Jest w nas przecież i dziecko,
i starzec, i młodzieniec, i ktoś, kto umrze, i kto wątpi,
i kto ma nadzieję, i kto nie ma już żadnej.
Wiesław Myśliwski Traktat o łuskaniu fasoli
Nadzieja umiera powoli…
Przysypiał. Głowa kiwała mu się to w jedną, to w drugą stronę. Ustawiony w rogu pokoju fotel, w którym siedział, znany był mieszkańcom domu i innym stałym bywalcom z usypiających wręcz właściwości.
No tak, wiadomo, brązowy fotel Fryderyka usypia – pomyślał, wstając z fotela dziadka.
– Babuniu, śpisz?
Po cichutku podszedł do dużego małżeńskiego łoża. Drobniutka postać babci Honoraty nikła wśród śnieżnobiałej pościeli. Głowa otulona nocnym czepkiem podniosła się znad poduszki.
– O co pytasz, Fryderyku? Nie dosłyszałam.
Ciemnobrązowe oczy nestorki rodu z zaciekawieniem wpatrywały się w pochyloną nad nią postać wnuka, którego w tej chwili brała za swego męża. Demencja starcza pogłębiała się każdego dnia.
– Chciałem tylko sprawdzić, czy już śpisz. Dobrej nocy.
Uspokojona kobieta ponownie położyła głowę na poduszce. Nim mężczyzna wyszedł z pokoju, słychać było równy, miarowy oddech seniorki klanu Szeptowskich.
Bastian przeszedł ciemnym korytarzem do starodawnej, stylowej kuchni. Jak wszystko w tym domu kuchnia urządzona była po staroświecku, ale ze smakiem. Solidny, pamiętający czasy przedwojenne kredens współgrał z rozkładanym okrągłym stołem, i dębową komodą.
W jej licznych i przepastnych szufladach mieściły się skarby babci Honoraty. Chłopak wiedział, że w górnych szufladach leżą równiutko poukładane rodowe sztućce, niżej wiekowe obrusy czy chusty. W najniższej kaszcie znajdował się album ze zdjęciami jego przodków. Omam babci (mylący postać wnuka i męża) spowodował chęć ponownego skonfrontowania wyglądu obu mężczyzn.
Naprawdę jestem aż tak podobny do dziadka?… Nie, no chyba nie. Przecież nie mam tych charakterystycznych wąsików, które nosił – stwierdził w myśli i sięgnął do dolnej szuflady.
Z albumem w ręku usiadł przy stole. Powoli przekładał kolejne strony, skupiając swą uwagę na zdjęciach mężczyzn w przedwojennych mundurach. Na dłuższą chwilę zatrzymał wzrok na postaci pradziadka Józefa, majora 22 pp Wojska Polskiego. Dziadek Fryderyk, którego zdjęcia teraz szukał, poszedł w ślady swego ojca i także był wojskowym w tym samym pułku.
Kilka kart dalej ujrzał zdjęcie, którego szukał. Wysoki, postawny mężczyzna z furażerką na głowie, szelmowskim uśmiechem i zawadiackim wąsikiem, stał oparty o cembrowinę studni na ich rodzinnej posesji.
Bastian spojrzał przez okno. W szarości nadchodzącego mroku widział do dziś stojącą na podwórzu studnię. Chłopak przymknął na chwilę oczy, wyobrażając sobie znaną mu postać. Miał wrażenie, że słyszy dobiegający go radosny śmiech. Z rodzinnych przekazów wiedział, że Fryderyk był bardzo wesołym żartownisiem.
Spojrzał raz jeszcze na zdjęcie. Łobuzerski uśmiech i charakterystyczne, podkręcone na końcach wąsiki cechowały wizerunek twarzy dziadka.
No, może i jestem trochę podobny… Hm… A gdybym tak zapuścił wąsiki…
Odkładając stary album na miejsce, uśmiechnął się do siebie. Po chwili jego myślami zawładnęły wspomnienia życia i do dziś niejasnej śmierci Fryderyka. Stał w bezruchu w oknie i patrzył na otaczający świat. Zapadający mrok zmusił go do zapalenia światła. Szybko przygotował sobie kilka kanapek i wyszedł do pokoju, w którym sypiał, opiekując się babcią.