Instytut się rozpada. Całość funkcjonuje jednak siłą inercji. W jednej części gniją zwłoki, w drugiej wybija brudna woda z kanalizacji, w innej umierają z głodu lub ran pacjenci, w innej urzędniczki spisują sążniste wnioski płacowe, w jeszcze innej przyjmuje się delegację rządową. W jednej z komnat aparatura do operacji mózgu w wyniku awarii działa samoczynnie, bez lekarzy, pielęgniarek i pacjentów. Noże tną powietrze pod sufitem, a świdry zagłębiają się w jego pustkę. Oczywiście, ze względów bezpieczeństwa nie powinno się przechodzić przez ten pokój o złoconych ornamentach pod sufitem. Mimo zaduchu przez korytarze i sale ciągnie przeciągiem grozy.