Podniosłam z bruku wiek
zbitkę przypadkowych liczb
podczas eksmisji stąd
i z meldunkiem tam
dla innych zawsze – dla siebie
zero matematyczne
chwyciłam odruchowo
kilka cyfr pesel
reszta i szpargały
to tamto i może
adres nieczytelny
pod ławką obierki po jabłku
skóra na piszczelach
której wiatr cieniem
stojąc jak słup soli
podpierając ścianę
stroję się w cierpliwość