Czasem spadają z nieba,
brudzą skrzydła popiołem.
Wstają zanim dzień wstanie
i pracują z mozołem.
Łzy pod pióra chowają,
gorzkie albo rozpaczy,
i czasem tracą wiarę,
lecz Bóg im to wybaczy.
Gdy dzwon północ wybija,
gubią skrzydła z ochotą,
żegnają czarną ziemię
do nieba wracają piechotą.