W noc zapomnianą wstecz
przed ciasnym korytarzem
Radość gasła w niebieskich oczach
nogi uginały się pod ciężarem łez –
Połyskujące ściany zionęły znieczulicą
czerwone światła wyły jak poparzone
kiedy drzwi zamykały współczucie
Byłam do odhaczenia
kolejnym numerem w stercie
Obłęd wkradał się w płochliwe myśli
szyję oplatały przezroczyste kabelki
i jeszcze oni z zamaskowanymi twarzami
stali nade mną prorokując
W dzień zapamiętany dwadzieścia lat po
duchy przeszłości wróciły jak sępy
Zmiażdżyły zmartwychwstały uśmiech
kalecząc świt pachnący życiem
Zanim zrzucę gorączki stopnie z łóżka
zanim wstanę i pokłócę się ze śmiercią
na szubienicy bezdomnych powiek
rozwieszę wciąż błękitne spojrzenie
i powrócę odwrotnie niż się spodziewali