Mieszko spojrzał na wychodzącą z łazienki Aiko. Ubrana była w jasnoniebieski właściwie błękitny szlafrok.

P-05-31-01 ubrana w szlafrok barwy zielonej chyba już spała gdyż była przez Aiko niesiona na ramionach. Pan Włócznia szedł trochę z tyłu aby kiedy weszli do pokoju stwierdzić.

– Połóżcie ją na wersalce. Zaraz przyniosę koc i poduszki.

Mieszko przejął P-05-31-01 od Aiko i położywszy ją zapytał.

– Co teraz panno Tokugawa?

Aiko stwierdziła.

– Trzeba będzie jej mimo wszystko pilnować. Myślę, że się do tego nadasz. Za jakieś trzy godziny zmienię cię.

Mieszko odpowiedział najciszej jak tylko potrafił.

– Tak jest.

Aiko odeszła gdzieś z Michałem Włócznią najpewniej położyć się na małą drzemkę. Mieszko zaś usiadł przy głowie P-05-31-01 tak, iż była ona na jego udach. Spała właściwie nieruchomo. W końcu przyszedł pan Włócznia z kocem i poduszkami. Doszło do ostrożnej podmiany. Mieszko nasunąwszy koc i upewniwszy się, że dobrze to zrobił stwierdził.

– Ciężko mi uwierzyć, aby była ona niebezpieczną wojowniczką.

Pan Włócznia stwierdził.

– Tak. Gdyby nie to uzbrojenie pomyślałbym, że to jedna z tych dziewczyn, które całe życie szukają miłości i akceptacji. Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko jak położę się spać?

Mieszko odpowiedział.

– Nie. Dyspozycje panny Tokugawy były wyraźne. Przez pierwsze trzy godziny jeńca pilnuję ja. Później przychodzi panna Tokugawa. Ona pilnuje jeńca przez kolejne trzy godziny. Nie wydała dyspozycji na kolejne trzy godziny. Spodziewam się, że trzecią wartę ja będę pełnił.

– Możliwe też, że nie spodziewa się, aby sprawa przeciągnęła się aż do sześciu godzin. W każdym bądź razie jakbyś potrzebował kawy to nie krępuj się korzystać z moich zapasów. Wiesz tak patrzę na nią i zdaję się, że ma bardzo mocny sen jak na swoją sytuacje.

– Tak panie Włócznia. Dobranoc

– Dobranoc.

Mieszko sam był zdziwiony, że nie ogarniała go senność. Patrzył na śpiącą nieruchomo P-05-31-01. było w niej coś niezwykle pięknego. Starał się zachować czujność, ale nie potrafił nie kontemplować jej piękna. Po prostu widać było owe nie możliwe do odrzucenia dążenie do piękna u tego, kto ją stworzył. Nocna cisza powoli go uspokajała. Kiwał się starając przynajmniej tych trzech godzin nie zasnąć. Adrenalina ostatecznie schodziła. Aby nie zasnąć chodził cały czas nasłuchując oddechu P-05-31-01. Wracał do niej za każdym podejściem do okien. Czasem na chwilę wychodził na balkon, aby spojrzeć na pustkowia, po których w świetle księżyca przemykały się w niezwykłej ciszy wrogie drony. Nie trzeba było dużej wyobraźni, aby dostrzec w nich pająki. Posiadały one, co prawda tylko cztery odnóża. Tylko to i wystające po bokach „odwłoka” działka odróżniały je od pająków. Szły powoli jakby cały czegoś się obawiały. W końcu jednak chłód nocy i poczucie obowiązku zaganiały Mieszka z powrotem do mieszkania.

W końcu trzy godziny minęły. Aiko weszła do pokoju, w którym spała P-05-31-01. Zasalutowawszy sobie już chcieli się minąć, kiedy panna Tokugawa stwierdziła.

– Sypialnia jest otwarta. Dobrej nocy Mieszko-san

Mieszko odrzekł.

– Dziękuję. Pobudka za trzy godziny?

Aiko odrzekła.

– Jeśli agent Tropiciel nie będzie miał nic przeciwko to zaryzykuje aby pan Włócznia wziął wartę po mnie. Chyba, że dostaniemy jakieś rozkazy od dowództwa.

– Rozumiem panno Tokugawa.

Łóżko było jeszcze ciepłe. Mieszko zasnął momentalnie. Zresztą nigdy nie miał problemów ze snem.

Mieszko otworzył spokojnie oczy. Nie wiedział ile spał, ale był pewny, że nie było to ani trzy godziny ani sześć godzin tylko więcej. Czuł też, że ktoś się do niego przytula. Ostrożnie obrócił się tak, aby zobaczyć, kto to jest. Była to P-05-31-01. Najostrożniej jak tylko mógł uwolnił się z jej niezwykle mocnego uścisku i wstał. Jakby nigdy nic wstał i poszedł do pokoju, w którym wcześniej spała P-05-31-01 i do ubranej już w swoje zwykłe ubranie Aiko odrzekł.

– Jak rozumiem przyszły rozkazy od dowództwa.

Aiko dopiwszy czarkę z herbatą odpowiedziała.

– Tak można to określić Mieszko-san. P-05-31-01 została oficjalnie uznana za osobę nie mogącą uciec do wroga. Mamy ją przygotować do integracji z naszym społeczeństwem. To raczej nie będzie trudne. Wątpię aby jej koleżanki dały się tak łatwo podejść. Wszystkie siedzą w tym obozie wokół budowy i nie próbują go opuścić. „Pająki” chyba mogą w jakimś stopniu poruszać się podczas burzy Matrycy, ale na całe szczęście dla nas nie są w stanie używać swojego uzbrojenia pokładowego co jest trochę dziwne, ale wszystko co robią technomanci jest dziwne.

Mieszko siadając stwierdził.

– Myślę, że oni nie ufają tym maszynom. Chcą mieć pewność, że te w zamieszaniu nie pomylą wrogich oddziałów ze swoimi. W nocy widziałem jak dosyłają im kolejne drony. Sporo ich teraz będzie.

W tym momencie wszedł pan Włócznia i zapytał.

– Podać herbatę czy kawę?

Mieszko odpowiedział.

– Jeśli mogę poprosić kawę z jakimś lekkim śniadaniem.

Aiko skończywszy herbatę zapytała.

– Jeśli mogę się zapytać. Skąd ma pan czarki do herbaty?

Pan Włócznia odpowiedział.

– Cóż. Wilczy Dwór to miasto, które od dawna zbierało różnego rodzaju życiowych rozbitków. Trzeba być przygotowanym, że nowy znajomy ma jakieś inne obyczaje czy to kulinarne czy z innych sfer życia.

Aiko rzekła.

– Ciekawe określenie. Miasto życiowych rozbitków.

– Tak. Jest kilka takich miast. Problem jest w tym, że czasem z takimi rozbitkami przybywają różne kłopoty. Choć to „Bagno” jest najniebezpieczniejszą dzielnicą to Stare Zarzecze też potrafi zabić. Nawet bez wojny. Oczywiście kiedyś było jeszcze bardziej niebezpieczne. Teraz nasze „miejskie demony” zasnęły.

Mieszko zapytał.

– „Miejskie demony”?

Pan Włócznia odpowiedział.

– Tak. Nie są one rzecz jasna prawdziwymi demonami. Raczej w pewien charakterystyczny sposób stanowią manifestację mrocznych aspektów Wilczego Dworu. Jednego z nich pewnie już poznaliście. Nazywamy go Cień Śmierci. Wielu uważa, że to imię jest przydomkiem. Inni, że raczej tytułem. Czymś za pomocą czegoś odgrywa się tajemną grę symboli. Czymś, co opowiada prastare dzieje, które co pokolenie się powtarzają. Symbole, które pozwalają połączyć się z Pieśnią Czasu i zrozumienie swojego miejsca w niej.

Mieszko zapytał.

– A co pan sądzi?

Pan Włócznia odrzekł.

– Kiedyś myślałem, że to imię lub raczej przydomek, który ma chronić przed nie opacznym wezwaniem kogoś, kto nas przeraża. Jakieś trzy lata temu otrzymałem w spadku po swojej babce, która była orkijką zestaw skrzynek. Napisy, jakie na nich umieszczono nie były oryginalne. Do skrzynek była dołączona książka lub raczej zeszyt z zapiskami mojej babki. Dopiero wtedy dowiedziałem się o tym, że moja babka była Pieśniarką Czasu. Chyba ostatnią.

Mieszko zapytał.

– Kim były pieśniarki czasu?

Pan Włócznia odrzekł.

– Kim były? Ciężko to określić. Nie były one szamankami lub wyroczniami. Raczej bardzo mądrymi staruszkami, które na różne sposoby próbowały przekazać mądrość Pieśni Czasu. Czasem poprzez śpiew i taniec a czasem przez zwykłe opowieści czy przedstawienia lalkowe. Wracając do mojej opowieści jak tylko zrozumiałem, co otrzymałem odniosłem to do naszej świątyni Op’teona, aby tam orzekli czy mogę to trzymać w domu bez ryzyka sprowadzenia jakiegoś nieszczęścia na siebie. Czekałem aż pięć miesięcy. Rzeczy mojej babki wróciły do mnie w całości. Otrzymałem tylko nakaz okazywania ich na każde wezwanie kapłana-ijona na wypadek gdyby ktoś chciał je zbadać. Dopiero wtedy mogłem się przyjrzeć. Okazało się, że jedna z skrzyneczek była podpisana „Cień Śmierci”. Dosłownie zdębiałem. Resztę opowiem jak tylko podam śniadanie.

38

Mieszko już zaczął jeść kanapki, kiedy pan Włócznia wyszedł do swojego pokoju. Przyniósł z niego drewnianą skrzyneczkę lub raczej pudełko wygodnego rozmiaru oraz rodzaj zeszytu lub notatnika wyglądającego na bardzo stary. Był on, bowiem jednolitej barwy bez tłoczeń a papier kartek osiągnął już kolor żółtawy. Z tego, co było widać okładki dawniej musiały być barwy niebieskiej obecnie jednak mocno wyblakłej jak to zwykle bywa, gdy coś nabierze wieku. Pan Włócznia ostrożnie otworzył pudełko jakby mimo zapewnień kapłanów bał się obudzić jakiegoś upiora lub demona, który drzemał w lalce. Sama lalka przedstawiała mężczyznę w czarnej tunice i czarnych spodniach. Do lewej ręki pan Włócznia zaraz przymocował okrągłą tarczę obciągniętą czarnym suknem a do prawej włócznię, której drzewiec był pomalowany na czarno a grot dobrze wypolerowany a nawet chyba pokryty jakimś środkiem nabłyszczającym gdyż lśnił niezwykle. Gospodarz wyciągnąwszy z pudełka niewielką ściereczkę jeszcze raz jakby nie dość zadowolony blaskiem przetarł grot. W końcu rzekł.

– Jak tylko znalazłem tą konkretną lalkę, której zresztą nie lubię, spojrzałem do zeszytu, aby się więcej dowiedzieć. Lalka wygląda na trochę starą, ale jeszcze można ją bezpiecznie używać, choć trzeba zachować ostrożność. Było tam mnóstwo uwag, co do samej postaci jak i uwag jak ją wykorzystywać podczas przedstawień, jak głos przekształcać i jak nim rzucać, aby sprawić wrażenie, że to z lalki wydobywa się głos. Rzecz to trudna i wielu trzeba prób, aby to zrobić. Osiągnąłem już w tym pewną wprawę, choć nie jest to jeszcze poziom zadowalający abym mógł dawać przedstawienia. Zresztą postanowiłem sobie, że znając tą nitkę pochodzenia tegoż przydomku pierwsze przedstawienie przed samym „Cieniem Śmierci” się odbędzie abym w ten sposób mógł przynajmniej pomóc jego jak słyszę udręczonej wciąż duszy.

Mieszko zapytał wobec tego.

– Czemu uważa pan, że „Cień Śmierci” ma udręczoną duszę?

Pan Włócznia odrzekł.

– Czyż wojownik z zdrową duszą może uważać owoce sławy za gorzkie?

Mieszko znając sprawę zaraz udzielił odpowiedzi.

– Jeśli ogrodnik jest nieumiejętny to nawet owoce sławy stają się gorzkie.

Pan Włócznia odrzekł.

– Rozumiem, choć swego zamiaru nie odpuszczę.

Po tych słowach zaraz rozmontował lalkę i złożył ją do pudełka, które zaraz odniósł do swojego pokoju. Po jego powrocie Mieszko zaraz zadał pytanie.

– Czy możliwe byłoby skorzystanie z łazienki?

Pan Włócznia odrzekł.

– Oczywiście. Najpierw wolałbym sprawdzić czy mam wolny jeszcze szlafrok. Ten, który używała panna Tokugawa schnie jeszcze na balkonie.

W tym momencie odezwał się komunikator Aiko, który zdołała ona już podpiąć pod ucho.

– Tu Kapitan Wilk.

Aiko zaraz podniosła rękę, aby wszyscy zachowali ciszę.

– Tu agentka Dziesiątka. Coś się stało?

– Tak. Burza Matrycy ustała przed minutą. Agentki Moon i Wróżka starają się złapać ponowny podsłuch. Wysłałem do was helikopter z zaopatrzeniem. Agenci Czerwony i Tropiciel są przy wojsku. Przykro mi to mówić ale prawdopodobny przebieg wrogiego natarcia wymusza na was rolę całkowicie biernych obserwatorów. Jeśli to będzie możliwe macie załadować na helikopter zabezpieczony wrogi sprzęt. Sytuacja jest zbyt niepewna, aby zaryzykować transport jeńca. Czy P-050-31-01 już coś powiedziała?

– Nie. Po wczorajszej kąpieli dalej śpi. Ciężko mi uwierzyć, że trwa tak długo, ale w nocy przeniosła się do agenta Mieszka Topora. To może tłumaczyć, czemu tak długo śpi.

– Natychmiast sprawdź czy wam nie uciekła.

– Przecież nie może wrócić do technomantów?

– Tak, ale jest też nadzwyczaj ciekawska. Mogła po prostu samowolnie oddalić się od was na małą wyprawę badawczą.

– Rozumiem. Bez odbioru.

W tym momencie do pokoju weszła trochę jeszcze rozespana P-05-31-01.

– Ktoś mnie wzywał?

Aiko odpowiedziała.

– Nie dziecko. Po prostu długo spałaś i zastanawialiśmy się czy przypadkiem nie zapuściłaś się na samodzielną wyprawę.

P-05-31-01 odrzekła.

– Wiecie jakie to łóżko było wygodne. Nie wspominając o tym, że ten szlafrok jest taki ciepły. Wcześniej musiałam spać w swoim kombinezonie. Oczywiście nie tym bojowym, ale takim codziennym, ale on też był blisko skóry z powodu czujników jakie miał w sobie. Czy mogę wziąć prysznic?

Mieszko stwierdził.

– Z przykrością muszę powiedzieć, że już jest kolejka.

P-05-31-01 stwierdziła uśmiechając się tak niewinnie jak chyba tylko dziecko może się uśmiechnąć.

– Nic nie szkodzi. Możemy wziąć prysznic razem.

Pan Włócznia został tak zaszokowany tą propozycją, że jego kąciki ust zaczęły chodzić to w górę to w dół. Połączenie jawnie erotycznego kontekstu wypowiedzi z tym niewinnym uśmiechem dziecka było, bowiem mieszanką nadzwyczaj piorunującą. Po prostu nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Aiko oprzytomniawszy pierwsza stwierdziła.

– Nie możecie. Włócznia-san proszę kontynuować przygotowania do kąpieli dla Mieszka-san.

Gdy obaj mężczyźni wyszli P-05-31-01 stwierdziła.

– Chyba się wygłupiłam panno Tokugawa.

Aiko odrzekła.

– Nie. Po prostu trafiła ci się sytuacja tak nowa, że nie mogłaś zareagować poprawnie.

P-05-31-01 zapytała.

– Czemu nie mogłam wziąć prysznica z Mieszkiem?

Aiko dłuższy czas milczała. Po prostu uświadomiła sobie, że nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na to pytanie. Nie dlatego, że nie rozumiała ale dlatego, że odpowiedź jaką umiałaby udzielić zakładała rozumienie pewnych pojęć, które dla P-05-31-01 były zupełnie obce a ona Aiko przyswoiła je naturalnie od swojej matki. Ta zaś od swojej. Tu zaś nie było tej naturalnej podstawy. Aiko choć nie było tego widać na jej twarzy była bardzo spięta. Nie lubiła kiedy przełożeni stawiają przed nią zadania które w jej prywatnym odbiorze są zbyt trudne dla niej. W końcu stwierdziła.

– Widzisz dziecko. Jest to ciężko wytłumaczyć. Tu chodzi o jasno postawione granice tak aby mężczyzna nawet nie pomyślał o kobiecie, że jest czymś. Muszę sama się przyznać, że choć to rozumiem to nie umiem tego wypowiedzieć.

P-05-31-01 zadała wobec tego pytanie.

– Czy to ma jakiś związek z kochaniem?

Aiko uśmiechnęła się.

– Tak. Miłość jaką czuje mężczyzna do kobiety w swojej dojrzałej formie zakłada, że zawszę będzie ją traktował jak kogoś nigdy jak coś. Oczywiście kobieta swoim zachowaniem nawet nie powinna wystawiać mężczyznę, którego kocha w ten niezwykły sposób na pokusę traktowania jak coś

P-05-31-01 stwierdziła.

– A wspólny prysznic byłby wystawieniem Mieszka na pokusę potraktowania mnie jak coś

Aiko odpowiedziała.

– Tak dziecko.

P-05-31-01 wobec tego zapytała.

– Czy wspólne spanie nie jest też wystawianiem Mieszka na taką pokusę?

Aiko odrzekła.

– Wiesz jakby się tak nad tym zastanowić to tak.

P-05-31-01 zapytała wobec tego.

– Jak rozumiem zbyt szybkie obracanie w tamtej sukience również.

Aiko również odrzekła.

– Tak dziecko. Zwłaszcza bez bielizny lub z bielizną ledwo widoczną lub zwracającą na siebie uwagę.

W tym momencie rozpoczęły się strzały. Aiko i P-05-31-01 zaraz pobiegły do okna w kuchni, aby zobaczyć jak sprawy będą się miały. Pierwsze do natarcia ruszyły „pająki”. Ich działa strzelały na pomarańczowo podczas gdy karabiny wojowniczek na biało. Od strony królewskich zaraz poleciały granaty oraz butelki napełnione różnego rodzaju materiałami zapalającymi najczęściej domowej produkcji. Zaraz między „pająki” wpadła piechota technomantów. Wojowniczki starały się iść sprawnie i zdejmować poszczególnych grenadierów, ale choć ich pancerze w połączeniu z kombinezonami nie przepuszczały płonących chemikaliów to jednak widok płonącego ramienia połączony z przebijającym się ciepłem powodował spore zamieszanie w szeregach napastników. Maszyn jednak było dość, aby nie tylko powstrzymać wyjście kontruderzenia, ale również powoli wbijać się w pozycje sił patrońskich.

Aiko momentalnie odpięła komunikator i zwiększyła głośność tak, aby P-05-31-01 mogła usłyszeć to, o czym się mówi.