Rozdział 16. Obiad
17.05 1 dzień miesiąca Rolnika roku 226 Ery Pokoju
Odrodzone Królestwo Patronii
Wolne Księstwo Wilka
Miasto Wilczy Dwór
Dzielnica Stary Dwór
– Patronia do Dar’runona jak mnie słyszysz.
Dar’runon ocknął się dopiero jak dotarli do Pałacu Książęcego. Nie mając jeszcze pełnego rozeznania kto mówi Dar’runon stwierdził.
– Wszystko w porządku Patronia. Po prostu zamyśliłem się.
– Dobrze, że znowu jesteś z nami.
Teraz ten głos Dar’runon poznał. To była Ili’maja. Ubrana była w białą suknię z króciutkimi rękawami. Jej kasztanowe włosy były zaplecione w rodzaj diademu. Biżuterii poza zaręczynowy pierścionkiem z pojedynczym diamentem nie posiadała. Alfred korzystając z chwili stwierdził.
– Wasza Dostojność nie uważa, że Jej Tajemniczość wygląda przepięknie.
Dar’runon nic nie odpowiedział tylko wysiadłszy pomógł wysiąść Ili’maji. Dopiero gdy oboje byli na ziemi zrobił kilka kroków do tyłu aby objąć jednym spojrzeniem całość sylwetki. Ili’maja zaś stanąwszy w kontrapunkcie uśmiechnęła się. Jej suknia była przepasana tylko delikatną szarfą barwy białej. Na stopach zaś zamiast swych zwykłych półbutów miała sandały z misterną plecionką okalającą zadbaną stopę, która była dobrze widoczna poza częścią przednią śródstopia gdzie była klamra ozdobiona herbem przedstawiającym wilczą głowę o szczerzących się kłach. Całość była wykonana w jednolitym kolorze. Dar’runon stwierdził.
– Piękniejsze chyba są tylko niebianki. Myślę drogi Alfredzie, że trzeba pogratulować dzieła twojej koleżance.
Alfred odrzekł.
– Jestem szczęśliwy, że Wasza Dostojność jest zadowolony z tego dzieła. Mam szczerą nadzieje, że również Jej Tajemniczość jest zadowolona.
Ili’maja uśmiechnąwszy się rzekła.
– Tak. Choć pewnie minie trochę czasu nim przyzwyczaję się do tego stroju. Słyszałam Dari, że brakuje ci pistoletu pod pachą.
Dar’runon biorąc Ili’maję pod rękę odrzekł.
– Tak moja Ili. Wiesz, że nie wszędzie będziesz mogła pojawić się w mundurze. Zresztą jak już mówiłem wyglądasz niesamowicie. Patrząc na ciebie czuję jak wielkim jestem szczęściarzem już teraz i jak wielkie szczęście czeka mnie w przyszłości.
Po tych słowach ruszyli do wnętrza. Pałac Książęcy w Wilczym Dworze miał tą wadę, że był budowany w wielu okresach i większość jego pomieszczeń było dobudowanych w późniejszym terminie. Nie została stracona pewna przyjemna dla oka jedność architektoniczna, ale mimo to bystre oko mogło dostrzec ów brak harmonii jaka charakteryzuje budowle wzniesione tylko przez jednego architekta. Pałac ten zaczynał jako budowla wzniesiona na planie litery U wokół dziedzińca z bramą otwartą na północ gdyż z tamtego kierunku spodziewano się przybycia ważnych osób.
Później wobec pewnej gwałtowności regionu i pod wpływem kolejnych „diablątek” całość otoczono murem. W wschodniej części wniesiono kaplicę. Jednocześnie wokół samego dworu rozrastała się osada zamieszkana przez służbę i inne osoby potrzebne do funkcjonowania samego dworu. W końcu kiedy osada rozrosła się sam dwór zaczął nacierać na ów pierwotnie obronny mur tak iż w końcu podjęto decyzję o wybudowaniu drugiej linii murów. W pierwszej wybito poważny otwór w którym zaplanowano drugi większy dziedziniec tym razem skierowany na południe. Łączył on dwór z świątynią którą zaplanowano nie jako świątynie miejską, ale świątynie cmentarną. W każdym bądź razie za sprawą tej funkcji związanej i obowiązkiem strzeżenie spokoju zamarłych pochowanych w okolicznych grobowcach rodzinnych szybko obok świątyni wyrósł dość silny posterunek strażników świątynnych. Dwór zaś rozrastał się niezwykle mocno. Najstarsze zabudowania zostałych złączone w jedno tak iż trzeba było wznieść kolejną kaplicę pałacową. Ta będąc na wschód od tamtej zachowała się choć została zakryta przez późniejszą zabudowę. W momencie kiedy zabudowała pałacu dotarła do rzeki wzniesiono niewielkie doki, które miały ułatwić przyjmowanie towarów nadchodzących z północy. W tym samym czasie w związku z ustaniem zagrożeń wojennych wzniesiono na północy poważne założenia ogrodowe, które z czasem stały się zalążkiem Ogrodu Książęcego.
Dar’runon wszedł ostrożnie do dużego powitalnego holu z schodami o dwóch łukowo wygiętych biegach i środkowej platformie. Poręcze tych schodów na dolnych końcach posiadały rzeźby siedzących wilków. Ili’maja spojrzawszy na owe rzeźby stanęła i rzekła.
– Boję się. Rzeźby te zdają się być dziełem meduzy.
Dar’runon spojrzał na owe posągi. Widział je parę razy dawniej, ale teraz gdy mógł im się przyjrzeć po oczyszczeniu i drobnych naprawach jakie ostatnim czasy zostały dokonane nie mógł nie przyznać swej narzeczonej racji. Rzeczywiście wyglądały jakby jakieś żywe zwierzęta zostały obrócone w kamień czy to pod wpływem wzroku jakieś meduzy czy to też jakieś czarnoksięskiej sztuczki. Niepokój pobudzało to, że choć siedziały gra napiętych mięśni zdawała się mówić, że w każdej chwili mogą ożyć i rzucić się do ataku.
– Te wilki są jak to miasto. Niby zostały udomowione, ale i tak w każdej chwili mogą ulec swym zwierzęcym instynktom.
Dar’runon zaraz obrócił się odruchowo sięgając pod pachę i zasłaniając sobą Ili’maję. Okazało się, że właścicielem głosu był jego stary znajomy Włodzimierz Kieł. Ubrany był w czarny garnitur pod którym widać było regulaminową białą koszulę. Obok jego zaś stała jego żona Aiko Kieł. Ta ubrana była w suknię bez rękawów barwy czerwonej sięgającą co prawda kostek, ale posiadającą dobrze ukryte osłabienie tak iż w razie potrzeby można było suknie błyskawicznie skrócić. Sama Aiko pochodziła z księstwa Wysp Miecza i choć widać było wpływy krwi elfickiej to i zwłaszcza w oczach uwidaczniała się również krew miejscowa. Dar’runon ochłonąwszy stwierdził.
– Przestraszyłeś mnie.
Włodzimierz opowiedział.
– Łatwo ciebie przestraszyć. Trochę czasu nie rozmawialiśmy. Jedną rzecz już zauważyłem a inne?
Dar’runon odrzekł.
– Cóż. Pewnie słyszałeś, że dokonano masakry miejscowych Kielichów. Zabili chyba ich wszystkich. Sprawa jest tym nieprzyjemniejsza, że napastnicy posiadają jakiś sposób aby zatrzymywać kule. A jak tam twoja sprawa?
Włodzimierz stwierdził.
– Masz na myśli obozy adaptacyjne. Idzie naprawdę ciężko. Co prawda zgodnie z twoim rozkazem udało się nam zebrać wszystkie dziewczynki w jedno osiedle ale i tak co chwila mam na biurku raporty z obyczajówki. Najczęściej jest to „publiczne obnażanie się” ale i inne sprawy czasem jeszcze się zdarzają. Rzecz jasna największe problemy są przez pierwszy miesiąc lub dwa. Później to już tylko drobiazgi w stylu „nieobyczajny ubiór” lub coś takiego. W sumie są to różnego rodzaju drobiazgi którymi po prostu niektórzy staromodni sąsiedzi z zwykłej złośliwości lub niewiedzy nas nękają. Ile z tych spraw dałoby się załatwić albo osobiście albo przez moją skromną osobę bez angażowania policji to nie będę wspominał.
Dar’runon zapytał.
– Co jest największym problem?
Włodzimierz odpowiedział.
– Dokładniej mówiąc szefie to ujmijmy to ich drobne kłopoty z pamięcią i słabość do luźnych ubrań.
Dar’runon zapytał.
– Czym mam wydać nowe instrukcje dla pokojowych i regulaminy?
Włodzimierz odrzekł.
– Szkoda papieru szefie. One i tak znajdą sposób aby zrobić nam na złość. Zresztą wszystko jest w raportach. Ciężko jest powiedzieć coś dodatkowo.
Dar’runon stwierdził.
– Rozumiem. Wybacz, że nie czytam twoich raportów na bieżąco, ale mam co robić. Jeszcze to śledztwo. A co tam u ciebie prywatnie?
Włodzimierz na moment spochmurniał i odrzekł machnąwszy ręką.
– Nic ciekawego.
Dar’runon zaraz zauważył, że coś gryzie jego kolegę i podwładnego. Domyślał się, że była to sprawa braku potomka. Widział bowiem co najmniej kilka próśb o urlop zdrowotny. Większość była z ostatnich trzech miesięcy. Zresztą przy takiej ilości obowiązków łatwo dałoby się zrozumieć brak potomstwa. U orków jednak brak dziecka w pierwszym roku małżeństwa jest dość poważnym pretekstem do różnego rodzaju docinek. U tej rasy bowiem w przeciwieństwie do elfów i ludzi za niepłodność obwinia się raczej mężczyzn niż kobiety. Orkowie bowiem jako rasa słyną z nadzwyczajnej wprost wytrzymałości tak fizycznej jak i psychicznej tak więc przyznanie się, że jest się zbyt zmęczonym aby coś zrobić oznacza niemal pewne szyderstwa. Włodzimierz Kieł zaś był rzeczywiście zmęczony swoją pracą. Był on bowiem odpowiedzialny za przystosowanie do realiów życia wszystkich osób pochodzących z obszarów będących pod zarządem technomantów a mających pracować jak to się zwykło określać „po tej stronie Portalu”.
Głównym źródłem problemów był dość niski poziom wstydu u przychodzących oraz ogromne zapotrzebowanie na pracownice umiejące obsługiwać urządzenia technomantów. Będąc ciśnięty z dwóch stron zwykle był już późnym popołudniem tak zmęczony, że nie miał ani sił ani ochoty na spełnianie obowiązków łoża małżeńskiego co wywoływało kolejną falę nieprzyjemnych pogłosek na temat wierności jego własnej żony tym bardziej, że jej relacje z pierwszym uczniem Mieszkiem Toporem był dość bliskie. Włodzimierzu ufał zarówno swojemu koledze jak i żonie jednak fala plotek jakie wywoływało to, że spędzają ze sobą dość dużo czasu była już właściwie nie do ogarnięcia. Dar’runon powiedział.
– Jeszcze raz cieszę się, że cię widzę.
Włodzimierz stwierdził.
– Mojemu kwiatkowi wiśni się to należy.
Aiko uśmiechnęła się. Nazywał ją tak gdy chciał być dla niej szczególnie miły. W końcu na szczycie schodów pokazał się sam Ma’pugolon Wilk. Ubrany był w ręcznie wykonany garnitur. Obok niego stała w białym pancerzu z czarnym kombinezonem porucznik Kornelia Erynia i jeszcze chwilę z nim rozmawiała. Książę jednak dał jej znak ręką i zamilkła. Ma’pugolon stwierdził.
– Witam was moi przyjaciele. Naprawdę cieszę się, że was widzę choć zebrać was było naprawdę ciężko. Brakuje chyba tylko Wielkiego Mistrza Tomasza Rybaka wraz z żoną.
Porucznik Kornelia wyprostowawszy się powiedziała.
– Melduje, że Wielki Mistrz Tomasz kazał przeprosić, ale wobec pewnego rodzaju nieprzyjemnego zamieszania uznał, że jego obecność może być szkodliwa zarówno dla Królestwa jak i Bractwa. Wielki Mistrz Tomasz najmocniej przeprasza za formę, ale sam dowiedział się o owym zamieszaniu dopiero dwie godziny temu. Wielki Mistrz Tomasz każe przekazać, że jest świadomy jak trudne było przygotowanie tego obiadu i jest mu niezmiernie przykro, że musiał tak niefortunnie poinformować o swojej nieobecności.
Książę stwierdził.
-Przekaż mu, że przyjąłem jego przeprosiny. Pozostałych zaś witam serdecznie.