Nie pamiętam smaku chrzanu
zapachu świeżego chleba też nie
choć przeżyłam już tyle wiosen
to wciąż nijak oddycham
Prawie czterdzieści hosann
tyleż samo świętego kropienia
a moje sacrum nadal
woła o pomstę do Boga
Deszcz wystukuje akt strzelisty
na membranie rachunku sumienia
może kiedyś Hetman narodów
pobłogosławi moje kalectwa
I Ta która Współcierpiała
zawita w polepach chałupiny
przynosząc dobrą nowinę
jak gołąbek zieloną gałązkę
Czuję brzemię ciążących win
jak objuczony osioł worki z solą
moje ułomności pojmie jeno Mesjasz
syn cieśli Józefa z Nazaretu
Krwią uleczy cios zadany poniżej pasa
ciałem nakarmi zbłąkane jagnię
serce z jarzma grzechu oswobodzi
miłością bijącą z płomienia Paschału