Kładąc się spać, zrobił się dziwnie niespokojny. Nie potrafił nazwać tego uczucia. Miał wrażenie, jakby miało się coś stać dzisiejszej nocy.
Co jest grane? Jakoś nieswojo się czuję… Te wspomnienia o śmierci dziadka…
Przez jakiś czas przekręcał się z boku na bok, nie mogąc usnąć. W końcu zapadł w sen. Nie był to jednak sen spokojny. Śniły mu się działania wojenne, dudnienie samolotów, świst bomb i odgłosy rozpadających się kamienic. I krzyki ludzkie… Przerażające… Wstrząsające. Wnikające głęboko w serca i umysły tych, którzy ocaleli…
Leżąc nieruchomo, otworzył oczy. Słyszał wołanie o pomoc, lecz nie był pewny, czy to jeszcze sen, czy jawa. W sekundzie uzmysłowił sobie, że słyszy głos babci Honoraty. Zerwał się na równe nogi. Pędem pobiegł do jej pokoju i stanął jak wryty nad pustym łóżkiem.
Babcia?… A gdzie jest babcia?
W tym momencie znowu usłyszał jej głos. Dobiegał z łazienki znajdującej się w końcu korytarza. Bastian pobiegł w tamtą stronę. Otworzył zamknięte drzwi. W pierwszej chwili zastygł z wrażenia, a potem parsknął głośnym śmiechem. Drobna figura babci stojąca po środku łazienki, opatulona była razem z głową jakimś materiałem.
– Babciu, a co ty wyprawiasz?
– Ale kochanieńki, co ja wyprawiam? Ja nic nie wyprawiam, nic… Tylko to coś co spadło mi na głowę! Trzyma mnie i nie chce puścić!
Zanosząc się ze śmiechu, chłopak zdjął z głowy babci niesforny materiał. Okazało się, że z podsufitowej suszarki na której rozwieszano pranie, osunął się sporych rozmiarów babciny obrus, z którego starsza pani nie mogła się wyplątać.
– To tylko obrus, babciu. Ale się wystraszyłem twoimi krzykami!
– Obrus – mruknęła kobieta. – Spadło to na mnie. Nie widziałam nic, synku. Z łaski swojej, zaprowadź mnie do pokoju.
Podał kobiecie ramię i powolutku poprowadził ją przez korytarz. Z czułością pomógł położyć się wygodnie w łóżku. Chwilkę postał w sypialni, by po chwili udać się do swojego pokoju. Leżąc w łóżku, uśmiechał się na wspomnienie widoku kobiety z obrusem na głowie.