Rozdział 17. Odprawa

06.00 dzień 2 miesiąca Rolnika roku 226 Ery Pokoju

Odrodzone Królestwo Patronii

Wolne Księstwo Wilka

Miasto Wilczy Dwór

Dzielnica Nowy Dwór.

– Proszę wstawać panie kapitanie.

Dar’runon otworzył oczy. Widok haftowanego od dołu w scenę pojedynku baldachimu zawszę sprawiał mu pewną radość. Chciał jeszcze trochę poleżeć ale drugi głos był o wiele silniejszy i zdecydowany.

– Przypominam Waszej Dostojności, że już na siódmą Wasza Dostojność jest umówiona na śniadanie z Jej Tajemniczością Ili’mają Moon uczennicą Run’liji Pajdy Przewodniczącej Rady Wieży z Kości Słoniowej. Wobec tej rangi usilnie zalecałbym Waszej Dostojności natychmiastowe wstanie w celu uniknięcia wielce szkodliwego dla wizerunku Waszej Dostojności spóźnienia.

Dar’runon powoli wstał. Otrząsnąwszy się stwierdził.

– Dobrze Alfredzie już wstałem.

Alfred stwierdził.

– Cieszę się, że Wasza Dostojność zrozumiał jak ważne jest punktualne przybywanie na umówione spotkanie. Aktualnie proponowałbym Waszej Dostojności udanie się do łazienki w celu wykonania porannej toalety. My w tym czasie przygotujemy pański strój na dzisiaj.

Dar’runon stwierdził.

– Jak rozumiem Alfredzie nawet śniadanie mam jeść w garniturze?

Alfred odpowiedział.

– Jeśli Wasza Dostojność chce poznać moje zdanie to uważam, że biała koszula i spodnie na kant będą wystarczające. Myślę, że kamizelkę oraz marynarkę będzie można założyć dopiero przed wyjściem do pracy.

Dar’runon umywszy się ubrał a właściwie został ubrany przez Alfreda i Szalonego Psa. Podczas przemierzanie korytarza Alfred idący lekko z przodu stwierdził.

– Jeśli Wasza Dostojność może mi wybaczyć tą zuchwałość to radziłbym dać panu Bolesławowi Szalonemu Psu Graszerycie urlop.

Szalony Pies jako że został trochę z tyłu nie słyszał tych słów. Dar’runon zapytał.

– Czemu tak uważasz Alfredzie?

Alfred uśmiechnąwszy się odrzekł.

– Nie wiem czy Wasza Dostojność zauważył, ale ruchy pana Bolesława Szalonego Psa Graszeryty są trochę rwane pozbawione płynności. Jeśli Wasza Dostojność mi pozwoli na wyrażenie swoje opinii to zauważyłem u niego pewnego rodzaju otępienie które wielu zwykło wiązać z zmęczeniem i to znacznym. Pan Bolesław Szalony Pies Graszeryta wykonuje swoje obowiązki nadzwyczaj dobrze, ale nawet orkowie muszą w końcu poddać się zmęczeniu. Obawiam się, że to otępienie może przynieść jakieś szkody jeśli sprawa będzie wymagać sprawnego umysłu.

Dar’runon zastanowiwszy się dłuższą chwilę stwierdził.

– Wiesz Alfredzie. Nie dziwię się, że mój poprzednik tak cię cenił.

Alfred odrzekł.

– Jestem aby służyć i widzieć to co mój pan nie zauważa.

Dar’runon zatrzymał się przy drzwiach do małej jadalni służącej do spożywania śniadań. Zaczekawszy aż Szalony Pies do nich dołączy Dar’runon rzekł do niego.

– Agencie Graszeryto zauważyłem, że ostatnim czasy się obciążasz ponad słuszną miarę. Myślę, że przyda ci się urlop.

Szalony Pies odrzekł.

– Nie potrzebuje żadnego urlopu.

Dar’runon powiedział.

– To nie była propozycja agencie Graszeryto. To był rozkaz.

Szalony Pies odpowiedział.

– Panie Kapitanie Czerwony uważam, że jestem potrzebny Wydziałowi 15 Spraw Niestandardowych jak nigdy wcześniej. Właśnie rozpoczęliśmy poważne śledztwo.

Dar’runon chociaż lubił Szalonego Psa musiał krzyknąć.

– To rozkaz rozumiesz agencie Graszeryto!

Szalony Pies momentalnie wyprostowawszy się stwierdził.

– Tak jest panie kapitanie.

Kiedy odszedł Alfred ostrożnie wszedłszy do jadalni stwierdził.

– Kapitan Wydziału 15 Spraw Niestandardowych Dar’runon Czerwony z rodu Lewej Gałęzi Smoczego Drzewa aktualny Seneszala Wolnego Księstwa Wilka.

Dopiero w tej chwili do jadalni wszedł Dar’runon.

Ili’maja ubrana była również w białą koszulę i spodnie na kant. Włosy były znowu splecione w pojedynczy warkocz puszczony po linii karku. Jej zwykły zapach był dla Dar’runona równie oszałamiający jak wtedy gdy spotkali się na dworcu kolejowym. Ili’maja już siedziała na ozdobnym krześle o nogach zakończonych wilczymi łapami. Kiedy Dar’runon usiadł Alfred stwierdził.

– Jeśli Wasza Dostojność pozwoli chciałbym zostać tutaj na wypadek gdyby były jakieś problemy lub coś nie było wystarczająco jasne.

Dar’runon nalawszy herbaty z porcelanowego dzbanka najpierw Ili’maji a potem sobie stwierdził.

– Dziękuje Alfredzie. Możesz zostać.

Ili’maja stwierdziła.

– Choćby jako przyzwoitka.

Alfred nic nie odpowiedział tylko odsunąwszy się pod ścianę przybrał typową dla osobistych sług postawę.

Po skończonym śniadaniu zarówno Dar’runon i Ili’maja poszli umyć zęby. Skorzystali przy tym z łazienki Ili’maji, która była po prostu bliżej właściwie stykając się z jadalnią. W tym czasie Alfred przyniósł kamizelkę i marynarkę Dar’runona. Po tym jak pomógł mu je założyć stwierdził.

– Życzę Waszej Dostojności miłego dnia. Martwi mnie, że Wasza Dostojność nie wyznaczył panu Bolesławowi Szalonemu Psu Graszerycie czasu trwania urlopu.

Dar’runon odrzekł.

– Najpierw chcę wiedzieć jak wygląda sytuacja Wydziału 15 Spraw Niestandardowych.

Alfred ukłoniwszy się stwierdził.

– Rozumiem Wasza Dostojność. Jeszcze raz życzę dobrego dnia Waszej Dostojności. Jak rozumiem obiad ma być na wpół do szesnastej ewentualnie na punkt szesnastą.

Dar’runon odpowiedział.

– Tak Alfredzie. Dziękuję ci i również życzę miłego dnia.

Alfred po tych słowach ukłoniwszy się odszedł wykonywać swoje obowiązki. Dar’runon i Ili’maja zaś ruszyli najpierw do samochodu a potem nim pojechali na koniec ulicy Zarzecznej gdzie znajdowała się baza Wydziału 15 Spraw Niestandardowych.

Prowadziła Ili’maja. Jechać musiała powoli nie tylko ze względu na godziny szczytu, ale również dlatego, że Stary Brzeg nie został dotknięty ani falą buntów ani atakiem technomantów, więc zachował sporo z typowej zabudowy starych miast elfickich gdzie co prawda szanowano dwie główne ulice ale miasto nie rozwijało się według wyznaczonej siatki ulic. Nowy Dwór był pięknym przykładem tego naturalnego rozwoju. Dwiema głównymi ulicami był Trakt Królewski oraz właśnie ulica Zarzeczna, która po przejściu przez Stary Most stawała się ulicą Nowodworską. Najstarszym dworem w tej dzielnicy był Dwór Seneszala znajdujący się przy głównym skrzyżowaniu. Tuż przy nim po tej samej stronie Traktu Królewskiego był tak zwany Nowy Babiniec. Te dwa dwory były ze sobą połączone i stanowiły centrum dzielnicy Nowy Dwór. Dwór Seneszala jak każdy inny dwór elfów powoli obrastał zabudową służącą najpierw za mieszkania dla tych z służby którzy nie mogli zamieszkać w samym dworze a później również za warsztaty i mieszkania dla rzemieślników sprawujących usługi dla samego dworu lub też dla służby. Wraz z rozwojem miasta obok Dworu Seneszala wyrastały inne pomniejsze dwory. Po drugiej stronie Traktu Królewskiego założono na przykład najpierw tylko posterunek Straży Miejskiej. Ten niewielki posterunek z czasem urósł z powodu rozwoju dzielnicy który w jakimś stopniu sam stymulował. W końcu to właśnie ten posterunek stał się biurem Komendanta Miejskiego. Tak to kolejne działki znajdujące się wokół Dworu Seneszala były zajmowane przez coraz bogatszych mieszczan. W Wilczym Dworze ich pozycja nie była jeszcze zbyt wielka bowiem tylko ród Kielichów, który zresztą był już potężny nim się osiedlił w tym mieście zdołał swym bogactwem wkupić się w stan ijonów.

Dar’runon kiedy wychodzili z samochodu stwierdził.

– Zastanawiam się dlaczego zabito Darona Kielicha wraz z rodziną i służbą.

Ili’maja ruszając ku głównemu wejściu do bazy stwierdziła.

– Mimo moich własnych przekonań nie mogę pozbyć się wrażenia, że to był element walki o władzę.

Dar’runon otwierając pierwsze drzwi stwierdził.

– Ja też wiążę to z słabnącym zdrowiem króla. Ijoni wyczuwają, że zmiany w Odrodzonym Królestwie Patronii dopiero się zaczęły.

Gdy byli za pierwszym drzwiami odczekali chwilę aby te się zamknęły i dopiero wtedy otworzyli drugie drzwi. Ili’maja stwierdziła.

– Ciekawy system zabezpieczeń.

Dar’runon odrzekł.

– Cóż jak znam technomantów to któreś z tych drzwi można zablokować ręcznie. Nie zdziwiłbym się gdyby gdzieś w tym przedsionku były ukryte ujścia dla gazów bojowych.

Ili’maja zapytała.

– Myślisz, że drzwi są wystarczająco szczelne?

Dar’runon odpowiedział.

– Nie zdziwiłbym się.

W tym momencie do głównego holu w którym się znajdowali wszedł agent Diogenes Hermesowicz, który przywoławszy ich stwierdził.

– Witam was. Szanowny Kapitanie Czerwony. Cieszę się, że mogę pana przywitać w bazie Wydziału 15. Co do pomieszczeń, które już są gotowe to pełnego użytkowania to mogę zameldować: Salę Narad, Biuro Dowódcy, biura agentów na pierwszym piętrze i Salę Głównego Cyber-Rdzenia. Częściowo funkcjonuje garaż oraz system kontroli powietrza. W Prosektorium gotowe są pracownie noszące numery od 1 do 5 oraz chłodnia. Sala Czasu Zerowego oraz Pracownia Balsamistyczna sprawiają ciągle problemy. Rozpoczęliśmy już prace nad zbrojownią oraz warsztatem maszyn.

Dar’runon stwierdził.

– Dobrze. Jak rozumiem pracownia analiz chemicznych będzie zrobiona po Prosektorium.

Agent Hermesowicz stwierdził.

– Tak. Choć część biur na pierwszym piętrze zostało wyposażone w podstawowy sprzęt analityczny. Niestety analizy chemiczne ciągle muszą być zlecane jednostkom zewnętrznym. Panują też poważne braki kadrowe. Doktor Nożowski kazał przekazać, że mogą być problemy z terminowym wykonaniem wszystkich sekcji.

Dar’runon stwierdził.

– Rozumiem, ale proszę przekazać doktorowi Nożowskiemu, że nie mogę wyciągnąć dodatkowych lekarzy sądowych z powietrza. Wiem, że nowe przydziały jakie do nas trafiają są całkowicie niewystarczające, ale muszę być pewny co do każdego z agentów i członków personelu pomocniczego, że są całkowicie bezpieczni i żaden z nich nie zdradzi.

Agent Hermesowicz stwierdził.

– Rozumiem. Proszę za mną do Sali Narad.

Sala Narad znajdowała się z tyłu za głównym holem z którym była połączona dość wąskim korytarzem.

Ili’maja zobaczywszy stół jaki znajduje się z Sali Narad uśmiechnęła się. To był ten sam stół przy którym rozmawiali planując ostateczny szturm na bazę technomantów. Został pokryty cienką warstwą jakiegoś tworzywa sztucznego, ale to był cały czas ten sam stół.

Idąc ostrożnie zajęła swoje miejsce naznaczone dwoma wypalonymi odciskami jej dłoni. Agent Hermesowicz świadomie lub nie zajął miejsce naprzeciwko jej miejsca. Dar’runon usiadł na miejscu kapitana Wilka a starszy pan w białym kitlu siedział naprzeciwko Dar’runona. Ili’maja patrzyła na zgromadzonych dziwiąc się, że tyle osób wystarczyła porannej odprawie. Pierwszy odezwał się agent Hermesowicz.

– Ofiarami ostatniej zbrodni byli Daron Kielich mężczyzna rasy elfickiej w wieku 130 lat, jego żona Ili’mija Kielich również rasy elfickiej wiek 120 lat oraz ich dzieci, Aron Kielich wiek 50 lat Ig’lija wiek 37 lat i Ta’lija wiek 20 lat oraz ich służba. Stwierdzono również wybicie wszystkich zwierząt domowych oraz pewnej liczby pasożytów. Nie wchodząc w szczegóły zostało zabite wszystko co się tylko nawinęło napastnikom po rękę. Nie stwierdzono aby ktoś lub coś przeżyło. W krwi zabezpieczono kilka śladów dość specyficznego obuwia. Najprawdopodobniej jest to drugi obok zabezpieczonego pocisku ślad pozwalający na jakąś identyfikacje sprawców.

Dar’runon oparłszy się na swoim krześle które zostało dostosowane do stołu powiedział.

– Jak idą badania pocisku?

Agent Hermesowicz odrzekł.

– Cóż. Udało się przeprowadzić kilka pierwszych eksperymentów z użyciem używanych przez członków Bractwa Technomantów oraz ich sługi generatorów pola siłowego. Zaraz powinny pojawić się przed wami zdjęcia. Rzucę je również na ściany. Pocisk po prawej to pocisk zabezpieczony na miejscu przestępstwa. Pocisk po lewej to jeden z pocisków uzyskanych podczas eksperymentów. Wydaję mi się, że różnice są wystarczająco wyraźne. Dalsze eksperymenty wykazały, że strażnik strzelał najprawdopodobniej co celu znajdującego się nieznacznie wyżej. Na chwilę obecną nie jestem w stanie stwierdzić nic pewnego o charakterze pancerza używanego przez sprawców.

Starszy mężczyzna w lekarskim kitlu odrzekł.

– Dzień dobry. Nazywam się doktor Zygmunt Nożowski i jestem lekarzem sądowym. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że bardzo się cieszę, że zostałem zaproszony do współpracy z Wydziałem 15 Spraw Niestandardowych. Pierwsza ofiara czyli strażnik przy bramie zginął od ciosu w lewy bok czaszki. Mógłby zaryzykować twierdzenie, że jest to typowe obrażenie bitewne. Jeśli miałbym typować narzędzie to byłaby to jednoręczna broń obuchowa. Żadnych innych obrażeń nie stwierdziłem. Druga ofiara służąca najpierw otrzymała pchnięcie w brzuch długim ostrym narzędziem a potem została dobita kolejnym pchnięciem w serce. Kolejna ofiara służąca nr dwa zginęła podczas próby ucieczki od ciosu zadanego jakąś formą dwuręcznego topora. Następnie zginęło jeszcze kilkoro służących. Na chwilę obecną mogę zaryzykować tezę, że sprawcy tej straszliwe zbrodni byli zawodowcami. Rany są nieliczne i właściwie wszystkie śmiertelne. Myślę, że kolejne ofiary potwierdzą to, że przeprowadzenie tego przestępstwa było zimne.

Dar’runon stwierdził.

– Dziękuję panie doktorze. Mamy bardzo niewiele informacji. Właściwie tylko tą kulę i odciski butów sprawców. To są jedyne dowody jakie mogą nas przybliżyć do sprawców lub ich mocodawców. Ma ktoś jakieś informacje.

Ili’maja powiedziała.

– Tak. Zabicie wszystkich mieszkańców oraz zwierząt wskazuje na to, że sprawcy nałożyli na ten dom Wojenną Klątwę. To prastary obyczaj wojenny. Jest on zwykle wiązany z Starymi Bogami. Nie był praktykowany przy każdej wojnie. Właściwie wszystkie udokumentowane przypadki dotyczyły wojen prowadzonych przeciwko wspólnotom które zostały oskarżone o jakąś formę świętokradztwa lub ukrywających osoby oskarżone o tą grupę przestępstw. Wszyscy członkowie takiej wspólnoty byli zabijani a ich zwierzęta były zabijane. Zdarzało się, że ruiny po osadzie takiej wspólnoty były bądź to obsypywane solą bądź jeśli było to możliwe wylewano na nie słoną wodę, którą również wlewano do studni. Jeśli nie było to możliwe do studni wrzucano część zwłok. W każdym bądź razie w każdej z tych form chodziło o podkreślenie w formie rytuału, że ten teren jest przeklęty i nie powinien być zamieszkiwany. Jest pewna grupa uczonych która uważa, że Kruczy Jar był właśnie z tego powodu uważany za miejsce przeklęte.

Dar’runon stwierdził.

– Dobrze agentko Moon, że to tak dokładnie wyjaśniłaś. Mnie jednak zastanawia jako to przybliży nas do określenia sprawców tej straszliwej zbrodni.

Ili’maja odrzekła.

– Już mówię. Sprawa jest prosta. Takie postawienie wskazuje, że sprawcy byli osobami poważnie traktującymi swoją wiarę choć nikłej formacji duchowej. Takich osobników zwykło się określać mianem fanatyków.

Dar’runon zabrał głos ponownie.

– To bardzo zawężą krąg podejrzanych. Właściwie zostają tylko jakieś bractwa biczowników lub też Loża Świetlistych.

Agent Hermesowicz zadał pytanie

– Chciałbym wiedzieć na podstawie jakich danych zostali wykluczeni czaszkanie.

Dar’runon westchnąwszy odrzekł.

– Toczyliśmy z nimi jako Odrodzone Królestwo Patronii cztery wojny. Zawszę mieli przewagę liczebną, ale nigdy nie wykorzystali jej choćby przez wykonanie manewru oskrzydlenia. Zresztą nigdy też nie zatrzymali natarcia jeśli nie zostali do tego zmuszeni stratą własnych sił. Podczas Wojny Szalonego Lwa sprowadziło to na nich poważną klęskę kiedy pokonawszy Królestwo Sokoła postanowili uderzyć na Płaskowyż Opuszczonych gdzie jeśli wierzyć badaniom ponieśli dziewięć dziesiątych całości strat nie uzyskując żadnych sukcesów.

Agent Hermesowicz stwierdził.

– Wydaję mi się, że wspominany region nie jest zbyt dobrym stanowiskiem obronnym.

Ili’maja odrzekła.

– Teraz nie. W tamtych czasach jednak był bardzo niebezpiecznym miejscem rojącym się wprost od dzikich zwierząt i potworów. Kroniki wspominają o strzygach, strzygoniach, mantikorach i chimerach jako o stałych mieszkańcach tamtego obszaru oraz o kilku smokach cienia, które tylko wędrowały przez ten obszar. Ponad to badając północną część Płaskowyżu Opuszczonych odkryto ślady kilku dużych i kilkunastu mniejszych obozów, które po znalezionych artefaktach przyporządkowano Czaszkanom. W kilku największych odkopano ślady kilku zbiorowych kremacji oraz kilka masowych grobów. Groby te zawierały głównie szczątki pomiotów chaosu rozpoznawalne po licznych kostnych płytkach. Szczątki elfów były znajdowane głównie w oddzielnych grobach. Wojna Szalonego Lwa jest zaś jedynym znanym konfliktem w którym siły czaszkańskie w wystarczającej liczbie wdarły się na Płaskowyż Opuszczonych.

Agent Hermesowicz stwierdził.

– Rozumiem… panie kapitanie Mi’runon Kielich przywódca Południowej Gałęzi Rodu Kielich prosi o możliwość spotkania.

Dar’runon rzekł wobec tego.

– Cóż nasze spotkanie musi zostać zakończone. Następne odbędzie się jutro o tej samej godzinie. Mam nadzieje, że uda się wam ustalić coś nowego.