Dar’runon spojrzawszy na swoje świeżo uwolnione z bandaży ręce stwierdził.
– To i ty wiesz, że ta wampirzyca tam była.
– Wasza Dostojność mnie nie docenia. Moją rzeczą jest wiedzieć takie rzeczy. Jak już mówiłem jestem wysokiej klasy osobistym sługą
– Tak wspominałeś o tym. Jak się trzymasz po informacji, że Ma’kirolon Feniks dał się skusić Księżniczce Umarłego Ludu.
– Muszę przyznać Waszej Dostojności, że sam jestem zdziwiony jak dobrze się trzymam. Teraz jednak trzeba Waszą Dostojność doprowadzić do pełni zdrowia.
– Myślę drogi Alfredzie, że nie będę już nigdy tak zdrowy jak przed tą akcją.
– Niech Wasza Dostojność się nie wyraża się tak kategorycznie. Jestem pewny, że lekarze i odpowiednie ćwiczenia przywrócą Waszą Dostojność do pełni sprawności.
– W każdym bądź razie chyba będę musiał znaleźć sobie jakąś spokojniejszą pracę.
W tym momencie wpadł do salki Szalony Pies. Był już świeżo ogolony i wykąpany. Ujrzawszy swego dotychczasowego przełożonego rzekł.
– Szefie nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę żywego i jak mówią lekarze zdrowego.
Po tych słowach padł na kolana przed Dar’runonem i rzekł.
– Wybacz mi, że tak uciekłem jak miałeś zabić Księżniczkę Umarłego Ludu, ale pamiętając jak głośno było gdy zabijałeś Ta’kirolona Krwawego schowałem się mając nadzieje, że ten hałas jakoś mnie ominie.
Po tych słowach rozpłakał się ciężko to powiedzieć czy z wzruszenia, że jego szef przeżył czy też ze wstydu, że go w tak ważnej chwili zostawił. Dar’runon sam opanowawszy wzruszenie rzekł kładąc mu na głowie prawą dłoń.
– Naprawdę nie powinieneś się tym tak zadręczać. Nikt z nas nie wiedział jak to będzie, więc chowając się postąpiłeś roztropnie aby w razie mojej nieprzytomności mnie wyciągnąć. Naprawdę nie uważam, że postąpiłeś źle lub tchórzliwie mnie tam zostawiając. Nikt z nas nie wiedział jak słusznie postąpić w tej sprawie.
Zaraz potem dołączył do nich Ar’daron Sokół, który choć był obecny wtedy w Posiadłości Feniksów jakimś szczęśliwym przypadkiem losu był najmniej z nich wszystkich rannych rzekł.
– Najwyższy Kapłan Op’teon uznał, że nie ma ważnych przeciwwskazać aby król-elekt Ma’pugolon Wilk Książę Wolnego Księstwa Wilka został koronowany na Króla Odrodzonego Królestwa Patronii.
Dar’runon rzekł.
– Mam nadzieję, że nie będzie się zacinał podczas rządzenia.
Ar’daron spojrzawszy na Dar’runona rzekł.
– Nawet nie wiesz ile ważnych osób o ciebie pytało. Sam król-elekt się twym zdrowiem interesował. Wszyscy Regoloni czekają aż wyzdrowiejesz aby pogratulować ci twego czynu i przekazać dary. Miejscowi Książęta też bardzo chcieliby cię poznać. Wielu w tobie wypatruje nadziei, że Odrodzone Królestwo Patronii jeszcze będzie dobrze funkcjonować. Chyba Wszystkie okoliczne Akademie Policyjne proszą cię o wygłoszenie jakiegoś wykładu. Nawet nie wyobrażasz sobie tego wszystkiego.
Dar’runon nie przestając głaskać Szalonego Psa po głowie rzekł.
– Mój drogi przyjacielu wyobrażam sobie. Mam tylko nadzieję, że udało mi się wytłumaczyć tej wampirzycy, że jest martwa. Twoje obrazy są dla mnie zrozumiałe. Chciałbym tylko abyś zamiast podziwiać jaki jestem wspaniały próbował odnaleźć iskrę tej wspaniałości w sobie. Tak to bywa, że czasem samotny chłopiec powiem nawet więcej sierota wychowany przez kobietę obcej krwi jeśli tylko trafi na właściwe osoby potrafi dzięki ich wsparciu i swojej ciężkiej pracy osiągnąć naprawdę wiele. Tak naprawdę każdy członek Wydziału Spraw Niestandardowych ma swój udział w tym sukcesie. Jedni dołączyli na początku drogi, inni już w jej trakcie a inni na samym końcu. W każdym bądź razie każdy z nas wykonał swoją pracę najlepiej jak umiał wierząc, że Op’teon postawił go w tym konkretnym miejscu i czasie. Każdy z nas wykonywał swoje obowiązki nie dla jakieś przemijającej ziemskiej chwały, ale dlatego, że kochał najpierw tą niewielką wspólnotę jaką była jego rodzina, później nieco większą wspólnotę jaką było jego miasto, księstwo, regolonat i na samym końcu i pewnie najsłabiej całe królestwo. Wiedzieliśmy, że z każdym naszym często trudnym krokiem Patronia będzie piękniejszym miejscem do życia nie tylko w sensie materialnym, ale i również duchowym. Wiem, że jeszcze wiele jest do zrobienia.
Matnia straciwszy swego wodza tylko skryła się w jakimś ciemnym zakamarku na jakiś czas aby się zregenerować. Jej moce dalej będą kusić tych o słabych charakterach. Nie da się tego uniknąć. Matnia pewnego dnia znowu zacznie wyrastać. Nie wiem czy to zdarzy się za rok za dziesięciolecie, stulecie czy będzie trzeba czekać jeszcze dłużej, ale jestem pewny, że ona będzie chciała odzyskać swoją pozycję. Zadaliśmy jej cios który dla wszystkiego innego stworzenia byłby śmiertelny. Ona jednak jak sądzę ze względu na to, że istnienie w sercach i duszach nie umarła. Pokusa wykorzystania z jej mocy jest zbyt wielka. Nasza warta musi trwać wiecznie z pokolenia na pokolenie aby już nigdy nie zyskała tak wielkiej potęgi.
Po tych słowach zdjął prawicę z głowy Szalonego Psa i rzekł.
– Teraz zaś idźcie bo jestem zmęczony i potrzebuję spokoju.
Wszyscy opuścili pomieszczenia a Dar’runon zasnął. Minęło jeszcze wiele dni mi lekarze zdecydowali się na tyle uwolnić go z bandaży aby mógł opuścić łóżko. Potem musiały jeszcze przeminąć miesiące rehabilitacji nim odzyskał sprawność. Trwało to tyle gdyż odnowiły mu się w tym czasie chyba wszystkie dawniejsze urazy ujawniając, że był on w stanie dokonać w swoim organizmie swego rodzaju prowizorycznych napraw, które umożliwiały mu wykonywanie obowiązków. Głównym problemem były nerwy, które znowu się „porwały” tak iż musiał wszystko robić dużo wolniej ze względu na pewnego rodzaju drżenia. To wszystko sprawiło, że nie mógł spotkać się z królem-elektem przed jego koronacją, która odbyła się ze względu na spore szkody w mieście oraz natłok zwykłych codziennych obowiązków dopiero w Dzień Środka Roku. Kapitan Dar’runon Czerwony z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa dopiero miesiąc po tym nadzwyczaj radosnym wydarzeniu mógł się spotkać z królem Ma’pugolonem Wilkiem, który po dość krótkiej rozmowie wręczył mu nominację na Księcia Wolnego Księstwa Wilka. Dar’runon nominację tą bez wahania przyjął.
Uroczysty wjazd i objęcie urzędu znowu zwłóczył się o miesiąc gdyż dla oszczędności czego nikt z zaangażowanych nie ukrywał postanowiono go połączyć z ślubem księcia Dar’runona Czerwonego i Ili’maji Moon. Właściwie już na drugi dzień po ślubie Dar’runon musiał rzucić się w wir swoich obowiązków. To zaś sprawiło, że miesiąc miodowy mogli odbyć dopiero po następnym Dniu Środka Roku. Ili’maja w tym czasie zdradzała już dość wyraźnie swój stan błogosławiony. Ich pierworodny syn urodził się dziesiątego dnia miesiąca Wołu roku dwieście dwudziestego ósmego Ery Pokoju. Dar’runon nadał mu imię Dar’teon mówiąc, że będzie on posłannikiem kogoś potężniejszego niż ojciec.
Komisarz Srebrny Wilk, który został przez niego przygarnięty „na pański chleb” niedługo po ślubie zobaczywszy to niemowlę rzekł „Op’teonie możesz już zwolnić sługę swego ze służby gdyż ujrzałem Znak Nadziei”. Dopiero po urodzinach swego pierworodnego Dar’runon zrozumiał czemu król wcześniej rozdzielił urzędy Księcia Wolnego Księstwa Wilka i Kapitana Wydziału Spraw Niestandardowych. Zrozumiawszy to skrytykował swoją własną głupotę i na Kapitana Wydziału Spraw Niestandardowych mianował Bolesława Szalonego Psa Graszerytę z plemiona Topora. Ten po długim namyśle przyjął ten urząd. Seneszalem został zaś Ar’daron Sokół.