
Noc jeszcze młoda, w sukni z gwiazd utkanej,
spogląda w okno przez księżyca ramię,
kiedy nasączam pióro atramentem.
w słowie i w myśli ciągle niepojęte.
Wyblakłe kartki przesiąkają chwilą,
w której wskazówki bezszelestnie milkną.
Dłoń choć zwiędnięta, chcę pociągnąć wątek,
lecz nieudolnie kreśli frazy w poprzek.
Nie wiem czy kiedyś coś jeszcze napiszę,
czy zdołam wierszem upamiętnić życie,
ale zostawię coś wyjątkowego –
poezję drogi, a w niej świtu piękno.
I wciąż niezmiennie czekam na godzinę,
w której cierpienie bezpowrotnie minie,
bym mogła ujrzeć przebudzenie słońca
i być przez moment jak róża pachnąca.