całkowicie skalkulowane ryzyko. Wrócę Ili.
– Tylko proszę powiedz mi jedno.
– Co mam ci powiedzieć Ili.
– Wiem, że to ty powinieneś zadać to pytanie…
– A o to chodzi. Szybka jesteś.
– Ty też prowadzisz szybki tryb życia. Czego się boisz?
– Czego się boję? W tym planie czy w ogóle?
– Najpierw w tym planie.
– Cóż. Oni prawie na pewno wiedzą, że jestem zwornikiem całej nadziei tego miasta na lepszą przyszłość. Śmierć to nie problem. Trwałe kalectwo też nie. Nawet stan wegetatywny jest czymś, co patrząc od strony planu nie jest jeszcze tragedią. Najbardziej boję się tego, że stanę po ich stronie. To będzie prawdziwa katastrofa mojego planu.
Ili’maja zatrzymała się. Powodem nie były tylko przenikliwość słów, ale i fakt, że doszli już do pałacowej kaplicy. W końcu zapytała.
– A w życiu?
– Dwóch rzeczy. Po pierwsze, że przejdę na drugą stronę a po drugie, że umrę bez następcy.
Po tych słowach Dar’runon zanurzył się w ciemności kaplicy. W końcu odnalazł swój klęcznik seneszala, w którym już spoczywał miecz. Uklęknąwszy ostrożnie objął dłońmi głowicę miecza. Schyliwszy głowę nawet nie patrząc na Księgę Światła rozpoczął modlitwy.
– On jest bogiem jedynym… Op’teon… On jest bogiem prawdziwym… Op’teon… On jest mą siłą… Op’teon… On jest mym mieczem… Op’teon… On jest mą tarczą… Op’teon… On napełnia moje serce odwagą… Op’teon… On daję wytrzymałość mym ramionom… Op’teon… On daje oparcie mym stopom… Op’teon… On sieje strach w sercach mych wrogów… Op’teon… On jest dawcą zwycięstwa… Op’teon… On odmierza klęski… Op’teon.
Dar’runon powtarzał te słowa wiele razy aż przeminą do końca dzień a potem połowa nocy. W końcu poczuł coś jakby ciepło. Wzmagało się ono i rodziło spokój. Było to, to samo ciepło jakie wcześniej ogarnęło jego dłonie gdy widział tajemniczego niebianina o czterech parach skrzydeł. Poczuł jakby ciepło skupiło się na jego ramionach. Podniósł głowę. Tajemniczy niebianin stał tuż przy nim trzymając swoje dłonie na jego ramionach jakby chcąc go przytulić. Dar’runon jeszcze bardziej podniósł głowę tak, iż mógłby zobaczyć twarz niebianina, ale pod kapturem dostrzegł coś jakby ciemność. Całość szaty niebianina była jakby biała. W jego objęciach czuł dwie sprawy.
Niezwykły spokój połączony z pragnieniem nie tylko zostania, ale i wtulenia się jeszcze bardziej ale za razem każda jego chwila słabości paliła go żywym ogniem. To zaś budziło w nim jak w każdej istocie pragnienie ucieczki jak najdalej. Chwil tych zaś było tyle, że zdawało mu się, że zaraz spłonie. Z drugiej strony jednak ból ten był jakby skuty z spojrzeniem tej niezwykłej istoty, które miało w sobie tyle czułości, że nie sposób było nie żałować tych chwil słabości. Spojrzenie to było podobne do spojrzenia ciotuni gdy coś nabroił. Było jednak tysiąc tysięcy mocniejsze.
Tajemnicza wizja skończyła się wraz z świtem kiedy do kaplicy przyszedł ojciec Edward. Położywszy dłoń na ramieniu jak się zdawało całkowicie zanurzonemu w modlitwie seneszalowi powiedział.
– Przyjacielu dzień już nastał.
Dar’runon otrząsnąwszy się stwierdził.
– Dziękuje ojcze.
– Modliłeś się całą noc?
– Nie. Tylko pół nocy. Podczas drugiej połowy doświadczyłem niezwykłej wizji.
– Widać to w twoich oczach. Blask tego co widziałeś odbija się ciągle w twoich oczach. Niezwykłe aby ktoś na początku drogi doświadczał takich wizji.
– Czeka mnie wielkie dzieło.
– Myślę, że powinieneś przede wszystkim odpocząć.
– Nie teraz. Muszę działać.
Po tych słowach wyszedł z kaplicy. Ojciec Edward zaś podszedł do Księgi Światła aby studiować jej mądrość i modlić się o właściwe jej zrozumienie.
Szalony Pies na które Dar’runon natkną się na korytarzu rzekł.
– Kapitan Ma’pugolon Wilk kazał przekazać, że podczas pierwszych pogrzebów zabitych żołnierzy masz wygłosić przemówienie jako pierwszy.
Dar’runon odrzekł.
– Ja rozumiem to rozkaz.
Szalony Pies odpowiedział.
– Nie. Raczej usilne zalecenie.
– Dobrze. Kiedy są te pogrzeby?
– Niedługo. Myślę, że powinieneś zdążyć zjeść jakieś lekkie śniadanie.