Chciałabym spaść pod górą,
na tysiące metrów,
zerwać jabłko z raju,
gdzie Adam!
Czuję ciężar ręki wstecz.
Chcę nie mogę
dotknąć świtu.
Przerwa.
Kiedy wychylam się przez okno,
które wygasza widok na sen,
sztukuję kolejną pełnię.
Staję się namiastką cienia tych,
którzy przyjdą,
gdy dotrę do ziemi.
i przeklnę księżyc.